W moim dzisiejszym felietonie o konsekwencjach obojętności i o pewnym zadziwiającym fakcie: zawsze gdy myślimy, że PiS doszło już do granic swoich możliwości, partia posuwa się jeszcze dalej. Kolejna kadencja Glapińskiego na stanowisku szefa NBP jest tego wyrazistym przykładem. Nie tylko o tę granicę jednak tu chodzi. Dzieje się coś więcej. Granice i mury coraz bardziej nas otaczają.
Jak się okazuje, nie ma dna, spod którego nie usłyszałoby się pukania. Rządy PiS-u w zasadzie powinny nas przyzwyczaić, że schodzimy coraz niżej poza logikę, poza demokrację, poza zdrowy rozsądek, poza prawo. Adam Glapiński pozostał na drugą kadencję szefem NBP. Wcześniej Sejm wybrał piętnastu sędziów neo-KRS. Piękna wymiana przysług: my poprzemy wam sędziów, a wy nam Glapińskiego. To, że na tych interesach przegrywają Polacy, wygranych nie interesuje. Ziobro ma swoich ludzi, a Kaczyński swojego człowieka. Nikt już nawet nie próbuje przypudrowywać tych układów opowieściami o konieczności dziejowej. Panowie się dogadali, a my przez lata będziemy płacić za to brakiem dofinansowania z UE, karami za łamanie prawa, pensjami za nicnierobienie w zarządzie NBP. Do tego inflacja, rozchwiana gospodarka. A to chyba jeszcze nie koniec odgłosów spod spodu.
Maj, wiosna wybuchła pełnią kolorów i zapachów. Nie jest jednak wesoło. Nasi sąsiedzi umierają za swój kraj, w Ukrainie wojna pociąga za sobą coraz więcej ofiar, coraz więcej okrucieństwa i rozpaczy. Na granicy z Białorusią rośnie mur, a uchodźcy z Bliskiego Wschodu umierają w zapomnieniu, porzuceni w lesie tylko dlatego, że nie są „naszymi” uchodźcami. Ludzie, których nikt nie chce ani w Białorusi, ani w Polsce, zamknięci w pułapce nienawiści, całkowicie niewidoczni dla naszej empatii. Gdy już pojawiła się nadzieja, że tak bardzo przejęliśmy się losem uchodźców, że tak bardzo chcemy im pomóc, gdy otwarliśmy nasze domy dla uchodźczyń z Ukrainy, okazało się, że to nic nie zmienia dla innych. Na granicy z Białorusią ludzie chorują, umierają, znikają. Nie ma serca, nie ma debaty, nie ma protestów, nie ma wsparcia. Cisza. Mur rośnie.
Granice naszego sumienia pozostają szczelnie zamknięte. Pożywką dla totalnej władzy jest obojętność. Nasze społeczeństwo dało się uśpić, zagłaskać, zagadać. Zrobiło się spokojnie. Prezes NBP może opowiadać o cudzie gospodarczym i nikogo to już nie dziwi. Podobnie jest z murem na granicy z Białorusią. To taki absurd polski, bareizm wiecznie żywy. Budzimy się tylko na chwilę w porywach serca, w wielkich protestach i wiecach, w spontanicznym ruchu wspierania uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy, a potem dalej śnimy nasz sen polskiego bezładu. Może trochę czekamy, aż opozycja wreszcie się zjednoczy, może trochę nam się roi, że wreszcie dostaniemy program, na który warto zagłosować. Wiosna jednak przynosi ważniejsze sprawy: długie weekendy, majówki, perspektywę letniego urlopu.
Podobno nie ma dna, spod którego nie usłyszy się pukania. Korupcja, wzajemne oszukiwanie się i wykorzystywanie zdają się nieograniczone, tak samo jak cierpliwość i obojętność. Władza totalna żywi się zwłaszcza obojętnością. Działania twardej ręki, działania na pokaz, jak budowanie muru na granicy, to chore sny władzy. Donald Trump też chciał murem odizolować USA od Meksyku. Każdy totalny władca ma w galerii swoich pomysłów kuriozalną izolację. Problem w tym, że my izolujemy się sami wobec siebie. To nie sam mur jest tak niebezpieczny (choć nie lekceważę jego skutków humanitarnych i ekologicznych), ale nasza obojętność. Za szybko odpuszczamy, za szybko nam przechodzi, nasz zapał ciągle okazuje się słomiany.
Ulice zapełniły się spacerowiczami, a nie protestującymi. Tymczasem nasz kraj od wewnątrz i na zewnątrz coraz bardziej się zamyka. Nowi sędziowie neo-KRS wybrani w trybie układu politycznego przy sprzeciwie i krytyce łamania praworządności ze strony UE to bardzo niebezpieczny znak, że zaprzepaszczamy swoją największą szansę. Nierespektowanie zasad Unii, odwracanie się od niej przez jawne łamanie jej praw w dobie wojny Putina i jego planów Wielkiej Rosji to budowanie jeszcze jednego muru na granicy, tym razem granicy niemiecko-polskiej. Powiedzą Państwo, że przesadzam. No cóż, ponoć nie ma dna, spod którego nie usłyszałoby się pukania.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie