Pięć gwiazdek i ciąg dalszy. Felieton Marcina Nowaka (43)

Felieton Marcina Nowaka

Choć pięć gwiazdek nadal rani moje uszy, to gdy dorzuci się do nich kolejne trzy, całość staje się symbolem nadziei na prawdziwie dobrą zmianę, a nie tylko zmianę znaną z nazwy. Zmiana musi nastąpić, bo to, co jest obecnie, nie ma przyszłości. Polski sen o wolności niesiony przez pokolenia Polek i Polaków nie może się zakończyć kolejnym wcieleniem dyktatury, tym razem opartej na narodowo-katolickich wartościach.

Jak słusznie zauważył w swoim felietonie Paweł Grabski, pięć gwiazdek wywodzi się z wulgarnego slangu różnych grup społecznych. Co tu dużo mówić, zawsze raniło moje uszy. W moim rodzinnym domu takich słów po prostu się nie używało. Uważałem i nadal uważam, że wulgaryzm degraduje człowieka, umniejszając jego człowieczeństwo. Zawsze starałem się tego rodzaju wyrażenia omijać szerokim łukiem. Kiedy wszyscy mówili „zajebiście”, uparcie powtarzałem „fantastycznie”, i tak robię do dziś. Można szukać alternatywy dla wulgarnych słów: „kurka wodna”, „kurna chata”, „cholera”, dalekich jednak od sedna sprawy: od znaczenia, do którego wulgaryzm się odnosi.

Z przerażeniem obserwowałem, jak na rodzinnych spotkaniach zaczynają się pojawiać wulgaryzmy, prawie zawsze w kontekście Unii Europejskiej, Platformy Obywatelskiej, Tuska, Nowaka, Lewicy, PSL-u. Stopniowo stawały się czymś w rodzaju przecinka. Towarzyszyły głównie „rewelacjom” zaczerpniętym z takich gazet jak „Nasz Dziennik” i „Gazeta Polska”, a później z czasopism braci Karnowskich i podążających za nimi portali internetowych. Już wtedy stanowiły integralną część przestrzeni społecznej. Po katastrofie smoleńskiej proces ten wydawał się nie do opanowania. Niektórzy członkowie mojej szeroko rozumianej rodziny nawet nie starali się pohamować przy wspólnym stole, a kiedy próbowałem poszerzyć ich punkt widzenia, ostentacyjnie wychodzili.

Po 2015 roku zrozumiałem, że głosu już nie mam. Powinienem siedzieć cicho, bo naród wybrał, a moim obowiązkiem jest ten wybór uszanować. Uszanowałem go więc, ale to nie wystarczało. Czułem, że odbiera mi się prawo do własnego zdania, nie mówiąc już o możliwości jego wypowiedzenia. W pewnym momencie stwierdziłem, że muszę chronić samego siebie, bo popycha się mnie w kierunku, w którym iść nie chcę. Życie przyszło mi wtedy z pomocą. Wiele spraw ułożyło się tak, a nie inaczej, i dzięki temu zachowałem to, co mam w życiu najcenniejszego: przyzwoitość.

Patrzę na to, co się dzieje. Słucham nagrań rozmów Obajtka, pełnych wulgaryzmów. Widzę zachowanie wójta gminy Lanckorona i zwolenników PiS-u podczas konferencji Marka Sowy na lanckorońskim rynku. Patrzę z niedowierzaniem na panią Witek, która prowadząc sejmowe obrady, stwierdza z pewnego rodzaju pogardą wobec opozycji, że odroczy posiedzenie, a o jego następnym terminie zadecyduje sama. Czytam maile z kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, które dowodzą, że obecny prezydent jest bardziej produktem marketingowym niż człowiekiem. Na spotkaniach z elektoratem był w stanie wykrzyczeć haniebne słowa: „Wmawiają nam, że to ludzie, a to jest ideologia!”, tylko po to, by zyskać głosy czytelników prawicowej prasy. Słyszę Kukiza, który z dnia na dzień zmienia poglądy o 180 stopni. Przykłady można mnożyć. Buta, przekonanie o własnej doskonałości, w imię której mnie lub nam wszystko się należy, wszystko wolno. Nieumiejętność przyjęcia konstruktywnej krytyki, brutalne dążenie do coraz większej kontroli nad innymi.

Patrząc na to, tak sobie myślę, że pięć gwiazdek jest adekwatną odpowiedzią. Ta władza oraz jej zwolennicy po prostu nie rozumieją innego typu argumentów. Wydaje mi się czasem – choć mogę w swoich rozważaniach iść za daleko – że ci ludzie wręcz się domagają, by ich wygwiazdkować. Może podświadomie czują, że sposób ich rządzenia nie prowadzi Polski w dobrym kierunku, a narzucane przez nich reformy nie tworzą optymalnych warunków życia i rozwoju dla Polek i Polaków. Może doszli do władzy z założeniem, że oznacza to same korzyści bez odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Oczywiście mogę się mylić, nie przeczę.

Choć pięć gwiazdek nadal rani moje uszy, to gdy dorzuci się do nich kolejne trzy, całość staje się symbolem nadziei na prawdziwie dobrą zmianę, a nie tylko zmianę znaną z nazwy. Zmiana musi nastąpić, bo to, co jest obecnie, nie ma przyszłości. Polski sen o wolności niesiony przez pokolenia Polek i Polaków nie może się zakończyć kolejnym wcieleniem dyktatury, tym razem opartej na narodowo-katolickich wartościach.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!