Kobiet nie ma. Felieton Joanny Hańderek (112)

Kobiet nie ma. Felieton Joanny Hańderek (112)

Po co mówić o kobietach? Prezydent Duda nie ma takiej potrzeby, ministrowie i kler wiedzą lepiej: w Polsce jest świetnie, wszyscy na opiekę medyczną mogą liczyć, a jak ktoś umiera, to taka wola nieba. Poza tym, po co mówić o kobietach, skoro jest mecz, za chwilę lato się zacznie, na wakacje czas jechać. W moim felietonie o feminizmie prezydenta Dudy i prawach kobiet do umierania.

Zapytany podczas meczu o sytuację kobiet w Polsce, prezydent tego kraju zdziwił się serdecznie, że nie o mecz, ale o kobiety go pytają. Głupi jacyś ci dziennikarze, pewnie nasłani przez te złe media, co czepiają się o wszystko od rana do wieczora. A tak nie wolno. Prezydent Duda wie to doskonale. Jak jest zima, to się jedzie na narty i niczym się nie przejmuje. Jak jest lato, to się odpoczywa na wakacjach. Jak jest się na meczu, to się mecz ogląda i gole liczy. A ci dziennikarze nic tylko swoje. I jeszcze te kobiety, co to raz po raz wychodzą na ulice i krzyczą. Prezydent Duda jest zniesmaczony, zażenowany i zaniepokojony. Przecież miało być tak miło, miał sobie posiedzieć, popatrzeć, jak chłopcy za piłką biegają. Bo chodzi o to, żeby było miło. A nie ciągle kobiety, kobiety.

Prezydent Duda wie, co robi. Jak nie podpisze, to do Trybunału Konstytucyjnego skieruje. A co, niech inni widzą i podziwiają, że on swoje zdanie ma. A w Trybunale mu wytłumaczą. On wie, wie to doskonale. A jak inni gadają, mecz mu przerywają, to można zawsze skierować delikwentów niepoprawnych do ministra zdrowia.

Adam Niedzielski wyspecjalizował się w nieodpowiadaniu albo opowiadaniu, jak to już powołał i już się pochylił, i w ogóle nie ma problemu, a jeśli jest, to nowa komisja sprawę załatwi. Niedzielski pewnie wzoruje się na Macierewiczu. Dowód z parówki i dowód ze zgniecionej puszki stały się już klasycznym przykładem dowodu nie wprost, ustanawiając nowe sylogizmy kulturowego myślenia. Minister Niedzielski tłumaczy więc wszystkim zebranym, że kobiety w Polsce mają bardzo komfortową sytuację. Nic tylko zachodzić w ciążę i umierać. Nawet martwy płód czy odejście wód płodowych przed czasem nie ruszy lekarzy, którzy sumiennie wypełniają polecenia kleru i zamiast przysięgi Hipokratesa stosują klauzulę sumienia. W polskich szpitalach wiadomo powszechnie, że lepiej zabić kobietę, niż narazić się na ciąganie po sądach ministra Ziobry. Kobiety zatem umierają, a minister Niedzielski tłumaczy pracowicie, że nie umierają. Dowód na parówkę, zawsze skuteczny.

Prezydent Duda słusznie się oburzył. Co go obchodzą kobiety, i to jeszcze martwe? Czy to jego sprawa, że kobiety umierają w szpitalach bez opieki medycznej? Grunt, żeby mu się bilans zgadzał: zadowolony prezes, uśmiechnięty ojciec dyrektor i do tego dobry meczyk. A teraz przed prezydentem Dudą niełatwe lato, bo mogą go ciągać po różnych dożynkach i innych festynach. Pewnie znów będzie hasał, tańczył do pieśni religijnych i pokrzykiwał o nie-ludziach-a-ideologii. Co go więc obchodzą kobiety? Taki los, trzeba było nie rodzić się kobietą. A jak się już nią jest, to nie należy się dziwić ani krzyczeć.

I tyle w temacie dla prezydenta Dudy. Co mu dali, to podpisał, i pewnie coś pismo nosem czuje, że trzeciej kadencji nie będzie, to chociaż na meczu posiedzieć sobie spokojnie chce chłopak. A potem na dożynki. W końcu w ministerstwie sprawiedliwości już wymyślono tajny plan ratowania kobiet i działania przeciwko przemocy. Jak się kołom gospodyń wiejskich rozda odkurzacze, mikrofale i gofrownice, to one tak się zabiorą do pracy, tak uzdrowią całe społeczeństwo, że już nic złego dziać się nie będzie. Wiadomo, kiedy zupa nie będzie za słona, to i mąż nie zabije, a tylko pobije. Minister Ziobro słusznie więc postanowił wesprzeć gospodynie.

Izabela, Agnieszka, Justyna, Dorota… cała lista młodych kobiet – kobiet, które dostały wyrok śmierci od Trybunału Konstytucyjnego, kobiet, których jedyną winą było to, że chciały mieć dziecko i urodziły się w Polsce. Izabela, Agnieszka, Justyna, Dorota… lista niedokończona, lista niepełna. Ile kobiet zmarło w ciszy, bez medialnego zgiełku? Ile choruje do dzisiaj tylko dlatego, że lekarze bali się je leczyć? Ile kobiet do dzisiaj żyje w nędzy i rozpaczy, wychowując chore dziecko? Ile kobiet zmarło zaraz po porodzie, rodząc płód, który można było dużo wcześniej usunąć? Ile widziało śmierć dziecka tak chorego, że nie było w stanie przetrwać nawet godziny? Ile kobiet zmuszanych jest do donoszenia niechcianej ciąży? Ile żyje z dzieckiem, którego nie chciały i którego nie kochają? Ile ma depresję poporodową? Ile kobiet umiera rocznie na powikłania po porodzie i ciąży? Ani jednej więcej? Naprawdę? W kraju, w którym prezydent się dziwi, że pytają go o sytuację kobiet, a on przecież przyszedł na mecz?

Tylko dlatego, że urodziłyśmy się kobietami i mieszkamy w tym kraju, my wszystkie nie mamy szans. My się nie liczymy. Nas nie ma. My kobiety zostałyśmy zredukowane do macicy, inkubatora, robota kuchennego, seksualnej zabawki. Nic więcej. Nie ma kobiety. Nie ma pani Izy, nie ma jej koleżanek, sióstr, matki. Bo nas kobiet nie ma.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!