Europa, ech, Europa. Felieton Adama Jaśkowa (147)

Europa, ech, Europa. Felieton Adama Jaśkowa (147)

W Niderlandach mamy sytuację prawie jak w Polsce do wyborów. Po prawej stronie sceny politycznej prawdziwi Holendrzy, wrogowie unijnych federalistów, w centrum spokojni eurosceptycy, a eurofederaliści na lewicy, Partia Pracy i Zielona Lewica Fransa Timmermansa, niedawnego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej. Teraz po naszych wyborach, choć wygranych przez naszych – polskich – wrogów UE, władzę obejmie koalicja spokojnych eurosceptyków i nieśmiałych federalistów.

Europa tak daleko, a tak blisko. Choć chyba odwrotnie: niby blisko, a jednak daleko. Okazało się w tym tygodniu, że w tej Europie (Zachodniej) najbliżej nam do Niderlandów, choć bliżej mamy – przynajmniej w kilometrach – do Niemiec. W tychże Niderlandach zwyciężyła w wyborach partia, której lidera określa się łagodnie mianem holenderskiego Trumpa. A tak przy okazji, niderlandzki system wyborczy jest bardzo proporcjonalny. W ichniejszym Sejmie jest teraz niewiele mniej partii (piętnaście) niż u nas za czasów premiera Olszewskiego (szesnaście plus różne ruchy i odruchy). Gdyby niderlandzki system był podobny do polskiego, Geert Wilders miałby duże szanse zostać premierem, a Niderlandy opuścić Unię Europejską. Ale skoro jest, jak jest, najbardziej prawdopodobne są kolejne wybory w tej depresji.

Wygląda na to, że Niderlandczycy mało się interesują Wielką Brytanią, być może od czasu, gdy dynastia hanowerska zastąpiła tam krótkie rządy Oranje. A szkoda, bo mogliby zaobserwować rozkwit Brytanii po brexicie – tak bujny, że aż Cameron (David, nie James) wrócił do rządu w charakterze ostatniej deski dla torysów.

W Niderlandach mamy sytuację prawie jak w Polsce do wyborów. Po prawej stronie sceny politycznej prawdziwi Holendrzy, wrogowie unijnych federalistów, w centrum spokojni eurosceptycy, a eurofederaliści na lewicy, Partia Pracy i Zielona Lewica Fransa Timmermansa, niedawnego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej. Teraz po naszych wyborach, choć wygranych przez naszych – polskich – wrogów UE, władzę obejmie koalicja spokojnych eurosceptyków i nieśmiałych federalistów.

Za to w Parlamencie Europejskim Polska przemówiła niemal jednym głosem antyunijnym. Prawie, bo wyłamali się europosłowie Lewicy i Róża Thun. Europosłanka już wcześniej wyłamała się z PO, sugerując postępujący eurosceptycyzm tego ugrupowania. Jak donosi „Gazeta Prawna”, do głosowania przeciwko raportowi zobowiązał europosłów PO osobiście Donald Tusk.

Raport zawiera propozycje dalszej integracji Unii w kierunku – co tu ukrywać – miękkiej federalizacji. Przygotowany został przez przedstawicieli najważniejszych frakcji Europarlamentu. Co być może zaciekawi przynajmniej niektórych, raport przygotowało czworo Niemców i jeden Belg: wyklęty przez eurosceptyków przyjaciel Polaków, choć niekoniecznie polskich rządów, Guy Verhofstadt.

A co było w środku, drogi (europejski) kotku?

„Najważniejszym punktem jest zmiana systemu podejmowania decyzji z jednomyślności na większość kwalifikowaną także w sprawach budżetowych, polityki zagranicznej i podatkowej. Ponadto europosłowie chcą dodać kompetencje w zakresie środowiska do wyłącznych kompetencji UE, natomiast zdrowie publiczne, ochronę ludności i przemysł przesunąć do kompetencji dzielonych, co oznacza utratę przez kraje bezpośredniej kontroli nad niektórymi obszarami prawodawstwa. PE chce też ogólnounijnych referendów «w istotnych sprawach», co premiowałoby najliczniejsze społeczeństwa. A na koniec Komisja Europejska miałaby się stać technicznym organem, którego szefa wybieraliby europosłowie, a on z kolei dobierałby komisarzy na podstawie preferencji politycznych.” (za „Gazetą Prawną”).

Horror prawdziwego Polaka. Koniec z kultem liberum veto. Koniec z kluczem krajowym do obsadzania etatów komisarzy.

Dotychczas około 70% decyzji Rady UE podejmowane jest bez wymogu jednomyślności, w procedurze podwójnej większości (według liczby krajów oraz reprezentacji określonej procentowo ludności, np. 72% krajów i 65% ludności). Parlament Europejski chciałby niemal całkowitego zlikwidowania prawa weta, w tym w polityce zagranicznej oraz w kwestii podatków pośrednich i bezpośrednich.

Media donoszą, że PO domagała się odwołania głosowania nad raportem. Prezydencja hiszpańska i referenci raportu wniosek odrzucili. Hiszpanie wzięli sobie nawet za punkt honoru rozpoczęcie poważnej dyskusji nad nowymi rozwiązaniami. Stąd podobno twarde „nie” PO w głosowaniu. Stanowisko PiS-u wygłoszone ustami Jacka Saryusza-Wolskiego, niedoszłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego i niedoszłego komisarza UE, było bardziej poetyckie i bardziej klasyczne. Głosowanie nad raportem Saryusz-Wolski nazwał drugim porwaniem Europy, odejściem od demokracji w kierunku autokracji oligarchicznej i hegemonicznej. Pierwszym porywaczem Europy był Zeus, ale wtedy wszystko prawie dobrze się skończyło. Tym razem porywaczem miał być chyba Guy Verhofstadt. Pytanie tylko, czy cała Europa zmieściłaby się w Belgii, w której ledwo się mieszczą Walonowie z Flamandami.

„Niech Bóg chroni Unię przed samozniszczeniem” – zakończył wystąpienie w imieniu frakcji konserwatystów Jacek Saryusz-Wolski. Pytanie, który bóg: Zeus czy Odyn, pozostało bez odpowiedzi. Należy czekać, aż pan Jacek napisze nową mitologię bądź jeszcze nowszy testament.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!