Polscy politycy, jeśli chodzi o przestrzeganie przepisów prawa (zaznaczam z ostrożności procesowej, że piszę wyłącznie o prawie drogowym), nie dają dobrego przykładu. Są raczej odbiciem polskiej normy – z tym że znacznie rzadziej okazują skruchę, za to częściej unikają kary.
Jak wynika z danych policji, w 2021 roku w czasie kontroli stwierdzono 101 892 przypadki kierowania pojazdami pod wpływem alkoholu. To o 2 951 przypadków więcej niż rok wcześniej. Wiem, to nie jest kraj do życia na trzeźwo. No sorry, taki mamy klimat (autor znany).
Klimat nie zmusza do wsiadania za kierownicę pojazdu mechanicznego pod wpływem substancji umożliwiającej przeżycie. No, chyba że pojazd jest klimatyzowany (brawa – żart klimatyczny). Chyba że to wpływ tego freudowskiego (po)pędu ku śmierci. Pędzący nie wiedzą zapewne, że większość kierowców wychodzi z wypadku z życiem, nawet jeśli są pod wpływem. Co innego trafieni przez nich spacerowicze.
I cykliści. Cykliści też bywają pod wpływem Tanatosa lub innym. Oni jednak stanowią zagrożenie głównie dla siebie oraz, co oczywiste, dla spacerowiczów, choć większym zagrożeniem dla pieszych bywają szosowi czy raczej ścieżkowi sprinterzy, których niestety wśród cyklistów nie brakuje.
Na tym tle przypadek posła z Poznania, który prowadził, tzn. jechał na rowerze, pod wpływem, jest wart odnotowania. Policja zatrzymała posła jadącego po ulicy slalomem, czyli dosyć ryzykownie. W dodatku nie miał kasku i przedniego światełka. Nie pozwolił na zbadanie go alkomatem, zasłonił się immunitetem. Poseł okazał się znany poznańskiej policji, co – jak sądzę – dobrze o policji świadczy. Przy okazji prawdopodobnie doszło do kilku niespodziewanych, cudownych nawet wydarzeń. W cudowny sposób o wydarzeniu dowiedziała się Telewizja Polska, która poprosiła policję o nagranie z wydarzenia. Jak się okazało, kamerki osobiste wszystkich policjantów cudownie działały – w odróżnieniu od lampki rowerowej posła. A skoro już TVP(Info) cudownie dowiedziała się o wydarzeniu z udziałem posła, to oczywiście policja nie mogła oprzeć się prośbie o udostępnienie nagrania z incydentu. Rozanielona TVP(Info) nagranie opublikowała. Na stronie TVP filmik sponsoruje McDonald, którego produkty nie zawierają alkoholu nawet w wersji „big”.
Po incydencie poseł Sterczewski przeprosił za swoje zachowanie i obiecał złożyć stosowne wyjaśnienia oraz dobrowolnie poddać się karze. Dla niektórych taka reakcja posła też ma niejaką aurę cudowności, a już na pewno nie należy do katalogu zachowań, do którego niestety przywykliśmy. Posłowie, którym zdarza się naruszać przepisy (oczywiście, jedynie ruchu drogowego), a którzy należą do ugrupowania władzy, zwykle bagatelizują sprawę, nawet jeśli pojazd porusza się z prędkością uniemożliwiająca dogonienie go nie tylko przez pieszego policjanta, ale nawet przez większość zmotoryzowanych patroli. Poseł Lech Kołakowski z PiS-u nie stracił prawa jazdy, choć jechał przez teren zabudowany z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę. Według oficjalnych informacji policjanci nie odebrali mu dokumentu, bo poseł nie miał go ze sobą.
Co łączy obu posłów ? Chyba to, że obaj byli znali policji. Dlatego przypadek jednego pokazała telewizja, a drugi zachował prawo jazdy. Podobno jednak nie na długo.
Polscy politycy, jeśli chodzi o przestrzeganie przepisów prawa (zaznaczam z ostrożności procesowej, że piszę wyłącznie o prawie drogowym), nie dają dobrego przykładu. Są raczej odbiciem polskiej normy – z tym że znacznie rzadziej okazują skruchę, za to częściej unikają kary. Liderami w tej rywalizacji są ostatnio Jacek Kurski i Antoni Macierewicz. Choć swoją cegiełkę mandatową dołożył niedawno i Donald Tusk, udowadniając wszystkim, że to jego wina.
Wracając do cudownego działania i niedziałania kamer, trzeba przyznać, że poseł Sterczewski miał dużo szczęścia. Zdarza się bowiem u policjantów, że usterki kamer zbiegają się z nieszczęśliwymi wypadkami w trakcie interwencji. Lepiej jest więc – nie tylko dla posłów – jeśli dzięki działającym kamerkom zatrzymany staje się atrakcją telewizji bądź Internetu, niż gdyby niespodziewany defekt kamer miał mu trwale zaszkodzić.
A na zakończenie przypomnę najsłynniejszy defekt związany z nagraniami z wypadku, w którym uczestniczyła Beata Szydło, jako premier, w 2017 roku. Płytę uszkodzono w taki cudowny sposób, że nawet eksperci nie byli w stanie odzyskać nagrań. Prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie w sprawie ustalenia przyczyny trwałego uszkodzenia płyty. Czyż to nie cud? Tylko nie jestem pewny, czy cud w kwestii uszkodzenia płyty, czy umorzenia postępowania. W wyniku cudu nigdy się nie dowiemy, na jakim sygnale jechał samochód z ówczesną panią premier.
Pointa? Na rowerze należy jeździć ostrożnie, w kasku i raczej na trzeźwo. Tym bardziej jeśli się nie ma w dyspozycji immunitetu.
Pointa druga. Politykom rządzącej partii częściej sprzyjają cuda, bo przecież nie pobłażliwość policji czy prokuratury.
Pointa trzecia. Mając w pamięci, że nie jest to kraj do życia na trzeźwo, warto – zanim się przystąpi do robienia czegokolwiek, nawet niekoniecznie czegoś poważnego – wcześniej wytrzeźwieć.
również na aristoskr.wordpress.com
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.