Białoruska rewolucja jest dla nas zaskakująca. Nie ma co ukrywać, na Białorusinów patrzyliśmy dotąd z wyższością. Nastawienie to dobrze obrazuje znana komedia „U Pana Boga za piecem”. Teraz sytuacja zmienia się diametralnie. Folwarczny reżim Łukaszenki przegrywa z nowoczesnością. Na białoruskie ulice wyszli pracownicy tamtejszych „dolin krzemowych”. Na ulice wyszły wykształcone kobiety, którymi Łukaszenka pomiata. Na ulice wyszli ludzie, którzy poznali Zachód. I okazuje się, że państwo zorganizowane jak kołchoz z kierownikiem na czele jest całkowicie niewystarczające, nie zaspokaja aspiracji społeczeństwa, które nagle stało się nowoczesne. U nas zachodzi proces odwrotny. Polska jeszcze nie tak dawno była na drodze do nowoczesności. Niezbyt mądre hasło „schowaj babci dowód” było wyrazem modernizującego się społeczeństwa, które nie chciało utracić uzyskanego stopnia modernizacji pod naporem odradzającego się czarnoseciństwa. A potem siły czarnosecinne przeciągnęły wielu młodych na swoją stronę i nastąpiła implozja nowoczesności. Mimo pewnego zwrotu w tej sprawie widocznego w ostatnich wyborach szybko podążamy ku ustrojowi, który Klaus Bachmann nazywa neopatrymonialnym. Widzimy procesy prywatyzacji państwa w miejsce prywatyzacji gospodarki. Idziemy więc w tym kierunku, z którego Białorusini wyruszyli. Być może kiedyś powstanie białoruskie „U Pana Bogiem za piecem” à rebours. A przecież lepiej by było, gdybyśmy ku nowoczesności wędrowali razem.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.