Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jak zawsze działa. Styczeń należy do ludzi dobrej woli. Szkoda tylko, że wraca problem petard. Dlaczego pomagając, chcemy krzywdzić innych? Czas najwyższy, by wobec kryzysu klimatycznego i VI wielkiego wymierania zwierząt nasze działania nakierowane były nie tylko na ratowanie człowieka, ale i świata. Można zacząć od małych gestów i zmiany przyzwyczajeń – i o tym jest mój dzisiejszy felieton.
„O godzinie 20:00 w finałową niedzielę zapraszamy wszystkich do udziału w happeningu pt. «Światełko do Nieba». W tej jednej chwili prosimy wszystkich, którym bliskie są idee WOŚP, o wysłanie w stronę nieba, czyli w kierunku Dobrych Aniołów, światełka w postaci np. zapalonej zapałki, świeczki, pochodni czy sztucznych ogni”. To komunikat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (https://www.wosp.org.pl/final). Komunikat tragiczny.
Przerażające, jak bardzo zapominamy o innych, jak zamykamy się we własnych działaniach i potrzebach. A przecież można dawać radość i nadzieję, nikogo i niczego nie niszcząc. Sam Owsiak w zeszłym roku deklarował – choć z wielkimi oporami i żalem – że podczas finału WOŚP sztucznych ogni już nie będzie. Widać jednak, że nie do końca zrozumiał, o co chodzi. To, że Owsiak i stworzona przez niego organizacja chcą pomagać, wiemy wszyscy. To, że Orkiestra dokonuje cudów i daje wielu osobom szansę na wyzdrowienie, też jest oczywiste. Niejeden szpital zyskał dzięki temu specjalistyczny sprzęt i wsparcie. Uratowano niejednego pacjenta. Szkoda tylko, że to wielkie serce nie bije równie mocno dla ludzi i dla zwierząt.
Europosłanka Sylwia Spurek w mądrym apelu mówi o ludziach nadwrażliwych na dźwięk, o chorych, którym wybuchy petard przynoszą jedynie traumę. Mówi też o zwierzętach. Jest to bardzo ważny głos, w który wszyscy powinniśmy się wsłuchać. Zwierzęta pozaludzkie, mające słuch o wiele lepszy od naszego, wciąż nie doszły do siebie po eksplozji decybeli i kolorów w noc sylwestrową. Nadal są leczone z powodu kłopotów kardiologicznych albo poszukiwane przez zrozpaczonych ludzi, którym uciekły w panice. Zaraz po nocy sylwestrowej można było zobaczyć martwe ptaki, które w przerażeniu wpadły na przeszkody, straciły orientację, umarły w locie. Minęło zaledwie 29 dni, a my już chcemy fundować zwierzętom kolejne męczarnie.
Działanie dla dobra innych nie może się wiązać z krzywdą i wykluczaniem. Pomoc nie jest pomocą, kiedy jeden ją dostaje, a drugi cierpi. Rozumiem, że w zamyśle organizatorów WOŚP sztuczne ognie mają przyciągać uwagę (ale czy dotychczasowa uwaga nie wystarczy?), uhonorować wolontariuszy i zapewnić zabawę. Dlaczego jednak nie można tego zrobić bez fajerwerków? W wielu miastach „Światełko do Nieba” przypomni uchodźcom i uchodźczyniom z Ukrainy, czym jest kanonada i bombardowanie. Zwierzęta będą znowu czekać w przerażeniu na koniec swojego świata. Znowu zaśmiecimy środowisko niepotrzebnym świętowaniem.
Piękne idee potrzebują pięknej oprawy. Wygrać z sepsą można bez przegrywania sprawy ekologii i dobrostanu zwierząt. Międzynarodowa organizacja Food not Bombs (http://foodnotbombs.net/new_site/) od lat wspiera osoby w kryzysie bezdomności, m.in. poprzez regularnie przygotowywane dla nich wegańskie obiady – wegańskie właśnie dlatego, by pomagając jednym, nie krzywdzić drugich, by osoby w potrzebie wesprzeć bez mordowania i katowania zwierząt.
„Jak zwykle wspieram całą inicjatywę, ale też jak co roku apeluję, żeby nie strzelać, nie puszczać fajerwerków i petard. Uszanujmy potrzeby osób w spektrum autyzmu, z nadwrażliwością sensoryczną, osób starszych, a także zwierząt dzikich i domowych. Pamiętajmy również o uchodźcach i uchodźczyniach z Ukrainy, którym takie dźwięki mogą się kojarzyć z wojną”. Te słowa Sylwii Spurek najlepiej tłumaczą, jakim zagrożeniem może być zabawa nieodpowiedzialna, pomoc ślepa na czyjąś krzywdę. WOŚP to już tradycja, i to tradycja międzynarodowa, czas zatem, by jej działanie stało się holistyczne i obejmowało zmianę naszych negatywnych przyzwyczajeń. Można się bawić, można świętować i można pomagać bez szkody dla innych. Wystarczy tylko zrozumieć, co oznaczają niektóre nasze gesty.
Dzisiaj światełko do nieba nie jest nam potrzebne. Niepotrzebne są nam głośne i puste symbole. Dzisiaj, w dobie kryzysu klimatycznego i wielkiego wymierania zwierząt, potrzebna jest nam empatia. Skoro potrafimy się tak angażować w działania WOŚP, zapewne potrafimy też być współczujący i otwarci na bezbronność innych. Czas na krok kolejny: na empatię wobec świata i zwierząt pozaludzkich. Cały świat patrzy na WOŚP. Wiele osób uczy się empatii od tej właśnie organizacji, a to zobowiązuje do szczególnej uważności. Tej ekologicznej zwłaszcza.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.