Desygnowany przez PiS nowy szef polskiej dyplomacji, pan Rau, uważa sytuację na Białorusi za niejednoznaczną. Nie pierwszy raz słyszymy tego rodzaju komentarz PiS‑owskiej nomenklatury. Dla pana Karczewskiego, marszałka Senatu w czasach, gdy PiS miało tam większość, Łukaszenka to „taki ciepły człowiek”. Nie ma co się tym wypowiedziom dziwić. Zwolennikom PiS‑u trudno jednoznacznie potępić Białoruś byłego prezydenta Łukaszenki, skoro PiS‑owskie państwo zmierza w podobnym kierunku – różnica polega jedynie na tym, że Łukaszenka uprawia sporty i rządzi, a u nas prezydent uprawia sporty, ale rządzi ktoś inny. To, co się dzieje na Białorusi, musi napełniać pisowiznę strachem. Telewizja publiczna postanowiła tam nie kłamać. Tego się nie robi dyktatorom. Dyktatorom najbardziej przeszkadzają resztki przyzwoitości. Dlatego dyktatorzy wszelkiej maści starają się wypalić przyzwoitość do samego spodu, na ogół bezskutecznie, u tych zaś, u których mimo wszystko wypalenie się powiodło, szwankuje lojalność. Gdy wiatr się zmienia, ławice płyną w inną stronę. Pytanie, gdzie spotkają się na końcu zwolennicy reżymów „niejednoznacznych”: w więzieniu czy pod palmami. To w pewnej mierze zależy od ich wyczucia i instynktu samozachowawczego. Życzmy im, żeby odpowiednio szybko spakowali walizki.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.