Nieodrobione zadanie. Felieton Adama Jaśkowa (156)

Nieodrobione zadanie. Felieton Adama Jaśkowa (156)

Zmiana podstawy programowej powinna być poprzedzona publiczną debatą o zadaniach edukacji, oczekiwaniach i celach. Równolegle do zmian w nauczaniu należałoby też skorygować sposób kształcenia nauczycieli i podnieść ich status zawodowy.

Czy PO odrobiła zadanie domowe i zastanowiła się nad szkołą i systemem edukacji? Wyraźnie widać, że nie, i być może właśnie z tego powodu chce znieść zadania domowe. Czy to naprawdę jest nasz największy problem?

Tomasz Rożek, autor kanału „Nauka. To lubię” (który, swoją drogą, serdecznie polecam Barbarze Nowackiej na weekend), dokonał analizy sytuacji, pokazując, że polskie dzieci ani nie spędzają zbyt dużo czasu w szkole (a raczej spędzają go w niej zbyt mało), ani też nie uczą się zbyt dużo w domu. Uczą, bo podany czas to nie tylko odrabianie zadań, lecz również nauka domowa.

Prawdą jest, że rodzice często odrabiają zadania z dziećmi lub za dzieci. Ci więc mogą się delektować chwilą w chwili likwidacji zadań domowych. Czy zaoszczędzony czas poświęcą dzieciom? Trudno powiedzieć. Czy dzieci czas poświęcany dawniej na odrabianie zadań poświęcą na naukę? Mało prawdopodobne. Na hobby? To wybrane przez rodziców czy własne?

U dzieci, które są precyzyjnie prowadzone przez rodziców po ścieżce kariery, ścieżka ta raczej się zagęści. Jak mniemam, to właśnie ci rodzice zgłosili postulat likwidacji zadań domowych, bo na wybranej dla ich dzieci ścieżce kariery szkoła jest najmniej ważnym elementem. A reszta, czyli zwykli uczniowie i ich rodzice? Niech się uczą, kiedy mogą i chcą.

Tomasz Rożek zwrócił uwagę na jeszcze jedną sprawę związaną z zadaniami domowymi. Ich wykonywanie – czy to samodzielne, czy z drugą osobą – rozwija myślenie. To coś, co nie zawsze udaje się w szkole, gdzie jest nieco większa presja i nie ma możliwości spokojnej pracy.

Z kolei Paweł Lęcki, gdański nauczyciel i bloger, wytacza ciężkie działa przeciw Marcinowi Smolikowi, dyrektorowi Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. To nic, że dyrektor i cała komisja płynnie współpracowała ze wszystkimi ministrami PiS-u, od pani Zalewski po pana Czarnka.

Komisja odpowiada za błędy w ocenie matur, za przygotowanie najnowszej matury i tej wcześniejszej. I za kompletną tegoroczną klapę egzaminów zawodowych. Pani minister Nowacka jednak nie tylko nie wyciągnęła wniosków i konsekwencji wobec CKE, ale jeszcze zaprosiła jej członków do przygotowania ekspresowych cięć w podstawach programowych. Sukces murowany. Cegła po cegle.

Jak podejrzewam, gdy pani minister ogłosiła, że postawa programowa ma być mniejsza już od września, wszyscy bardziej poważni eksperci od edukacji postanowili nie rwać się do tej pracy.

Jest jednak pole, na którym pani minister mogłaby odnieść sukces, i to szybko. To sfera na styku edukacji i religii. Wielu oczekuje, że pani minister zmieni rozporządzenie o nauczaniu religii i etyki w szkołach. Wielu też się spodziewa, że wreszcie szkoły przestaną być zmuszane do ewangelizacji i odpowiedzialności za udział dzieci i młodzieży w rekolekcjach. Odpowiedzialność za to powinna spoczywać wyłącznie na kościołach, katechetach i ewentualnie rodzicach dzieci uczęszczających na religię. I tak przy okazji, rozporządzenie nie musi regulować kwestii modlitwy w szkołach, bo ta zgodnie z zapisami Konstytucji dopuszczalna jest jedynie w ramach szkolnej katechezy. Takie rozporządzenie mogłoby się ukazać jeszcze w lutym, tak by najbliższe święta i najbliższe rekolekcje były już po bożemu. Czyli w kościołach, z dala od szkolnych murów.

Zmiana podstawy programowej powinna być poprzedzona publiczną debatą o zadaniach edukacji, oczekiwaniach i celach. Równolegle do zmian w nauczaniu należałoby też skorygować sposób kształcenia nauczycieli i podnieść ich status zawodowy. Tego wszystkiego nie da się zrobić w kwartał ani nawet rok, tym bardziej że wyniki PISA dotyczące kompetencji społeczno-emocjonalnych w polskich szkołach wyglądają fatalnie. Tylko pod względem odporności na stres nasza młodzież nie szoruje po dnie tabeli, choć i tak wypada poniżej średniej. Widać od razu, że szkoła jest częścią systemu społecznego, który nie stwarza dobrych warunków do życia i rozwoju. Można więc spokojnie przygotowywać szerokie reformy w oczekiwaniu na zmianę na stanowisku prezydenta.

A szybko to można zmienić rozporządzenie o religii. Naprawdę warto, pani minister. Ludzie czekają.

PS Oprócz „Nauka. To lubię” poleca się gorąco pani ministrze również Centrum Edukacji Obywatelskiej.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!