Po parlamentarnych perturbacjach dotyczących zniesienia limitu składek ZUS, kiedy Porozumienie Gowina skutecznie postawiło na swoim, lider tego ugrupowania podkreślił, że obóz Zjednoczonej Prawicy jeszcze silniej stoi na gruncie wspólnych wartości i bardzo mylili się ci, którzy liczyli na jego rozpad. Wspólne wartości nie oznaczają monolitu. Stąd też Gowinowcy sprzeciwiają się zwiększeniu praw pieszych na pasach. W innych sprawach natomiast panuje zgoda. Dość często wspominam w tych felietonach o Jarosławie Gowinie i jego ugrupowaniu. Dopóki Gowin był w PO, głosowałem na niego, szanując jego rozsądny konserwatyzm. Nie spodziewałem się, że osoba, która wychowała się w kręgu ks. Tischnera, może się stać twarzą populistycznego ruchu dewastującego Polskę. To, że tak się stało, jest bolesnym doświadczeniem, uświadomieniem sobie omylności własnych ocen. Jaki wspólny fundament może łączyć wyrosłego z Tischnerowskiego kręgu filozofa z niszczycielem polskiego sądownictwa, Ziobrą, którego podwładny Herszt zorganizował w Ministerstwie Sprawiedliwości hejterską bandę? A może Gowin podziela pogląd europosła Jakiego o konieczności stłamszenia uniwersytetów? Czy spoiwem obozu Zjednoczonej Prawicy są idee Republiki Banasiowej oraz Przyłębski Trybunał z Piotrowiczem i Pawłowicz w składzie? Wszystko to i dużo więcej Jarosław Gowin bierze na swoje sumienie. Co do praw pieszych możemy być spokojni: koalicjanci na pewno się dogadają. W oparciu o wspólny zdrowy fundament.