Pić albo nie pić. Felieton Adama Jaśkowa (218)

Pić albo nie pić. Felieton Adama Jaśkowa (218)

Chciałbym zobaczyć choć jedną reklamę alkoholu, która nie kojarzy się z relaksem, dobrym samopoczuciem lub sukcesem towarzyskim. Picie alkoholu jest dobre. Przynajmniej w reklamach.

Ten niemalże hamletowski dylemat Polacy (i Polki) rozstrzygnęli już dawno temu. Hamletyzowanie nie leży w naszym narodowym charakterze – o ile coś takiego jak narodowy charakter w ogóle istnieje. Należy oczywiście pić. Pijąc, utrzymujemy Sejm, Senat i Prezydenta RP.

Polaryzacja polityczna społeczeństwa sprzyja piciu, bo aktualnie jedni piją za zdrowie rządu, Sejmu i Senatu – choć może już nieco mniej chętnie – a inni mogą pić za prezydentów (obu), lekko przy tym snusując, niestety już z akcyzą. Rządzący, antycypując niejako zwycięstwo Nawrockiego, opodatkowali jego ulubioną używkę. Od 1 sierpnia, czyli jeszcze przed zaprzysiężeniem (o ile faktycznie ono nastąpi), prezydent elekt pójdzie w koszta.

Tytoń zresztą mamy najtańszy w Europie i najniższą na niego akcyzę. Rząd zaplanował na najbliższe dwa lata podwyżki akcyzy na wyroby tytoniowe, ale nie wiadomo, czy uda się opuścić zaszczytne drugie miejsce w rankingu krajów o najniższych cenach papierosów i wyrobów tytoniowych. Pieniądze od palaczy mogłyby zasilić budżet NFZ, o ile nie zasilą funduszu obronnego. Według danych Ministerstwa Zdrowia pali w Polsce 3% dorosłych (jeśli pozostali nie kłamią). To zresztą i tak wzrost o kilka procent w porównaniu do okresu przed pandemią.

Ale miało być przecież o piciu. Wiele osób zastrzega, że pali tylko przy piciu albo dla towarzystwa. Może powinni mniej pić? Albo zmienić towarzystwo?

Dyskonty prowadzące wojny cenowe walczą ostro o trunkowych klientów. Jeden proponuje 25% rabatu na wybrane alkohole, inny – promocję piwa: sześć butelek w cenie czterech. Reklamy piwa znajdziemy wszędzie: w radio, telewizji, internecie. A tymczasem „reklama piwa nie może (…) posługiwać się skojarzeniami z atrakcyjnością seksualną, relaksem lub wypoczynkiem, nauką lub pracą, a także sukcesem zawodowym lub życiowym. Cechą wspólną wspomnianych elementów (…) jest to, że są celami życiowymi lub cechami, które w potocznej ocenie stanowią gwarancje poczucia spełnienia i satysfakcji. Z kolei spożywanie jakichkolwiek napojów alkoholowych powinno być raczej negatywnie oceniane i przedstawione, tak, by nie było kojarzone z możliwością osiągnięcia sukcesu” (www.targipiwne.pl).

Chciałbym zobaczyć choć jedną reklamę alkoholu, która nie kojarzy się z relaksem, dobrym samopoczuciem lub sukcesem towarzyskim. Picie alkoholu jest dobre. Przynajmniej w reklamach.

W Krakowie jest nieco inaczej. Kraków prześladuje pijących za pomocą nocnej prohibicji. Wprowadzono ją 1 lipca 2023 roku. Dosyć ostrożnie zresztą. Między północą a 5:30 obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu we wszystkich punktach prowadzących sprzedaż napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży. Chodzi więc o wszystkie rodzaje sklepów, łącznie ze stacjami benzynowymi. W rezultacie z miasta zniknęły spotykane powszechnie całodobowe sklepy z alkoholem. Urząd Miasta Krakowa podał dane, z których wynika, że w porównaniu do analogicznego okresu w 2022 roku nastąpił spadek interwencji policji o 47%, a straży miejskiej o 30%.

Czyżby obywatele zaczęli nagle pić oszczędniej? Nie sądzę. Raczej zmienili nawyki na nieco mniej społecznie dolegliwe. Liczba osób, które zostały zmuszone odwiedzić Miejskie Centrum Profilaktyki Uzależnień (ul. Rozrywka 1), spadła w tym samym okresie zaledwie o 2%. Jak myślę, rozsądnie byłoby zmienić nazwę ulicy na jakąś adekwatną do działalności centrum. Ulica Delirium? Albo Białych Myszek?

Warszawa dyskutuje o wprowadzeniu nocnej, „częściowej” prohibicji. Od dawna jednak aktualna stolica nie bierze przykładu ze starej, ale jest swoim własnym światem. Mimo że mieszkańcy w warszawskim barometrze opowiedzieli się (stosunkiem 60% do 30%) za bardziej restrykcyjną wersją miejskiej prohibicji, samorząd Warszawy ociąga się z jej wprowadzeniem. Warszawiacy chcieliby zakazu sprzedaży między godziną 22 a 6 rano. W sumie sam bym popierał kompromis z leciutkim opóźnieniem zakazu na godzinę 23.

Może warto rozważyć również zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych po 23. Skoro nie będą obywatele pić, to i palić nie muszą. Wiem, to może zmniejszyć wpływy do budżetu. Ale czy to dobrze świadczy o kraju, że muszą go utrzymywać alkoholicy i nałogowi palacze? Że o snusowcach nie wspomnę. Nic, tylko zgodnie z sugestią klasyka trzeba zażyć tabaki. Bo skoro dookoła straszny dwór…

Również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!