Legislacyjny expres na bocznicy. Felieton Marcina Nowaka (3)

Legislacyjny expres na bocznicy. Felieton Marcina Nowaka (3)

Od pewnego czasu jakoś ucichło, jakoś spokojniej. Ktoś zostawił sejmową zamrażarkę otwartą i wszystko zamarło. Maraton wielokrotnego czytania „uchwalanych ustaw” w Sejmie czeka „on stand-by”. Legislacyjny expres na bocznicy.
– Na bocznicy? To tylko stacja wymiany maszynisty i paru kontrolerów, zaraz jedziemy dalej!
Czyżby?
Przy ostatnim przyspieszeniu z „piątką dla zwierząt”, coś nie wytrzymało, „coś pękło, coś się skończyło”.
A miało być tak pięknie. Legislacyjny ekspres ruszył z pompą 25 października 2015 roku – w dzień 98. rocznicy Wielkiej Rewolucji Październikowej, zwanej też rewolucją bolszewicką – by dokonać dobrej zmiany (każda rewolucja chce dobrej zmiany i przekonuje społeczeństwo, że przeciw elitom, przeciw oszustom, zaprowadzi ład). Wydawało się, że nikt i nic go nie zatrzyma, skoro jest sejmowa i senacka większość, no i prezydent z tej samej formacji.
Ekspres ruszył, pędził, przyśpieszał w nocy, bo mniejszy ruch, a ludzie śpią, nie podróżują, tory puste, przystanki puste.
Matryca ta sama. Pierwsze, drugie i trzecie czytanie na jednym wdechu, szybkie klepnięcie przycisku i do Senatu, a jakże, przecież to pilne. Zanim Kowalski wyłączy budzik, a Nowak włączy poranne newsy, druki już leżą skrzętnie przygotowane, by przyjąć podpis Andrzeja Dudy.
Tak z dnia na dzień bez konsultacji, bez słów sprzeciwu i bez namysłu posłowie i posłanki, siedząc w wagonach, klepią ustawy, nie myśląc o skutkach prawnych, ekonomicznych, społecznych, socjalnych.
– Co w tych ustawach jest ważne?
– Nie wiem, nie czytam! Jedno wiem na pewno: są dobre, bo to my rządzimy, nasi je proponują, nasi je firmują. Są dobre, bo dobra jest zmiana.
– A rzeczywistość? – pytam nieśmiało.
– Włącz sobie TVP, jest doskonale!
– A opozycja?
– Opozycja miała swój czas i nie podołała. Dzieci, ryby i opozycja głosu nie mają. Dlatego właśnie jest dobra zmiana.
Tak pędził ekspres lat kilka, tempa nie zwalniał, stukając miarowo: Sejm, Senat, Prezydent; Sejm, Senat, Prezydent; Sejm, Senat, Prezydent, czasem też Trybunał (apetyt rośnie w miarę jedzenia). Prędkość, adrenalina, wiatr we włosach.
Spółki przejęte. Rodzina na swoim, majętne żony, choć biedni mężowie. Jak trzeba, ustawę się klepnie, jak coś przeszkadza, TVP obsmaruje, a jak jest ciężko, to pamiętaj, Polaku, że za króla Sobieskiego w Polsce żyło się na bogato.
I nagle wyhamowało z hukiem. Co się stało? To opozycja, działając rozsądnie, zaciągnęła hamulec bezpieczeństwa w Senacie. Stanął ekspres na bocznicy w polu, a dobra zmiana nie widzi już dłużej sensu procedowania. Co z tego, że Sejm klepnie bez zwłoki, skoro Senat blokuje na trzydzieści dni? Z opozycją uzgadniać uchwalane prawo? Ne możet byt’!
Kryzys kryzysem kryzys pogania. Kryzys sanitarny i w służbie zdrowia, kryzys w edukacji i szkolnictwie wyższym, kryzys ekonomiczny, socjalny – głęboki kryzys dobrej, a właściwie żadnej, zmiany.
Legislacyjny ekspres stoi i sapie. Zadyszkę złapał i ledwo człapie.

Marzę o chwili, gdy polska agora stanie się znowu miejscem debatowania. Słowo „debatować” pochodzi od francuskiego „débattre” – „dyskutować, wyrażając sprzeczne opinie”. Marzę o tym, by skończyły się nocne maratony czytania ustaw na jednym wdechu. Marzę o tym, by parlament był miejscem tworzenia dobrych legislacyjnych rozwiązań, które wspierają obywateli, wspomagają rozwój społeczny i gospodarczy. Marzę o tym, by w Sejmie powrócił wzajemny szacunek. Marzę o tym, by posłowie DEBATOWALI.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!