Za każdym razem, gdy ktoś odgórnie próbuje decydować o mnie: o moim ciele, podejmowanych wyborach, zasadach, na jakich mogę funkcjonować w społeczeństwie, zastanawiam się, czy ma mnie za osobę wyzutą z emocji, pozbawioną moralności i umiejętności rozumowania. Bo nic – ani żadne badania naukowe, ani statystyki, ani historia – nie wskazuje na to, że urodziwszy się kobietą, jestem kimś, za kogo trzeba myśleć.
Jestem wkurzona. Jestem wkurzona, ponieważ zmusza się mnie do porzucenia swoich spraw, by walczyć o coś, co powinno być oczywistością. Zamiast czytać, redagować, tłumaczyć, ba – zamiast bawić się z dzieckiem, włóczyć się po górach czy zajmować czymkolwiek innym, na co w danej chwili miałabym ochotę, muszę wyjść na ulicę i przypominać, że mam swoje niezbywalne prawa. Że mam je ja, moja córka, siostra, matka, koleżanki. Że mają je wszystkie kobiety- czyli samice z gatunku Homo sapiens. Mamy prawo do wolności, decydowania o sobie, swoim ciele, mamy prawo wyrażać swoje potrzeby i żyć w poczuciu poszanowania tego, kim jesteśmy.
Z biologicznego punktu widzenia główna różnica między kobietami a mężczyznami, jeśli nie liczyć narządów rozrodczych, to dymorfizm płciowy. Mężczyźni są więksi i silniejsi. Mają też o około 10 procent większe mózgi niż kobiety, ale to jedynie wynik ich ogólnie większych rozmiarów, a nie większych zdolności. W męskich mózgach jest więcej neuronów odpowiedzialnych za rozumowanie, ale w kobiecych jest więcej połączeń między nimi, a ciało modzelowate, czyli pasmo włókien nerwowych łączące półkule mózgu jest o 12 procent większe u kobiet niż u mężczyzn. To wszystko sprawia, że choć mózgi kobiet są mniejsze, to ich sprawność w żaden sposób nie ustępuje sprawności mózgów mężczyzn. Doreen Kimura, kanadyjska neurobiolog i światowej sławy badaczka zróżnicowania ludzkich zdolności, poświęciła życie badaniom różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami. W jednym z wywiadów powiedziała, że człowiek, który uważa mózgi kobiet i mężczyzn za dokładnie takie same, nie wie nic o neurobiologii. Te mózgi są różne, ale są też jak dwie nogi, które pozwalają naszemu gatunkowi sprawnie się przemieszczać. Kobiety lepiej odczytują emocje, mają naturalną łatwość komunikowania się, a mężczyźni mają większą skłonność do zachowań ryzykownych, są nastawieni na rywalizację. Jesteśmy po prostu stworzeni tak, by się dopełniać.
A jaki jest cel tego wszystkiego? To wyjątkowo proste: przekazanie genów i zapewnienie trwałości gatunkowi. Dla matki natury nic nie jest ważniejsze i zrobiła wiele, by nas do tego zadania nakłonić. Konieczność zachowania gatunku, czyli po prostu posiadania potomstwa, leży u samej podstawy każdego życia, czyli również nas. Reszta, w tym cała cywilizacja, są wobec tej konieczności wtórne. I naprawdę niezależnie od tego, jak bardzo będzie nas kusił świat, kariera czy radości życia doczesnego, my dzieci mieć będziemy, bo to pragnienie w nas będzie zawsze żywe. Nikt nie musi odbierać nam możliwość stosowania antykoncepcji czy próbować ponownie uwięzić w domowych pieleszach. Spokojnie, my i tak będziemy rodzić, bo to zwyczajnie leży w naszej naturze. Ale dajcie nam decydować, kiedy i jak często chcemy to robić. To nie średniowiecze, kiedy z dziesięciorga urodzonych przez kobietę dzieci przeżywało jedno. Śmiertelność okołoporodowa jest najniższa w historii, mamy nowoczesną medycynę i naprawdę po to, by przekazać geny, nie musimy rodzić rok po roku. A jeśli powodem zmuszania kobiety do rodzenia większej liczby dzieci ma być przestarzały system emerytalny, to może czas zreformować ten system, a nie stosować przemoc wobec kobiet.
Bo to jest przemoc. Nikt poza mną samą nie ma prawa do mojego ciała. Złamanie tej zasady jest gwałtem i nie powinno być postrzegane inaczej. Niedawno przeczytałam na stronie internetowej jednej z organizacji kobiecych post pewnego hm… pana, który nie wstydząc się swej umysłowości, napisał, co następuje: „wy głupie czarne kurwy macie rodzić, to wasz obowiązek”. Chyba faktycznie nic poza gwałtem nie mogłoby zmusić kobiety do urodzenia potomka komuś takiemu. Kobieta z zasady na ojca swego dziecka wybierze najlepszego dostępnego mężczyznę. Mężczyzna taki musi posiadać przynajmniej dwie z trzech cech: mieć dobre geny, być opiekuńczy i zaradny życiowo. Geny mężczyzn, którzy tych cech nie posiadają, po prostu wypadną z obiegu. Chyba, że mężczyzna ucieknie się do gwałtu.
Ale skoro mówiliśmy o mózgach, to warto przypomnieć pewną ich wyjątkową zdolność: – są plastyczne. Neuroplastyczność to umiejętność tworzenia nowych połączeń mających na celu zreorganizowanie się czy adaptację do nowych warunków. Innymi słowy, zdolność ta pozwala nam się uczyć, i to uczyć przez całe życie. Może więc zamiast uciekać się do gwałtu, powtarzać brednie o tradycyjnej roli kobiet (w takim wypadku zawsze mam ochotę zapytać, do jakiego konkretnie okresu ta tradycja się odnosi i dlaczego tylko do niego?), warto wykorzystać możliwości swojego mózgu i po prostu stać się lepszymi partnerami? Każda ze stron byłaby zadowolona: mężczyźni mieliby potomków, kobiety-partnerów, a parasolki byłyby używane masowo tylko w czasie deszczu.
Protest pod hasłem „Nie składamy parasolek” odbędzie się we wtorek 3 października. Organizatorzy zapraszają wszystkich, którym leży na sercu dobro kobiet, na ulicę Retoryka 7, gdzie mieści się siedziba krakowskiego PiS. Wydarzenie rozpocznie się o godz. 18
Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka