Rozmawiałem niedawno z sędzią z Warszawy. Ma na biegu 900 spraw. 900 spraw to liczba niewyobrażalna. Niektóre sprawy są proste, niektóre trudne. Często adwokaci nie ułatwiają sędziom życia, produkując tony pism. Prawo bywa niejasne. Są kłopoty z doręczeniami. Miliony czynności. Jak rozpatrywać 900 spraw, tak by strony miały poczucie, że ich problemem zajęto się właściwie? Otóż minister Ziobro znalazł rozwiązanie. Trzeba tylko powołać świetnie opłacanych sędziów Izby Dyscyplinarnej, którzy nie będą się przepracowywać. Trzeba dobierać sędziów z klucza politycznego, a w razie jakichkolwiek zastrzeżeń nasyłać rzeczników dyscyplinarnych i nękać organizowanym ministerialnie hejtem. System taki niewątpliwie pomoże w rozstrzygnięciu 900 spraw. Akta będzie się czytało jakby lżej. Nie będzie się czuło brzemienia komunistycznej przeszłości pani sędzi, która studia kończyła najpewniej w XXI wieku. Poza tym w Polsce będzie, jak głosi turbopatriota Ziobro, tak jak w Niemczech. Ciekawe. W Niemczech organizację państwa – która ma wielkie znaczenie dla kształtu sądownictwa, bo powoduje, że wpływy polityków na wybór sędziów wzajemnie się neutralizują – charakteryzuje federalizm. Bez struktury federalnej model niemiecki nie ma sensu. Czyżby więc Ziobro życzył sobie podziału Polski na landy? Dziwne. Jeszcze niedawno zarzucano opozycji, że dąży do regionalizacji naszego kraju, niemal do rozbiorów – a tu proszę! To żadna pociecha, że na Ziobrowe bajdurzenia nie nabierze się ani Rada Europy, ani wiceprzewodnicząca KE Jourova, a bezładne dukania Dudy o sądownictwie zbywa się powszechnie wzruszeniem ramion. Będziemy mieli ogromne trudności w odbudowie autorytetu wszystkich instytucji Rzeczypospolitej. Tylko sędzia w Warszawie ma nadal 900 spraw. I znikąd sensownej pomocy.
900 spraw i Republika Federalna. Felieton Fryderyka Zolla (94)
Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!