Nie, nie wysiadamy. Nie emigrujemy wewnętrznie ani zewnętrznie. Nie idziemy spać.
Wygrał Duda – o kilkaset tysięcy głosów, czyli o cienki włos. Przy uruchomieniu potężnej machiny państwowej, przy zaangażowaniu całego rządu w kampanię, mimo propagandy nie sączonej, ale lanej wiadrami z państwowej telewizji i radia, mimo utrudniania lub wręcz uniemożliwiania udziału w wyborach. To strasznie smutne, ale – jak się okazuje – nie jest tak, że żyjemy w zaczarowanej PiSlandii. Znaczna część ludzi jednak myśli, działania obywatelskie przynoszą efekty, nasze (każdego z nas) rozmowy ze znajomymi, studentami, współpracownikami przynoszą efekty.
Nie jest tak, że nic się nie zmieniło. Wzrost obywatelskiego zaangażowania wielu grup, które dotąd pozostawały w ukryciu – w małych miasteczkach, na wsiach, wśród najmłodszych – jest ogromny i naprawdę daje nadzieję na przemianę społeczną.
PiS nie ma za sobą większości społeczeństwa. Większość wcale nie popiera destrukcji ustroju, której PiS dokonuje. Nie możemy więc stawiać krzyżyka na tym naszym kochanym i przeklinanym kraju i społeczeństwie, nie możemy rezygnować z bycia jego obywatelami.
Teraz odpocznijmy. Odzyskajmy równowagę po ogromnym stresie ostatnich miesięcy. Ale potem wracajmy do pracy u podstaw i do organizacji oporu – bo z pewnością w najbliższych miesiącach trzeba go będzie stawiać.
Jeśli go zabraknie, rzeczywiście kiedyś obudzimy się w PiSlandii.