O tym, dlaczego prezydenckie propozycje ustaw dotyczących Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa świadczą o braku zrozumienia prawa i jak mogą wpłynąć na każdego obywatela, mówi profesor nauk prawnych Fryderyk Zoll.
― Jakie znaczenie ma dla przeciętnego obywatela Sąd Najwyższy?
― Sąd Najwyższy ma znaczenie dla nas wszystkich zarówno w sposób pośredni jak i bezpośredni. Bezpośredni, ponieważ rozstrzyga w sprawach skarg kasacyjnych, czyli naszych odwołań od orzeczeń zapadających w sądach drugiej instancji (apelacyjnych i okręgowych), choć w niekiedy, np. w sprawach cywilnych o mniejszej wartości, skarga kasacyjna może nam nie przysługiwać. Sąd Najwyższy jest często sądem ostatniej szansy, udziela także sądom niższej instancji odpowiedzi na pytania prawne, gdy istnieją poważne trudności dotyczące wykładni prawa lub jakichś rozbieżności.
Jego orzecznictwo ma ogromne znaczenie dla wszystkich sądów, które kierują sie poglądami Sądu Najwyższego także w innych sprawach. Nie da się zrozumieć poszczególnych dziedzin prawa bez znajomości orzecznictwa SN. Orzecznictwo to ma ogromny wpływ na określenie jakie mamy prawa i obowiązki.
Sąd Najwyższy rozstrzyga również o ważności wyborów.
― Dlaczego wprowadzenie ławników do Sądu Najwyższego nie polepszy jego orzecznictwa?
― Ten pomysł pokazuje całkowite niezrozumienie funkcji Sądu Najwyższego. SN orzeka przede wszystkim o prawie. To nie jest z zasady sąd orzekający o faktach, ale sąd, który ma za zadanie zweryfikować prawidłowość orzeczeń sądów niższych instancji. Do tego potrzeba ogromnej wiedzy prawniczej. Wprowadzenie ławników ma oznaczać, ze SN będzie się kierował w swoich orzeczeniach (w przypadku skargi nadzwyczajnej) ocenami pozaprawnymi – swoistym wyczuciem ławników. Można ten pomysł porównać do wprowadzenia obowiązku udziału znachorów w operacjach transplantacyjnych.
― Czym jest proponowana skarga nadzwyczajna? Przypuszczam, że wielu osobom negatywnie oceniającym pracę sądów wydaje się kusząca.
― Takie rozwiązanie było charakterystyczne dla państw bloku sowieckiego. Skarga nadzwyczajna ma pozwalać określonym podmiotom (np. grupie posłów lub grupie senatorów – za zgodą marszałka, prezydentowi, ministrowi sprawiedliwości, rzecznikowi praw obywatelskich) z powodu szczególnie poważnych naruszeń prawa zaskarżyć orzeczenia w pełni zakończonych już postępowań, niezależnie od tego, czy strony się wcześniej się odwoływały. Ma to dotyczyć orzeczeń, które zapadły nie dawniej niż w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Podważa to całkowicie zaufanie do prawa. W ten sposób można by zakwestionować wyniki dawno rozstrzygniętych wyborów, powodując zupełnie nieprawdopodobny chaos prawny. Chaos taki mógłby zapanować jednak we wszystkich sprawach. Niemal nigdy nie moglibyśmy być pewni, że nasz spór się skończył. Poza tym udział ławników (wybieranych przez Senat) oznaczałby, że niekoniecznie prawo będzie kryterium rozstrzygnięcia. Uzasadnienie projektu odwołuje się do sprawiedliwości społecznej. Tym samym opuszczamy wspólnotę tych państw, które rządzą się prawem. Tutaj będzie rozstrzygać nieodgadnione poczucie sprawiedliwości. Pomysł ten grozi zniesieniem jakiejkolwiek przewidywalności rozstrzygnięć sądowych. Nikt z nas nie miałby gwarancji, że jego spor w końcu jest rozstrzygnięty i że można zaufać orzeczeniu, nawet gdy przeciwnik się nie odwołał.
― Przeciętny obywatel, który nie wchodzi w meandry prawa, nie rozumie, dlaczego politycy – obdarzeni mandatem społecznym, nie powinni wybierać członków Krajowej Rady Sądownictwa. Jak upolitycznienie KRS może wpłynąć na życie każdego z nas?
― KRS ma chronić niezawisłość sędziowską przed politykami oraz chronić niezależność sądownictwa. Ma uczestniczyć w procesie wyłaniania sędziów, którzy muszą być najlepiej kwalifikowani. Kandydaci do Rady nie mogą prowadzić kampanii, składając propozycje wyborcze. Oni maja zapewnić, że kandydaci na sędziów, czy na wyższe stanowiska sędziowskie spełniają wymogi merytoryczne, niezależnie od poglądów politycznych, które tu nie powinny odgrywać tu żadnej roli. Dlatego wybór członków Rady przez polityków podważa sens tego organu, jako chroniącego system sadowniczy przed politykami.