Zaprawdę powiadam wam, zakupy to jednocześnie i filozofia, i sztuka. Sztuką jest kupić polski sprzęt domowego użytku, choć ten niepolski – podobnie jak meble – może mimo wszystko być polski w tym sensie, że poskładany i zapakowany w Polsce.
Jak wiadomo, filozofia jest dla ludzi, którzy mają czas. Jeśli w dodatku mają pieniądze, to mogą realizować filozofię zakupów. Jeśli pieniędzy nie mają, to nie mają też filozofii ani zakupów. Tak więc tekst o filozofii zakupów jest dla czytelników, których dochody lokują się we właściwej połówce mediany dochodów. Według ostatnich danych GUS (za październik 2024) mediana wynagrodzeń wniosła 6856 PLN brutto. Ci, którzy zarabiają poniżej tej kwoty, nie muszą czytać dalej, chyba że zżerają ich zazdrość z ciekawością.
Nie odkryję oczywiście Ameryki – ta dziś odkrywa się sama i ma całkiem „nowe szaty” jak jej „cesarz” – pisząc, że należy kupować towary dobre i tanie. Choć w sumie chodzi raczej o towary dobre i wyprodukowane jak najbliżej, a jeśli przy okazji są tanie, to fantastycznie.
Tylko czy rzeczywiście mamy szanse na takie zakupy? Wydawać by się mogło, że najłatwiej powinno być z produktami spożywczymi. Piekarni jest teraz bez liku, przynajmniej w większych miastach. Da się więc kupić chleb i bułki pieczone blisko, o ile nie są wypiekane z ciasta mrożonego, bo takie nieraz wędruje na spore odległości. Warto wprawdzie pamiętać, że pieczywo z marketów, zwłaszcza super-, hiper- i dyskontów, nawet jeśli pieczone jest na miejscu, podatkowo może być od nas bardzo odległe. Nawet jednak w markecie lepiej kupić pieczywo upieczone „przed chwilą” niż szczelnie zapakowane o „przedłużonej trwałości”, które mogło przemierzyć dla nas pół Europy.
Równie ostrożnie należy podchodzić do wędlin. W miarę możliwości warto wybierać te, które nie spędziły zbyt wiele czasu w podróży i nie jechały do sklepu dalej niż z sąsiedniego powiatu, a najlepiej żeby zostały przetworzone na terenie naszego województwa. Co niestety nie zawsze oznacza, że mięso na wędliny nie przyjechało z innego województwa, a nawet z innego kraju.
Nie jest też łatwo z warzywami, choć najlepiej pozostać przy krajowych. Nawet ziemniaki polskie z Rumunii są lepsze niż bataty. Patrioci, zwłaszcza ekologiczni, powinni się odzwyczaić od szparagów, awokado, kokosów, jagód chia itp. Borówki nawet amerykańskie mogą być polskie, choć bywają i chilijskie. Tak więc z owocami trzeba uważać, by nie wpaść jak ongiś premier Pawlak, polecający patriotom jabłka, które – jak się okazało – pochodziły z Argentyny. Uważać trzeba również z reklamą. Znak firmowy „Teraz Polska” otrzymały kiedyś soki z Tymbarku. Całkiem słusznie, też polecam (nieodpłatnie), tyle że taki sok grejpfrutowy co najwyżej był w Polsce rozlewany. Za to sok z zielonych bananów składa się (oprócz wody) z soku jabłkowego, więc można go pić patriotycznie.
Z ryb oprócz karpia oczywiście pstrąg. Pstrąg to prawie łosoś, więc tym bardziej można. Jeśli ryby morskie, to tylko z Bałtyku, o ile w Bałtyku są jeszcze jakieś ryby.
Na szczęście nad Bałtykiem jest mleko. W kwestii mleka i jaj jesteśmy potęgą. Pijąc mleko, na pewno pijemy polskie – choć nabiał znowu lepiej wybierać z naszego powiatu lub przynajmniej nie z odległego. Mamy pod Krakowem OSM Skała, też polecam (też bezpłatnie).
Z innymi zakupami już jest gorzej lub jeszcze gorzej. W zasadzie wszystko, w co chcielibyśmy się ubrać, zostało wytworzone i uszyte za granicą. Nawet jeśli ma metkę „zrobione u nas”, wcale to nie znaczy, że zrobione u nas. Ale nawet jeśli taką metkę, nie do końca prawdziwą ma, to i tak lepiej kupić tak ometkowany produkt niż produkt z metką wprost deklarującą, że towar na pewno nie został zrobiony u nas.
Jeszcze gorzej mamy z towarami użytkowymi do domu i ogrodu. O ile meble da się kupić krajowe, to wcale nie muszą być tanie. Z kolei te niekrajowe mogą jednak być wyprodukowane w kraju. Zaprawdę powiadam wam, zakupy to jednocześnie i filozofia, i sztuka. Sztuką jest kupić polski sprzęt domowego użytku, choć ten niepolski – podobnie jak meble – może mimo wszystko być polski w tym sensie, że poskładany i zapakowany w Polsce. Portal agdManiaK zamieścił w 2024 r. tekst Krzysztofa Kulikowskiego, który jak Ariadna prowadzi nas po labiryncie marek i fabryk sektora AGD. Powiem wam, Tezeusz miał łatwiej, nawet biorąc pod uwagę Minotaura.
Z samochodami jest nieco prościej: polskich nie ma i nie będzie. Jest jeszcze w Polsce parę montowni, ale nie wiadomo, jak długo. Tylko z paliwem sprawa jasna: na jakiejkolwiek w Polsce stacji tankujemy, tankujemy paliwa od Orlenu lub Lotosu, tyle że teraz Lotos to Saudi Aramco, więc lepiej tankować na Orlenie. Tym bardziej, że już można.
Jeszcze gorzej rzecz wygląda, jeśli chodzi o media elektroniczne i programy użytkowe. Tu mamy praktycznie same monopole i oligopole. I wszystko niemal od Wielkiego Brata (Wuja?). W tej sferze Ameryka jest wielka, choć może nie tyle Ameryka, co koncerny z siedzibą w USA i pieniędzmi w raju. Podatkowym.
Niestety, kupowanie zabiera dużo energii, czasu i pieniędzy. Rozsądne kupowanie zabiera jeszcze więcej energii, czasu i często jeszcze więcej pieniędzy. Jeśli jednak macie czas i oczywiście pieniądze, próbujcie kupować racjonalnie i lokalnie. A najlepiej w sklepach Społem i innych spółdzielni. Przynajmniej dopóki jeszcze działają.
Również na aristoskr.wordpress.com
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.