Kościół instytucjonalny a demokracja – felieton polemiczny Pawła Grabskiego (5)

Kościół instytucjonalny a demokracja – felieton polemiczny Pawła Grabskiego (5)

Kościół rzymskokatolicki funkcjonuje w dwóch postaciach. Z jednej strony piękne i wzniosłe nauki: miłość bliźniego, solidarność i pomoc słabszym, wzajemne wspieranie się w trudach codziennego życia. Z drugiej strony Kościół jako instytucja: feudalna organizacja, która funkcjonuje w jak najbardziej materialnym świecie, walczy wszelkimi sposobami o pieniądze i ma za nic zdanie swoich wyznawców.

Szanuję ludzi wierzących, którzy koncentrują się na pięknie chrześcijaństwa. Zasady Dekalogu (pomińmy, że modyfikowane przez wieki) nie są w żaden sposób sprzeczne z ideami wolności i demokracji, na których opiera się KOD. Sam będąc ateistą, nie widzę żadnych problemów w porozumiewaniu się z katolikami w większości spraw, które stanowią obszar zainteresowania naszego stowarzyszenia. Okazuje się jednak, że jest pewna granica wzajemnego zrozumienia: jest nią publiczne wskazywanie problemu, jakim jest instytucjonalna strona Kościoła, i proponowanie radykalnych rozwiązań.

Polityczna rola feudalnej instytucji kościelnej nigdy nie będzie w zgodzie z ideą demokracji. Wręcz przeciwnie: organizacja ta opiera się na posłuszeństwie, podporządkowaniu i milczeniu. Zasady te dotyczą wiernych w różnym stopniu, w zależności od pozycji w hierarchii, ale z pewnością wierni spoza kleru – najniższy poziom hierarchii – nie mają żadnego wpływu na postawę biskupów. Mogą dyskutować z własnym proboszczem, gdy jednak okaże się on zbyt uległy, zostanie przeniesiony do innej parafii. Wierzę, że sytuacja ta dla wielu wierzących jest mocno niekomfortowa. Zapewne istnieją różne drogi do poprawy sytuacji. W XVI wieku taką próbą była reformacja. Dziś w Polsce rysują się trzy perspektywy.

O najłagodniejszej z nich wspomniał Fryderyk Zoll w swoim felietonie. Kongres Katoliczek i Katolików zapewne zamierza przekonać episkopat racjami moralnymi i perswazją. Nie wiem nic o skuteczności tego działania, nic jednak również nie słyszałem o osiągnięciach. Protesty przed kurią, listy otwarte – wszystko to spływa po biskupach jak woda po kaczce. Hierarchia nie widzi powodu ani tym bardziej konieczności dyskutowania z wiernymi. Czy może być na to lepszy przykład niż wysiedlenie „Tygodnika Powszechnego”?

Jeżeli hasło apostazji tak silnie oddziałuje na wierzących demokratów, to może jednak zadziała i na biskupów? Oczywiście pojedyncze przypadki będą wyśmiewane. Gdyby jednak nastąpiła masowa demonstracja sprzeciwu, tego już biskupi nie mogliby nie zauważyć. A wszak akt apostazji jest wyłączeniem się tylko z Kościoła instytucjonalnego, nie ma żadnego wpływu na stosunek odchodzącego do Boga i jego przykazań. Czy taka sytuacja nie wzmocniłaby pozycji Kongresu wobec hierarchii? Nie sądzę, by ktoś się spodziewał, że do takiej akcji dołączą osobiście zainteresowani powodzeniem drogi perswazji – ale czy nie lepiej traktować się nawzajem jako sojuszników o wspólnym celu: przemianie nieakceptowalnej obecnie instytucji?

Jest jeszcze trzecia droga – nazwijmy ją irlandzką: nie robić nic, pozwolić instytucji zniechęcić do siebie coraz więcej ludzi. Kościół straci wtedy i wiernych, i jakikolwiek autorytet moralny, a wiele zawłaszczonych dóbr zostanie mu znowu odebrane. Nie da się już wszystkiego zamiatać pod dywan.

Można zapytać: dlaczego ja, ateista, zabieram głos w tej sprawie? Bo zależy mi – tak jak i wierzącym obrońcom demokracji – na rozwiązywaniu problemów naszego kraju. Niestety, jednym z tych problemów jest, oprócz PiS, anachroniczna feudalna nakładka na demokratyczne państwo, jaką jest Kościół instytucjonalny. To także Kościołowi zawdzięczamy przekonanie, że za zasłoną „świętości” da się ukryć każdy temat, o którym już nie można dyskutować.

Można, i trzeba, dyskutować na każdy temat. Z szacunkiem i zrozumieniem dla stanowiska innych. Tu jesteśmy w pełni zgodni.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!