Środowisko wiejskie naszego regionu – rolnicy porzucają ziemię i swoje domostwa. Felieton Lucjana Czardybona (2)

Środowisko wiejskie naszego regionu – rolnicy porzucają ziemię i swoje domostwa. Felieton Lucjana Czardybona (2)

Idąc przez opuszczoną wieś, przez krzakami porośnięte pola, mijając na wiejskiej drodze grupki biednych mieszkańców wioski, słysząc dzwon pustego wiejskiego kościółka, pomnijcie moje słowa – za Johnem Donne’em i Hemingwayem powtórzone – i nigdy nie pytajcie: „Komu bije dzwon?”. Bije on nam.

W swoim pierwszym felietonie wyliczyłem najważniejsze plagi, które pochłaniają i dewastują środowisko wiejskie oraz społeczność rolniczą. Są to: porzucanie ziemi, wyludnianie się wsi, ograniczenie różnorodności produktów i usług, pogłębiająca się różnica w poziomie kształcenia i ochrony zdrowia między miastem a wsią, mizeria infrastruktury oraz przestrzegania prawa i estetyki budowlanej we wsiach, obumieranie tradycji, obyczajów, kultury, języka. Coraz ostrzejsze są konflikty interesów pomiędzy rolnikami, myśliwymi a zwierzętami. Wszystko to stanowi równię pochyłą prowadzącą niechybnie do wielorakiej katastrofy.

Są ludzie, którzy twierdzą, że to zjawiska korzystne. Że przybywa terenów zielonych, że pazerna cywilizacja się cofa i robi miejsce dla zwierzątek, którym przecież zabraliśmy ich dom, że żywność możemy kupować od innych, a nie od swoich rozwydrzonych przez Unię rolników, że na terenach wiejskich każdy, kto ma władzę i pieniądze, może budować, co chce i jak chce.

Takie zjawiska i poglądy to rezultat ustawicznego psucia systemu zarządzania społeczeństwem, poniewierania wiedzą, prawem, autorytetami. To rezultat poniechania ustawicznej pracy nad solidnością i solidarnością oraz umiejętnością działania zespołowego we wsiach. To rezultat konfliktowania, hodowania nieufności i szczucia na siebie ludzi – detalicznie i hurtem.

Musimy i możemy to zatrzymać. Każdy ekonomista i każdy socjolog wskaże podstawowe warunki szczęśliwego, dostatniego i spełnionego życia na wsi.

1. Opłacalność. Trzeba zrobić uczciwy i realny rachunek ekonomiczny: oszacować surowce do produkcji, sprzęt i jego eksploatację, energię, podatki, robociznę, inne opłaty, a po drugiej stronie – dochód. Jeśli jest społeczne zapotrzebowanie na jakiś produkt, a on nie wytrzymuje rachunku, musi być dotowany. Nie wolno decydentom stawiać rolników pod ścianą ekonomicznego przymusu i faktów dokonanych. Tak jak obecnie.

2. Stabilność warunków ekonomicznych. Produkcja rolnicza to długie cykle. Niektóre, takie jak produkcja zwierzęca (bydło, trzoda, owce, kozy, konie), produkcja sadownicza i ogrodnicza, trwają dziesiątki lat i wymagają znacznych nakładów (często funduszów pożyczonych), spłacanych potem przez kolejne dziesiątki lat. Jeśli państwo i organizacje współpracujące ze wsią i z niej żyjące zapomną o swych obowiązkach, będą katastrofy, a czasem samobójstwa bankrutów.

3. Wykształcenie, wiedza, kompetencje. Ludzie, którzy w imię zamiłowania do życia rolnika, w imię patriotyzmu, odpowiedzialności przed Bogiem i historią oraz z przywiązania do miejsca urodzenia decydują się pozostać na ojcowiźnie, powinni dla dobra wszystkich mieć dostęp do rzetelnej edukacji. A jest to wiedza bardzo obszerna. Gospodarz w swym gospodarstwie jest planistą, ekonomistą, mechanikiem, hodowcą, weterynarzem, uczestnikiem współdziałania z innymi rolnikami. Z przykrością stwierdzam bardzo niski i coraz gorszy poziom nauczania w szkołach rolniczych. Ma ta nauka słaby związek z rzeczywistością. A przecież rolnik powinien z takiego źródła wiedzy czerpać przez całe życie.

4. Wsparcie organizacyjne. Są ludzie szczególnie utalentowani, jak pewien rolnik spod Krakowa, który przyjmował na swoim polu delegację z Warszawy, a wkrótce jechał z nimi do stolicy, aby jako premier rządu kierować z wielkim powodzeniem ojczyzną. Nie każdy jest jednak Wincentym Witosem. Organizatorzy życia wsi i pomyślności jej mieszkańców – jeśli ich brak wśród swoich – powinni przyjść z zewnątrz.

5. Pielęgnowanie opinii i wiedzy o wsi u pozawiejskiej części społeczności należy powierzać ludziom uczciwym, dobrym i w dostatecznym stopniu kompetentnym. Obecnie wypowiedzi na ten temat są często przyczyną irytacji, żalu, gniewu, wesołości,  kpiny.

6. I na koniec: żniwo obfite, lecz żniwiarzy mało. Jak by to było wspaniale, gdyby dobre duszki z miast poszły na wieś i spisały wszystkie opuszczone ziemie, określiły ich dokładne geodezyjne lokalizacje i od właścicieli uzyskały zgodę na użytkowanie – za dobrą odpłatnością. Znajdą się ludzie, którym się jeszcze chce. Jak by to było wspaniale, zrekrutować po wsiach znaczącą liczbę chętnych do nauki różnorodnego użytkowania ziemi oraz przetwarzania żywności. Jak by to było wspaniale, znaleźć drużynę komandosów, która by nie pominęła żadnej okazji do napisania wniosku, choćby do samego diabła, o pomoc finansową dla rolników i przetwórców.

Mamy fundację: www.fundacja-roj.pl – kto chętny, pomożemy. Z pazerności na życie, z umiłowania bliźnich, z potrzeby dobrych uczynków.
Idąc przez opuszczoną wieś, przez krzakami porośnięte pola, mijając na drodze biednych mieszkańców wioski, słysząc dzwon pustego wiejskiego kościółka, pomnijcie moje słowa – za Johnem Donne’em i Hemingwayem powtórzone: żaden człowiek nie jest samoistną wyspą, każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jakby morze pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem częścią ludzkości. Przeto nigdy nie pytaj: „Komu bije dzwon?”.

Bije on tobie.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!