To złoty sen Macierewicza, broniącego jak Rejtan korytarzy TVP, a równocześnie koszmarna rzeczywistość PiS-owskich muz informacji i dziennikarstwa. Na barykadzie pierwszy parówkarz Polski, co to spisek udowodnił tak pięknie, a w tle odcięte od wizji patriotki lamentujące jak chór greckiej tragedii. A naród ogląda, słucha i ma kolejną dramę w wykonaniu PiS-owskich talentów i wielkich postaci dramatycznych.
Szok i niedowierzanie. Pani Edyta Lewandowska rozpacza na platformie X, że już nie chcą jej kojących wiadomości, że już ją usunięto. A przecież tak rzetelnie pracowała, tak sumiennie się uwijała od świtu do nocy. Przyszło złe i ją zwolniło. Zły duch nowych czasów. Zmiotło panią Edytkę, tak jak pozostałych jej kolegów i koleżanki. Nie ma, nie ma już dawnej TVP. Pozostała zaduma i rozpacz. I pozostała jeszcze walka.
Ach, jacy dzielni są politycy z PiS-owskiej ekipy uderzeniowej! Wpadli na Woronicza jak zastępy anielskie, niosąc sprawiedliwość. Przejęci misją, pewni, że media są najważniejsze. Poselska interwencja: przykuć się do kamery i nie ustąpić ani o krok. Nadchodzą kolejne wybory, a jak się kamerę z rąk wypuści, to jeszcze zostanie skierowana, gdzie nie trzeba. Wie to każde dziecko, a chłopcy i dziewczynki z PiS-u mają nawet w tym względzie szczególne doświadczenie.
Przez osiem lat telewizja polska niczym koreańska szczekaczka tworzyła już nie tylko propagandę, ale i alternatywną rzeczywistość. To tam Tusk – wszechobecne zło z Brukseli – mówił po niemiecku, powtarzając wprawdzie wciąż te same słowa, ale słowa niewątpliwie niemieckie. To tam dziadek z Wermachtu i całusy z Putinem serwowane dniem i nocą. Tam programy prowadzone przez takie boginie medialne jak pani Ogórek (Miller, pamiętamy i nie rozumiemy!), wygłaszające prawdy oświecone. A że ani blond anioł o poglądach mocno dopasowanych do rządzącej koniunktury, ani hebanowa wyrocznia nie grzeszyły inteligencją, to i poziom indoktrynacji był momentami zabawny.
Zasadą numer jeden w TVP było powtórzenie. Wiadomo, największa głupota powtarzana tysiąc razy stanie się prawdą. Wiedza to wprawdzie przedszkolna i dobrze się sprawdza w odniesieniu do osób nienawykłych do myślenia, ale jak pokazało TVP, zawsze warto zastosować. Zasada numer dwa: wziąć cytat, najlepiej z TVN, i puścić go bez kontekstu, za to z odpowiednim komentarzem. To już bardziej subtelne modelowanie rzeczywistości, wymagające odrobiny inteligencji. Gdy robi się to tak jak w programie „Jak oni kłamią”, może się okazać, że nic z tego nie wynika oprócz wybałuszonych oczu prowadzącego, które mają sugerować, że właśnie pokazano nam coś okropnego. Zasada numer trzy: zatrudnić ludzi błyskotliwych, by z nutką ironii i kpiny komentowali i tłumaczyli, co widzimy i słyszymy. Ciekawy pomysł, tylko trzeba mieć tych błyskotliwych ludzi. Przekonanie, że jest się osobą piękną i błyskotliwą, nikogo jeszcze taką osobą nie czyni.
Od kilku dni trwa lament na platformie X, a w budynku na Woronicza PiS spełnia swoje najbardziej heroiczne sny. Wreszcie można się wykazać. Macierewicz prawie się popłakał z radości, kiedy mógł stanąć na środku korytarza i zablokować (własną piersią!) idącego do pracy dziennikarza. Obecna władza – mam wrażenie – postanowiła jakoś ulżyć pisiorkom, którzy w ławach poselskich wili się jak piskorze i cierpieli srodze, że nie są już przy korycie. Żeby więc dzieciom nie było tak źle, mama wysłała je do piaskownicy. Wiadomo – żeby dziecko w szkole wysiedziało prosto, musi czasami się wybiegać, wyszaleć, wiaderko w piaskownicy zabrać koledze i cieszyć się łupem, aż mama odda łup właścicielowi. Rządzący wypuścili zatem pisiorki z poselskich ław, żeby sobie troszeczkę ulżyli. Jak chłopcy z PiS pohulają na Woronicza, poziom frustracji im spadnie. Będą mogli spokojnie śnić, że jednak przykuli się do kamery, zablokowali drzwi, nie pozwolili poruszać się po korytarzach swobodnie. Oto zostali bohaterami. Bohaterskimi bohaterami. W zasadzie to super bohaterskimi bohaterami bohaterów. I o to chodziło. Potem grzecznie wrócą i może wysiedzą prosto kolejne dwie sesje sejmowe.
Mały wielki wódz Kocia Stopa uwielbia wojnę. Ze stołeczka zawsze tak żwawo przeskakuje na podium, by zagrzewać do boju. Co miesięcznica ruszał w szale walecznym. W Sejmie wykazywał się szarżami i ułańską fantazją. Kolejna wojna jest mu potrzebna jak powietrze. Już się zaczęło robić ciężko, bo za spokojnie. Jak by nie ugryzł, po złych siłach ciemności spływało to jak – za przeproszeniem – po kaczce. A tu taka gratka! Można szablę w dłoń i na bolszewika, bić moskala, atakować Niemca. I strateg wielki obmyślił najazd na budynki TVP i ich okupację. Godne to i wielkiego polityka, i przedniego woja. Pędzi, działa, nie poddaje się, wznosi bojowe okrzyki.
Kolejny dzień sprzątania po PiS-ie to kolejna próba dla racjonalnego, zdroworozsądkowego myślenia. Miotający się po budynku telewizji polskiej poprzedni rząd naszego kraju sam wystawia sobie opinię. Że było źle, wiedzieliśmy wszyscy, ale jak bardzo źle, widać dopiero teraz. Jakoś tak bowiem dziwnie pewnie biegają po Woronicza pisiorki, jakoś tak dokładnie wiedzą, gdzie kto siedział i co czytał. Pełna diagnoza, i to na naszych oczach. Niepokoi tylko to, że partia zbudowana na nienawiści i walce z wiatrakami dostaje nową pożywkę dla swoich urojeń i mitologii: zagrożenie wolności słowa. Macierewicz pewnie marzy, żeby ktoś go wywlókł z budynku telewizji. Miałby chłopak uciechę do końca życia, gdyby tak wreszcie ktoś dał mu w gębę i zrobił z niego męczennika. I to właśnie jest najgroźniejsze, gdy mali ludzie miotają się po instytucjach państwowych z nadzieją na męczeństwo, licząc, że coś się wydarzy. A jak się nie wydarzy, to sami sobie sfabrykują, już oni to potrafią.
Tylko że my w tym kraju nad Wisłą już zdecydowanie nie potrzebujemy ani szaleństwa, ani mitów smoleńskich. Przydałoby się choć trochę normalności.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.