Wulgarność wyrażenia nie jest cechą, która mnie od niego odrzuca. Wulgaryzmy rozpanoszyły się ostatnio w sferze publicznej – to przykre, ale wiemy, że są ludzie, do których inny język nie dociera. Jest niestety inny akcent: znaczeniowy.
Pośród różnych określeń stosunków seksualnych rusycyzm „jebać” ma dość specyficzny wydźwięk. Otóż słowo to wyraźnie rozróżnia znaczeniowo podmiot i przedmiot działania: ktoś robi coś komuś innemu, dowodząc w ten sposób jego podległości. Źródłem tego znaczenia są zapewne subkultury więzienia i domu poprawczego lub podobnych instytucji (jak wskazuje Fredro, słowo to było znane jeszcze przed wejściem Armii Czerwonej). Dotychczas wymawialne głośno w środowiskach chuliganów, bandytów, a także „zdrowej patriotycznej młodzieży”, trafiło wraz z postlepperowską marginalizacją elit do obiegu oficjalnego, a ostatnio na ulice.
Rozumiem intencje wykrzykujących tekst ukryty pod ośmioma gwiazdkami dokładnie w tym znaczeniu, o którym piszę powyżej. Też życzę niemiłosiernie nam panującym szybkiego odejścia w niesławie. Czy jednak sensowne jest utrwalanie w świadomości społecznej skojarzenia seksu z przemocą i pogardą? Uwaga – my sami sobie to utrwalamy!
Szczególnie fałszywie zabrzmiało mi to słowo podczas Marszu Równości, wykrzykiwane na przemian z „Miłość! Równość! Tolerancja!”, pod hasłami żądającymi akceptacji dla każdej miłości, która nie szkodzi innym.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.