Zakupoholizm. Felieton Adama Jaśkowa (240)

Zakupoholizm. Felieton Adama Jaśkowa (240)

Za tydzień kolejna sobota, tym razem po Sylwestrze i Nowym Roku. Oczywiście, znowu skończą się ponadstandardowe zakupy z ostatniej soboty i do sklepów ruszą złaknieni, wygłodniali, niedopici, trochę zeszłoroczni, trochę już noworoczni rodacy. Znowu wielu zaparkuje byle gdzie, czyli tam, gdzie nie wolno i jest niebezpiecznie. No, taki kraj.

Święta, święta i znów zakupy. Polacy z wielkich miast – to znaczy wielkich w Polsce, bo w sumie nie aż tak dużych – w okolicy wszelkich świąt wpadają w amok. Kupowanie stało się już chyba rodzajem narodowego sportu, w którego uprawianiu nie mamy sobie równych. Może jeszcze Amerykanie (ci z USA) próbują z nami rywalizować, ale tylko przed Gwiazdką. My wygrywamy przed każdymi świętami.

W tym roku mogłoby się wydawać, że poza prezentami nie trzeba gromadzić specjalnych zapasów. W końcu święta wypadły dokładnie w środku tygodnia, po handlowym weekendzie, a przed zwykłą handlową sobotą. A tu nie. Mimo ponadnormatywnych przedświąteczno-weekendowych zakupów wszystkim wszystkiego brakło. Cud obżarstwa? Ale przecież obżarstwo to jeden z siedmiu grzechów głównych – niekoniecznie ciężkich, za to powszechnych. A GUS znowu za Instytutem Statystyki Kościoła Katolickiego podaje, że prawie 90% Polaków to katolicy, mimo że w spisie powszechnym na to wyznanie wskazało nieco powyżej 70% respondentów.

Świątecznym obżarstwem i zakupoholizmem grzeszyć zatem powinni tylko regularni katolicy. Niestety mamy wielu „katolików kulturowych”, którzy w swoim mniemaniu nie grzeszą, choć czynią podobnie. Prawdopodobnie to właśnie im brakło mebli po lockdownie, w związku z czym stawili się tłumnie w meblarsko-budowalnych marketach zaraz po ich ponownym otwarciu. Szczerze mówiąc, pandemiczne zamknięcie tych sklepów to przypadek wymagający wnikliwego zbadania osób, które taką decyzję podjęły. Wzbudziło to we mnie szereg freudowskich skojarzeń, choć wiem, że Freud to bajkopisarz. O bogatej wyobraźni. Pewnie u polskich decydentów też mocno ona pracowała.

Zakupoholizm ma również skutki uboczne. Jak wiadomo, po zakupy do centrów handlowych należy przyjechać samochodem, najlepiej w tym samym czasie co inni. W efekcie wszystkie miejsca parkingowe oprócz tych na dachu są zajęte, ale przecież samochodu za dwieście czy trzysta tysięcy nikt na dachu parkował nie będzie. Intrygujące, że wolne są miejsca na płatnym parkingu (choćby przy w Centrum Handlowym Bonarka i pewnie nie tylko tam). Wielu właścicieli limuzyn o masie i wielkości półciężarówek blokuje przejazd innym, byle nie wydać paru złotych na przechowanie samochodu w strzeżonym miejscu. Sugerowałbym zarządcom centrów handlowych wywożenie takich pojazdów na płatny parking do Zakopanego.

Za tydzień kolejna sobota, tym razem po Sylwestrze i Nowym Roku. Oczywiście znowu skończą się ponadstandardowe zakupy z ostatniej soboty i do sklepów ruszą złaknieni, wygłodniali, niedopici, trochę zeszłoroczni, trochę już noworoczni rodacy. Znowu wielu zaparkuje byle gdzie, czyli tam, gdzie nie wolno i jest niebezpiecznie. No, taki kraj. Znowu zrobią zakupy jak na cały miesiąc, tym bardziej że w następnym tygodniu znowu wypada święto – Trzech Króli i jednego Petru.

À propos Trzech Króli i Petru: w tym roku mieliśmy całkiem wolną Wigilię. Wolną od pracy, przynajmniej dla tych, co pracują na etat. SW Research zrobiło badania dla „Rzeczypospolitej”, z których wynika, że wolną Wigilię popiera około 70% badanych. Miejsce zamieszkania ani płeć nie wpływają na opinię w tej sprawie, wyraźne różnice w poglądach natomiast wiążą się z dochodami. Wprowadzenie wolnej Wigilii najlepiej oceniają osoby o dochodach od 3000 do 5000 zł na osobę, prawie ¾ badanych. Istotnie mniejsze poparcie, bo „zaledwie” 60%, wolna Wigilia ma w grupie o dochodach najniższych, do 3000 zł. W grupie najlepiej zarabiających, powyżej 7000 zł na osobę, pomysł ten zyskuje aprobatę 61% badanych. Około 12% popiera wprowadzenie wolnej Wigilii, ale w zamian za odebranie innego dnia wolnego, najczęściej w święto Trzech Króli, czyli święto imienia Petru. Gdy wprowadzano wolne w Trzech Króli, niektórzy też rozważali odebranie innego święta. Nie doszło do tego wtedy ani teraz.

Jak widać, w badaniu brało udział niewielu ultralibertarian, choć jeśli dodać tych, którzy z różnych powodów opowiedzieli się przeciwko wolnej Wigilii, to już jest 23%. Ciekawe, ilu z nich to katolicy, a ilu zakupoholicy.

Wszystkim w Nowym Roku życzę udanych zakupów. Sugeruję jednak nie przesadzać. I pamiętać, że znów nadejdzie wolna Wigilia.

Również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!