Szkoła demokracji. Felieton Mikołaja Górnego (4)

Szkoła demokracji.  Felieton Mikołaja Górnego (4)

Życie we wspólnocie jest trudne. Zazębiające się sprzeczne interesy poszczególnych osób bardzo często uniemożliwiają jakiekolwiek porozumienie. Zależnie od ustroju wspólnoty, decyzja lidera, zarządu bądź demokratycznej większości jest zwykle poddawana krytyce i nieraz sabotowana przez niezadowolonych z jej treści. Czy mówimy o wspólnocie mieszkaniowej, o lokalnym samorządzie czy o politycznym narodzie w suwerennym państwie, mechanizm jest w gruncie rzeczy ten sam. Władzę w każdej z tych społeczności łatwo postrzegać jako aparat opresji, gdy nie realizuje naszych partykularnych interesów, albo jako narzędzie sprawiedliwego ładu, gdy te interesy zdaje się realizować.
Obserwując życie publiczne w Polsce, trudno oprzeć się wrażeniu, że znaczna liczba osób urzeczywistnia ten pierwszy schemat. Władza polityczna przechodząca w ostatnich latach proces centralizacji wyciąga ręce po kolejne uprawnienia i coraz bardziej stara się kontrolować wszelkie dziedziny życia społecznego. W opozycji może to wywoływać – poza oczywistym dyskomfortem „merytorycznym” – silne poczucie beznadziei i braku perspektyw działania. Kolejne przegrane wybory nie napawają nadzieją na szybką zmianę drogą demokracji centralnej, a wciąż zróżnicowane ideowo samorządy są chronicznie niedofinansowane i coraz śmielej podnosi się pomysły okrojenia ich kompetencji. Przeciętna osoba o poglądach liberalnych, centrowych czy centrolewicowych może czuć się przytłoczona i bezsilna, gdy jej głos programowo nie ma i nie może mieć znaczenia.
Postaram się tu zaproponować pewne rozwiązanie tego problemu, obecne w polskiej doktrynie konstytucyjnej już od dłuższego czasu, choć w mojej ocenie nadal niedoceniane. Chodzi o zasadę społeczeństwa obywatelskiego, wspólnoty ludzi zaangażowanych w życie polityczne i w realizację zadań publicznych zarówno na płaszczyźnie lokalnej, jak i ogólnokrajowej. Społeczeństwa zdolnego do samoorganizacji, pluralistycznego i wypełniającego ideały demokracji deliberatywnej, gdzie głos silny siłą argumentacji nie jest wyłącznie krzyżykiem stawianym przy nazwisku bez uzasadnienia.
Na początek warto wskazać, że istnieją kraje, w których model ten funkcjonuje od lat. Według dostępnych danych* około 84% Norwegów należy do jednej lub wielu organizacji pozarządowych, których w tym kraju jest ponad 115 tysięcy. Więcej niż połowa obywateli corocznie w ramach tych organizacji bierze udział w pracach społecznych. Duża część zadań publicznych przekazana jest samorządom, które zakładają biblioteki, organizują wydarzenia sportowe i kulturalne, dbają o rozwój młodzieży przez fundowanie świetlic czy różnego typu klubów. Takie instytucje cementują lokalną społeczność, sprzyjają integracji, tolerancji i dają poczucie pracy dla wspólnego dobra. Warto zaznaczyć, że ponad dwie trzecie prac organizacji społecznych jest wykonywane bezpłatnie. W takim środowisku są struktury i kadry mogące służyć jako podstawa ruchów społecznych i obywatelskich, także tych o aspiracjach politycznych.
W Polsce również istnieją normatywne podstawy do rozwoju różnego typu pożytecznych organizacji. Już w preambule do Konstytucji z 1997 roku jest mowa o zasadzie pomocniczości (subsydiarności), która oznacza, że wykonywanie zadań publicznych powinno co do zasady być powierzone obywatelom wszędzie tam, gdzie to możliwe. Państwo wkracza jedynie wtedy, gdy jego interwencja jest konieczna do ochrony ważnych wartości, zawsze na podstawie i w granicach prawa (art. 7). Ideę tę bardzo dobrze wyraża powiedzenie „tyle społeczeństwa, ile to możliwe, tyle państwa, ile to konieczne”. W artykule 12 Konstytucja gwarantuje wolność istnienia organizacji zawodowych, społecznych i pozarządowych, a w art. 58 gwarantuje jednostce prawo zrzeszania się w nich. Konkretyzacja tych uprawnień jest zawarta w ustawie Prawo o stowarzyszeniach. Stowarzyszenie zwykłe może założyć nawet trzech obywateli, stowarzyszenie rejestrowe – siedmiu. Stowarzyszenia są tworzone na zasadach dobrowolności, mają prawo wypowiadać się w sprawach publicznych, realizują interesy swoich członków i są ważnym fundamentem struktur demokratycznego państwa. Pozwalają moderować życie publiczne od dołu, dają wartościowym głosom dodatkową siłę przebicia i mogą być dla swoich członków pozytywnym wzorcem życia wspólnotowego.
Ważne miejsce w polskiej tradycji i kulturze zajmują organizacje kościelne, które również mogą realizować idee działalności obywatelskiej. W naszym porządku prawnym znajduje zastosowanie zasada przyjaznej separacji pomiędzy państwem a związkami wyznaniowymi, współdziałania dla dobra i rozwoju człowieka oraz przeciwdziałania patologiom społecznym. Organizacje kościelne działające bądź to na podstawie ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, bądź to na podstawie ustaw indywidualnych, wśród których istotne miejsce zajmuje rzecz jasna ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, mogą wnieść ogromną wartość dodaną w życie publiczne w naszym kraju. Zadania takie jak konserwacja zabytków, pomoc społeczna czy nauczanie szkolne i organizacja wypoczynku dla młodzieży są od lat z powodzeniem realizowane w ramach struktur wyznaniowych. Struktury te są też ważne z kulturowego punktu widzenia – pozwalają wzbogacić polskie dziedzictwo narodowe dorobkiem mniejszości religijnych, choćby działających od setek lat gmin żydowskich.
Należy oczywiście pamiętać, że prawo do zrzeszania się też podlega ograniczeniom. Zgodnie z art. 13 Konstytucji zakazane jest istnienie organizacji odwołujących się do metod totalitarnych, szerzących nienawiść, przemoc oraz takich o utajonych strukturach czy członkostwie. Jest to zrozumiałe ze względu na potrzebę ochrony porządku publicznego, zgodnie z ideami demokratyzmu i społeczeństwa obywatelskiego. Swoboda działalności pozarządowej jest nadal bardzo duża i co do zasady należy zachęcać osoby do korzystania z niej. Niech więc to będzie odpowiedzią dla wszystkich osób, które czują się sfrustrowane brakiem wpływu na funkcjonowanie władzy centralnej. Może warto się zastanowić, czy nie założyć stowarzyszenia ze znajomymi osobami? Albo wstąpić do jakiegoś już działającego w okolicy? A może po prostu wesprzeć lokalną inicjatywę, gdy uzna się ją za wartościową i korzystną społecznie? Wspierać można finansowo, można też wykorzystać swoje siły i umiejętności w pracy społecznej. Nieważne, czy będzie to niosąca pomoc fundacja, miejscowa organizacja kościelna czy klub sportowy. Prawdziwa demokratyczna praca u podstaw może toczyć się w każdej wspólnocie i dawać odpór postępującej polaryzacji życia publicznego, która w ostatnich latach zdecydowanie silniej niszczy, niż buduje. Taka droga pozytywnych, oddolnych działań jest moim zdaniem najszybszym i najskuteczniejszym sposobem aktywizacji niezdecydowanych i niezainteresowanych osób oraz budzenia w nich troski o dobro wspólne, co ostatecznie może rzecz jasna zaprocentować również w zmaganiach na szczeblu ogólnokrajowym.

* https://efremtid.no/faq/223,organizowanie_czasu_wolnego_w_norwegii

Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!