Miałam sen. Sen był bardzo wyraźny. Czułam się w nim szczęśliwa i całkowicie bezpieczna. Otulona troską innych ludzi. Nie martwiłam się o swoją przyszłość ani o przyszłość mojej rodziny.
Radośnie i z pełnym spokojem patrzyłam na kraj, w którym żyję. Kraj piękny i bogaty, w którym ludzie wiedzą, jak osiągnąć sukces, i podejmują właściwe decyzje.
W moim śnie Polska była krajem mądrym, poważanym przez inne narody wewnątrz europejskiej rodziny i w świecie. Jej obywatele potrafili wykorzystywać szanse wynikające z jej położenia i zasobów.
Polacy wspierali się nawzajem, aby wspólnie osiągać cele, których nie udałoby się osiągnąć w pojedynkę. Dzięki ich przedsiębiorczości i pracowitości kraj był silny i stabilny gospodarczo. Grupa wyspecjalizowanych ekonomistów zarządzająca finansami dbała, by inflacja była pod kontrolą, a przyrost PKB należał do najwyższych w Europie. Innymi słowy, mądre głowy troszczyły się o to, by Polakom żyło się dostatnio.
Na eksponowanych stanowiskach stali ludzie o nieposzlakowanej opinii będący ekspertami w swoich dziedzinach. Ich działania były podyktowane dobrem ogółu, a nie partykularnym interesem. Liderzy wiedli swój lud ku światłej, nowoczesnej przyszłości.
W tej wyśnionej Polsce nigdy nie łamano zasad demokracji. Trójpodział władzy, konstytucja i prawa obywatelskie były święte i nienaruszalne. Wszyscy robili to, co do nich należało, i to, co umieli najlepiej. Politycy nie wchodzili w kompetencje sędziów, lekarzy czy ekonomistów.
Służba zdrowia wreszcie działała prawidłowo. Nie było kolejek do specjalistów i wszyscy czuli się doskonale zaopiekowani.
Energetyka Polski w moim śnie oparta była w 70% na źródłach odnawialnych, a wszelkie inwestycje rozpatrywano pod kątem ekologicznego zrównoważonego rozwoju.
Szacunek dla innych ludzi, zwierząt, a także drzew, wody i powietrza wpajano od najmłodszych lat wszystkim szanującym się nawzajem obywatelom. Edukacja na najwyższym możliwym poziomie była dostępna dla dzieci zarówno w wielkich miastach, jak i w małych wioskach.
35% powierzchni kraju oddano w moim śnie przyrodzie i ograniczono tam ingerencję człowieka. Rzekom pozwolono tworzyć rozlewiska i bagna, a bioróżnorodność jeszcze nigdy nie była tak wielka. Wzięto pod ochronę pszczoły i innych zapylaczy i zrewitalizowano łąki, aby mogły wyżywić owady. Rolnictwo uczłowieczono, hodowla i uprawa były zgodne z zasadą poszanowania przyrody. Nawozy i środki ochrony roślin, które tak fatalnie wpływają na naszą planetę, ograniczono i przeszkolono ich użytkowników.
Piękna, bogata i bezpieczna Polska była na wyciągnięcie ręki.
A potem się obudziłam.
Czy naprawdę mój sen nie mógłby się ziścić? Czyż wszyscy nie chcemy tego samego?
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.