Lidia Staroń postanowiła kandydować na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. Mimo że ustawa wymaga, by ubiegający się o ten urząd wyróżniali się wiedzą prawniczą, kandydowała na niego osoba, która nie uzyskała wykształcenia prawniczego. Kandydatka bowiem uznała, że spełnia wymóg ustawowy dzięki doświadczeniu zdobytemu w działalności społecznej.
Odpowiedzi kandydatki Staroń na pytania senatorów wskazywały na kompletny brak orientacji w zasadniczych kwestiach prawnych, na przykład co do skutków orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE. Można jednak przyjąć, że kandydatka Staroń prawidłowo oceniła sytuację. Z chwilą gdy Polska stała się obszarem wolnym od prawa, wiedza prawnicza – nie tylko ta wyróżniająca się, ale nawet wiedza podstawowa – stała się zbędna. Wiedzę taką mogło zastąpić zaufanie do prezesa prezesów, które kandydatka wzbudziła w sobie w stopniu wyróżniającym. Nie bez powodu jednak abp. Jędraszewski dziękował za dar życia dla Polski Jarosława Kaczyńskiego. Obiekt tej wdzięczności zachował się na miarę swojej wielkości. Posłużył się kandydatką Staroń jako środkiem do sprawdzenia liczby głosów popierających go w Sejmie, a następnie w Senacie zadbał o to, by kandydatka przepadła. To niestety też nie świadczy dobrze o kompetencjach politycznych kandydatki, która nie zauważyła, że każdy, kto próbuje zaufać Jarosławowi Kaczyńskiemu, staje się jego żałosnym narzędziem. Niektórym, jak Jarosławowi Gowinowi, funkcja ta sprawia jakąś perwersyjną przyjemność. Inni, jak poseł Kukiz, czekają na tę frajdę w kolejce. Co do kandydatki Staroń, to okazała się narzędziem jednorazowego użytku.
Fascynujące jest to, jak wiele osób doświadcza takiego traktowania i nie wyprowadza z niego żadnych wniosków. Przypomina mi to zachowanie pewnego znajomego pieska, który podbiegał do pasącego się konia i obwąchiwał jego kopyta, dostawał efektownego kopniaka, odlatywał o kilka metrów, po czym ponownie podbiegał do końskich kopyt. Świat polskiej polityki jest zdumiewająco podobny: ciągle znajdują się chętni do efektownego odlotu, tylko koszty stają się coraz wyższe. Bądźmy więc wdzięczni, tak jak nas naucza krakowski arcybiskup. W nagrodę może zostaniemy kopnięci w czoło.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.