Proszę mi wybaczyć, że temat przesunięcia wyborów poruszam po raz czwarty, być może zanudzając czytelnika. Chciałbym jednak wskazać na inny aspekt tej sprawy, niebywale istotnej dla losów Polski. Mniejsza już z tym, że skoro odwołano Radę Gabinetową ze względu na zagrożenie epidemiologiczne, trudno zachować resztki szacunku dla prezydenta i rządu, według których sytuacja w kraju bynajmniej nie zasługuje na miano nadzwyczajnej. Gdyby Duda zdobył się na wzięcie udziału w wyborach na równych, demokratycznych zasadach, przegrałby je z kretesem. To już wszyscy wiemy. Ale odmowa przesunięcia wyborów wyrządza Polakom jeszcze jedną niepowetowaną szkodę. Dzisiaj powinniśmy jako naród być zjednoczeni. Powinniśmy zawiesić spory polityczne i razem – z rządem i prezydentem – stawić czoła niebezpieczeństwu. W takich okolicznościach prezydent musi być prezydentem wszystkich Polaków, a rząd ich wspólnym rządem. Nie chodzi wyłącznie o skuteczność walki z zagrożeniem. To jest ważny ślad w pamięci narodu, budujący jego tożsamość. Do tego jednak trzeba mieć prezydenta i rząd, którzy nie wykorzystują sytuacji do wykiwania społeczeństwa. A to właśnie Duda z Morawieckim próbują robić. Godzą się nawet na to, że w przyszłości nie będziemy mogli wspominać tych wydarzeń jako wspólnego doświadczenia. Dla nich liczy się władza. Dla władzy Duda przebrany w pseudomundur, narażając wiele osób swoimi podróżami po kraju, jest w stanie poświęcić każdą wartość. Najwyższy czas, by przestał już być chłopczykiem z przerostem ambicji i choćby na krótko okazał się odpowiedzialnym przywódcą narodu, kierującym się dobrem Polski. Przesunięcie wyborów byłoby znakiem elementarnej przyzwoitości i szacunku dla instytucji państwa, w tym dla funkcji prezydenta. Zorganizowanie niekonstytucyjnych wyborów w maju odbije nam się czkawką. I to ona pozostanie wspólnym doświadczeniem Polaków.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.