W Polsce kobiet tak jakby nie było. Rządzący od lat prowadzą antykobiecą politykę, co widać po przemocy instytucjonalnej. W moim felietonie o kobietach i stanie zagrożenia, z jakim dzisiaj muszą w naszym kraju zmagać się kobiety.
Rafał P., były radny PiS, znęcał się nad swoją żoną. Sprawa w końcu trafiła do mediów, a potem do sądu, i kobieta mogła wreszcie uwolnić się od swojego kata. Droga do wolności nie była jednak łatwa: po latach psychicznych i fizycznych cierpień przesłuchania sądowe i sama rozprawa musiały dodatkowo odbić się na zdrowiu.
Michał A., syn posłanki PiS, znęcał się nad swoją byłą dziewczyną. Nagrał telefonem, jak katuje ją jego obecna dziewczyna. Na razie sprawę bada policja, a agresorzy mają zakaz zbliżania się do ofiary.
Na wyspie Kos zabito młodą dziewczynę. O Anastazji i dramacie jej rodziny można przeczytać na różnych portalach i w rozmaitych gazetach. Internauci już rozstrzygnęli: to jej wina, mogła nie pić z obcymi mężczyznami, mogła zostać w domu.
W szpitalu im. Jana Pawła II w Nowym Targu zmarła pani Dorota. Doznała wstrząsu septycznego. Do szpitala trafiła, gdy odeszły jej wody płodowe.
Pozornie to odmienne herstorie. Żona w toksycznym związku doświadczająca przemocy domowej. Dziewczyna zaatakowana przez swojego byłego chłopaka i jego koleżankę. Dziewczyna zabita przez przypadkowo spotkanych mężczyzn. Kobieta, która umarła w szpitalu, ponieważ nie zapewniono jej odpowiedniej opieki medycznej. Jest tu jednak element wspólny. W XXI wieku w kraju europejskim rozwinął się system polityki antykobiecej. Polska stała się krajem, w którym kobiet się nie szanuje i nie zabezpiecza ich podstawowych praw i potrzeb. PiS i prawicowe ugrupowania doprowadziły do sytuacji, w której bycie kobietą to stan podwyższonego ryzyka. Wymienione przeze mnie tragedie nie wydarzyły się poza kontekstem kulturowym. Polityka PiS redukująca kobiety do roli maszynek do rodzenia, ewentualnie do głosowania, pozwoliła rozrosnąć się nienawiści i pogardzie, deprecjonując życie i zdrowie kobiety.
PiS od dawna walczy z konwencją (stambulską) o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej. Z Funduszu Sprawiedliwości, który miał umożliwiać wspieranie osób doświadczających przemocy, minister Ziobro upiekł kiełbasę wyborczą, rozdając kołom gospodyń wiejskich pieniądze na gofrownice i garnki. Przekaz płynący z ministerstwa sprawiedliwości i całego rządu jest jasny: przemoc nie jest problemem. Konwencja antyprzemocowa interpretowana przez PiS jako zagrożenie rodziny to drwina z praw kobiet i ich bezpieczeństwa.
Orzeczenie tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego likwidujące dostępność aborcji w Polsce doprowadziło do tego, że lekarze zamiast leczyć i ratować życie kobiet w ciąży, wolą unikać kłopotów i czekać na „naturalne” rozwiązanie. Śmierć kolejnej kobiety, której nikt nie pomógł mimo oczywistego zagrożenia jej zdrowia, pokazuje, że najważniejszy jest święty spokój i bezpieczeństwo lekarza. Płód i tak nie miał szans na rozwój, ale ciąża jest dzisiaj w Polsce stanem nietykalności medycznej. Kobieta się nie liczy. Liczą się zasady narzucone przez PiS. W takich warunkach przemocowcy czują się bezkarni.
Deprecjacja kobiet wynikająca z politycznego przekazu, nierzadko wzmacniania przez kazania i postawę kościoła, sprawia, że wracamy do świata zaściankowego i męskocentrycznego. To dlatego szowiniści i strażniczki patriarchalnego porządku pozwalają sobie na coraz bardziej niewybredne komentarze. Osoba doświadczająca przemocy nie może szukać wsparcia społecznego. To ona jest winna. „Mogła nie pić”, „mogła wieczorem z domu nie wychodzić”, „mogła nie rozmawiać z obcymi mężczyznami”, „mogła nie szaleć”, „skoro jest dorosła, powinna być odpowiedzialna”, „porządnym kobietom takie rzeczy się nie zdarzają” – te komentarze pod informacjami o śmierci Anastazji pokazują, jak szowinizm i patriarchalizm rządzą w świadomości społecznej. To wielka wygrana PiS.
Przed nami kolejne wybory do parlamentu. Już dzisiaj wszyscy się martwimy, co będzie i w jaki sposób zdołamy posprzątać ten wielki bałagan po PiS. W zasadzie nie ma dziedziny, która by nie została zdemolowana przez obecną partię rządzącą. Naprawa instytucji to jedno, ale trzeba też będzie zmierzyć się z polską mentalnością. Przez lata panowania PiS wydobyło z naszych współobywateli i współobywatelek to, co najgorsze: nienawiść i pogardę wobec drugiego. To nasze największe zagrożenie. Pogarda wobec kobiet prowadzi do bezpośredniego lub pośredniego kobietobójstwa. Najpierw mamy politykę ministra, który wykorzystuje Fundusz Sprawiedliwości do wyborczych tańców, następnie orzeczenie tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego, któremu przewodzi odkrycie towarzyskie zapatrzone w prezesa, a na koniec społeczny hejt wobec osoby doświadczającej przemocy.
Najbliższe wybory są dla nas kluczowe. Prawdziwa praca powinna jednak zacząć się już teraz. Jeżeli nie przywrócimy szacunku dla kobiet, jeżeli nie będziemy podchodzić z powagą do praw człowieka bez względu na jego płeć, wciąż grozi nam świat nienawiści i powtórka z obecnych rządów. Pogarda wobec kogokolwiek to wspaniałe podglebie dla kolejnych Kaczyńskich. Sprawa kobiet nie jest bowiem tylko sprawą feminizmu, to kwestia przyszłości nas wszystkich.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.