Eurofile i patrioci. Felieton Joanny Hańderek (100)

Eurofile i patrioci. Felieton Joanny Hańderek (100)

Już niebawem święta. Czekam, aż PiS przemówi ludzkim głosem. I pewnie się nie doczekam, skoro do boju ruszają, jak zawsze, rycerze wielkich spraw Ziobry i naszej narodowej autonomii. Wolność? Ale wolność do czego? Do polexitu?

No i już wiemy. Polacy nie dzielą się na gorszy sort i panów, ale na „dwa przeciwstawne stronnictwa i bloki”: polskich patriotów oraz eurofilów i federastów. Tak to u nas wygląda. Na szczęście dzielny poseł Piotr Sak nie tylko rozpoznał ów podział, ale celnie go również zdekonstruował i dał nam nadzieję na pokonanie złego plemienia. Okazuje się bowiem, że eurofile i federaści to nikt inny jak Donald Tusk, przewodnicząca Europarlamentu Ursula von der Leyen, Niemcy, opozycja i wszelkiej maści agitatorzy zgniłego Zachodu (tej Europy, która na dworcu w Wiedniu tak się nie spodobała Jarosławowi Kaczyńskiemu). Patrioci natomiast szanują naród, suwerenność i konstytucję (tę, której jeszcze nie ogłoszono, ale która zapewne tkwi już napisana w całości w umyśle Ziobry). Patrioci generalnie to wspaniali ludzie, którzy muszą nieustannie walczyć z wrogiem. Lista nieprzyjaciół jest długa – ot, choćby polscy sędziowie nie chcą przystać na to, co w głowie Ziobry, i uparcie trzymają się tego, co w konstytucji i kodeksach prawnych.

Dzielny poseł Sak nie czarował, nie kokietował, ale prosto od serca zwracał się do burzycieli, co to by chcieli przestrzegać jakichś traktatów wyimaginowanej wspólnoty czy słusznie minionego porządku w naszym kraju. Eurofile nie widzą i nie wiedzą, że mamy już nowy ład i liczy się to, co zarządzono na Nowogrodzkiej, a pobłogosławiono na Żoliborzu. I czyż nie brzmi to swojsko? Taka Nowogrodzka dźwięczy nową nadzieją, a nie jakaś tam stara Bruksela. Taki Żoliborz, zielony Żoliborz, jest nasz, w naszej Warszawie, którą niszczyli źli Niemcy. Wara więc eurofilom od polskiej stolicy! Polacy nie gęsi i Wanda nie chciała Niemca, więc my teraz Ziobrę obronimy. Amen.

W tym wszystkim rycerz sprawiedliwości i prawości Sak wytknął, słusznie wielce, że patrioci grzecznie się tłumaczą, a zła Bruksela i eurofilia, czyli Tusk-opozycja-lewica, nie. Nie tłumaczą się owi źli ludzie, dlaczego wciąż trzymają z Krzyżakami, a myśmy ich pokonali, z nazistami, a myśmy ich zwyciężyli, z filarami dyktatury, a myśmy przecież już się dogadali (sami ze sobą).

W płomiennej mowie obrońcy Ziobry było wszystko: zła Bruksela, naziści, Niemcy, nawet zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny – cały wyśniony pakiet. I byłby to popis krasomówstwa, tandetnej socjotechniki i pokrętnej retoryki łączący dowolne fakty, byłaby to posągowa mowa z serca i głowy, gdyby nie jeden szczegół: nie działo się to w kabarecie ani ulicznej pyskówce, ale w Sejmie Rzeczpospolitej Polskiej. Wybrany przez obywateli poseł przerzucał winy obozu rządzącego na opozycję i Unię Europejską. To już nie zabieg retoryczny ani zwyczajna figura przeniesienia odpowiedzialności z „nas” na „onych”, ale kolejne kłamstwa i budowanie polexitu. To kolejny krok w przyzwyczajaniu społeczeństwa do tego, że prawo stanowią rządzący, że konstytucja jest taka, jaką wyobrażają sobie ludzie PiS, że praworządność to kwestia interpretacji, a nie przestrzegania zapisów prawnych.

W cynizmie takich ludzi jak Ziobro i jego wiernopoddańczy sprzymierzeńcy tkwi ogromne niebezpieczeństwo. Jeżeli w Sejmie dopuszcza się tak jawną manipulację faktami, takie szczucie na ludzi walczących o zachowywanie prawa, to i prawo zaczyna samo być traktowane jak gra planszowa. Ruch do przodu, ruch w bok, zasady obowiązują tego, kto rozdaje pionki. Wypowiedzi Saka i innych ziobrystów utrwalają pogląd, że praworządność się nie liczy, istotne jest to, kto „nasz”, kto „polski”.

Kaczyńskiemu i jego wyznawcom od dawna marzy się wyjście z Unii Europejskiej. Strach przed prawem, konstytucją, praworządnością mają wpisane w swoje polityczne DNA, ponieważ w systemie prawdziwie demokratycznym działać bez żadnego trybu nie można, a bezczelne manipulacje i kłamstwa są niedopuszczalne.

Przemówienie posła Saka jeszcze długo będzie budzić grozę. To zapowiedź polexitu – kolejny mocny dowód, że PiS-owi z Unią Europejską nie jest po drodze, że ciągnie ich do totalitaryzmu i propagandy orwellowskiego świata. Słuchając popisów erystycznych Saka, myślałam: przecież Orwell podkreślał, że jego książki to diagnoza totalitarnej władzy, a nie instrukcja obsługi dla królestw i królów wykarmionych na nienawiści i fobii wobec świata.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!