Demokracja a prawa zwierząt. Felieton Joanny Hańderek (111)

Demokracja a prawa zwierząt. Felieton Joanny Hańderek (111)

4 czerwca odbyły się dwa marsze: jeden za demokracją i wolnym państwem, drugi w obronie praw zwierząt. Szkoda, że nie był to wspólny marsz na rzecz naszej przyszłości wolnej od globalnego ocieplenia, zmian klimatycznych, koszmarnych upałów, pożarów, wymierania i zniszczenia. Bez praw zwierząt, bez poszanowania przyrody nie będzie żadnej przyszłości – ani demokracji, ani PiS-u, ani opozycji. W moim felietonie małe podsumowanie trudnych wyborów i czerwcowych politycznych manifestacji.

Marsze, marsze i po marszach. Do Warszawy 4 czerwca ściągnęły tysiące ludzi zatroskanych o nasz kraj, o stan demokracji. W tym samym czasie we Wrocławiu i Poznaniu odbyły się marsze Narodowego Dnia Zwierząt. Pojawili się na nich ci, którzy/e nie chcą pogodzić się z krzywdzeniem niewinnych i bezbronnych istot dla ludzkiej chciwości i upodobań. 3 czerwca na ulicach tłumnie manifestowano Dzień Równości. Wiele się działo, mnóstwo osób wyszło na manifestacje, wielu/e z nas próbowało odzyskać swój głos lub przemówić w imieniu innych.

Byłam na marszu we Wrocławiu. Dlaczego nie w Warszawie? Decyzja nie była łatwa, ale przeważyło jedno: o demokrację upomina się tyle osób, a o prawa zwierząt … no właśnie, gdzie są prawa zwierząt? Walczymy o wolne sądy, wolne media, niezależność sędziowską, Trybunał Konstytucyjny (by ponownie był od dużej litery, a nie od kaczej), Konstytucję, równość wszystkich wobec prawa. Walczymy o normalizację naszego świata, tak bardzo zaburzonego przez zachłanne rządy PiS-u. Nie może nam jednak umknąć to, że Ziemia umiera, umiera na naszych oczach. Nie będzie demokracji, nie będzie cywilizacji, jeżeli nadal będziemy tak okrutnie postępować wobec świata i zwierząt. Te wszystkie spory o prawo, o ekonomię, o codzienność demokracji, o wolne media i sądy nie będą miały znaczenia, gdy klimat rozszaleje się na dobre. Susze, pożary, powodzie, tornada, nieprzewidywalne zjawiska klimatyczne, brak pożywienia, brak atmosfery umożliwiającej nam swobodny rozwój – to nasza przyszłość, realna przyszłość.

Zło zaczyna się od zabójstwa bioróżnorodności. Już w tej chwili dzikie zwierzęta to niecałe 4% wszystkich istot żyjących na Ziemi. Reszta to człowiek, który emituje przerażające ilości gazów cieplarnianych, oraz zwierzęta hodowlane. Z jednego hektara pola można rocznie otrzymać około 250 kg białka ze zbóż, gdy tymczasem z jednego hektara pastwiska uzyskamy zaledwie 10 kg białka z wołowiny czy baraniny. Zwierzęta cierpią męki w hodowlach wielkopołaciowych, w transporcie, w rzeźni. Do tego przemysł mięsny odpowiada za 21–37% globalnej emisji gazów cieplarnianych, za 70% poboru wody pitnej oraz zakłócanie globalnego cyklu fosforowego i azotowego, co prowadzi w 30% do zakwaszania gleb i w 80% do eutrofizacji wód. A wszystko po to, by nakarmić najedzonych.

Marsz dla Zwierząt, Narodowy Dzień Praw Zwierząt to nie tylko manifestacja osób wrażliwych na krzywdę zwierząt. To przede wszystkim uświadomienie sobie, że oto doszliśmy do ściany. Katując zwierzęta, zanieczyszczamy nasz świat i prowadzimy rabunkową gospodarkę globu. Dla kotleta niszczymy naszą rzeczywistość, odbierając przyszłość naszym dzieciom i wnukom. Już za dziesięć lat świat będzie wyglądał zupełnie inaczej. Jeżeli ktoś mi nie wierzy, proszę obejrzeć aktualne relacje z Nowego Jorku. Z powodu zmian klimatycznych, globalnego ocieplenia, w Kanadzie płoną lasy na taką skalę, że w Nowym Jorku ludzie duszą się od toksycznych oparów. To nasza przyszłość. To przyszłość, w której bez bioróżnorodności, a przy dominacji industrialnego podejścia do życia nic już nie będzie takie samo.

4 czerwca chciałam być w Warszawie, chciałam upomnieć się o demokrację i wyrazić swój sprzeciw wobec łamania prawa. Wybrałam jednak Wrocław i manifestację w obronie praw zwierząt. To o wiele ważniejsze, bo ani demokracji, ani PiS-u, ani opozycji nie będzie – nie będzie żadnej przyszłości – jeżeli nadal zechcemy zamykać oczy i udawać, że nic się nie dzieje. Bez praw zwierząt, bez poszanowania przyrody, bez walki o zachowanie bioróżnorodności nie będzie klimatu sprzyjającego życiu. Każde wycięte drzewo, każdy wyprodukowany kilogram mięsa to nasz marsz w kierunku zagłady. Demokracja jest nam potrzebna jak tlen, a sami się tego tlenu pozbawiamy. Praworządność potrzebna jest nam jak bezpieczne warunki do życia, a sami niszczymy naszą niszę ekologiczną. O demokrację trzeba walczyć, podobnie jak o wolne sądy i media. Dlatego już dzisiaj trzeba się stanowczo upominać o prawa zwierząt, o poszanowanie przyrody, o lasy, wody, o każdą żywą istotę.

Nasza planeta umiera, umiera na naszych oczach, zabijana naszym egoizmem i niechęcią do brania odpowiedzialności za własne czyny. Przejadamy przyszłość naszych dzieci. Walka o demokrację to walka o bioróżnorodność, bez tego bowiem żadna partia gwarantująca nam prawa obywatelskie nie zagwarantuje nam przyszłości.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!