Nikt nie lubi Kasandry. Felieton Adama Jaśkowa (214)

Nikt nie lubi Kasandry. Felieton Adama Jaśkowa (214)

Prawdziwy mężczyzna jednak nie płacze. Prawdziwy mężczyzna domaga się wotum zaufania. Tak po prostu. Koalicjanci robią dobrą minę do klęski, ogłaszają nowe otwarcie i nowy etap. Jeśli ów etap będzie wyglądał jak stary, a nowy rząd będzie rządził jak stary, to po wyborach – kiedykolwiek by były – w najlepszym wypadku wróci Morawiecki, w najgorszym Czarnek albo Kurski. A minister Domański z propozycją płacy minimalnej na przyszły rok (wzrost o 3,70 złotego brutto) występuje w roli indyka, który domaga się przyspieszenia niedzieli. A farszem będzie rząd.

Po wyborach – jak po każdym ważkim czy choćby intrygującym wydarzeniu – mamy wielu ekspertów wyjaśniających, czemu skończyło się tak, jak się skończyło. Komentatorzy komentatorów są lepiej lub gorzej traktowani w zależności od tego, jakiej narracji (lub płota) trzymają się odurzeni sukcesem bądź zamroczeni porażką. To stały teatrzyk, raczej farsa niż dramat. Nawet poważni eksperci mówią czasem niepoważne rzeczy, choć pewnie poważniejsze niż przed wyborami. Potrafią – jak sarkastycznie opowiada się o analitykach giełdowych – dokładnie i na wykresach wytłumaczyć, czemu ich poprzednia prognoza poszła się… wyborczyć. Przepraszam za neologizm, ale jest ładny, a wszyscy dorośli i prawie wszystkie dzieci przecież wiedzą, co poszła robić. Ta prognoza.

Krótko po wyborach to może dobry czas, by przypomnieć, jak się wybory wygrywa, a przynajmniej próbuje wygrać. Truizmem jest (i pewnie dlatego nikt o tym pamięta), że przygotowania do kolejnych wyborów należy rozpoczynać następnego dnia po ogłoszeniu oficjalnych wyników poprzedniego głosowania. Biorąc pod uwagę zamieszanie z rządami po wyborach parlamentarnych w 2023 roku, partie koalicji rządzącej powinny były zacząć się szykować do wyborów samorządowych, ale też i prezydenckich nazajutrz po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska. W dodatku dwie partie miały wtedy o tyle łatwiej, że posiadały już swoich murowanych kandydatów z doświadczeniem, aparycją i społeczną rozpoznawalnością. I znających gorycz porażki.

W opublikowanym w listopadzie 2024 rankingu rozpoznawalności polityków Rafał Trzaskowski i Szymon Hołownia ustępowali popularnością tylko premierom Tuskowi i (byłemu) Morawieckiemu. Ostatnie trzy miejsca w rankingu przypadły wówczas Tobiaszowi Bocheńskiemu (51%), rozważanemu jako kandydat na prezydenta przez PiS, Magdalenie Biejat (43%), wtedy jeszcze tylko wicemarszałkini Senatu, i… Karolowi Nawrockiemu (39%), który niedługo potem został oficjalnie nominowany na kandydata przez Jarosława Kaczyńskiego. Bardziej niż Biejat rozpoznawalny był nie tylko Adrian Zandberg (66%), Grzegorz Braun (86%), Krzysztof Bosak (92%) , Sławomir Mentzen (81%) i Włodzimierz Czarzasty (84%), ale też Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (54%). Jak się dużo później zorientowano, sama rozpoznawalność nie wystarcza do dobrego wyniku wyborczego. Największe sukcesy kandydaci osiągnęli w zbieraniu podpisów, co okazało się łatwiejsze niż niektórym, chociażby mnie, się wydawało.

Zwycięstwo w drugiej turze odniósł więc kandydat, który miał jedną z najkrótszych – zaraz po Biejat – kampanii wyborczych i startował z pułapu najniższej, niewiele większej niż Biejat, rozpoznawalności. Warto na tym się zatrzymać. Nie potrafię tego udowodnić, ale mam wrażenie, że Jarosław Kaczyński specjalnie wybrał kandydata z szarą przeszłością i ułomnościami, które były zupełnie nieistotne dla żelaznego elektoratu PiS i niespecjalnie ważne dla wyborców prawicy. Media prywatne i publiczne bez względu na swoje linie programowe szybko sprawiły, że ów kandydat zyskał powszechną rozpoznawalność. W dodatku skupiono się na nim, na jego życiorysie. Mało mówiło się o jego poglądach i relacjach z PiS. Dzięki temu stał się nieomal „niezależnym kandydatem obywatelskim” , jakim chciał go przedstawić Jarosław Kaczyński.

Media wykonały więc nieodpłatnie kawał roboty wyborczej dla PiS. Trzeba jednak dodać, że kandydat obywatelski się postarał i odwiedził więcej miejscowości niż jego główny konkurent. Były to też bardziej dopracowane wizyty niż np. te Mentzena. Być może kandydat obywatelski lub jego sztab przeczytał biografię polityczną Aleksandra Kwaśniewskiego, a może nawet „zapiski sztabowe” Danuty Waniek. Nawrocki co prawda nie pobił rekordu Kwacha w liczbie odwiedzonych miejscowości, ale przebił na pewno Trzaskowskiego. Inna sprawa, czy Trzaskowski w tych miastach, miasteczkach i wsiach miałby coś do obiecania.

Oprócz sztabu wyborczego chyba największym problemem Trzaskowskiego był rząd i jego premier. Oczywiście w odróżnieniu od Nawrockiego Trzaskowski nie mógł obiecać prawie wszystkiego prawie wszystkim, ale też w sumie był w stanie obiecać niewiele. To nie tak, że po przejęciu władzy przez nowy rząd nic się nie zmieniło, niewiele jednak zmieniło się na lepsze. A już na pewno mało kto wiązał te zmiany z działaniami rządu. Realne zmiany (na lepsze) objęły nielicznych, a niezadowolonych jest o wiele więcej niż zadowolonych. Maj przyniósł spadek pozytywnego nastawienia do rządu z 34% do 32% respondentów, a negatywne opinie wyrażało 44%, co oznacza wzrost o 4 punkty procentowe w ciągu miesiąca. Ewidentnie rząd nie tylko nie działał w trybie wyborczym, ale w ogóle jakby działał słabo.

Ciekawe, jaki skutek wyborczy wywołał „efekt Brzoski”. Z danych exit poll wynika, że efekt ten raczej wyborców Mentzena nie zachęcił, a trzeba pamiętać, że były to dane sugerujące zwycięstwo Trzaskowskiego. Brutalna rzeczywistość wyborcza okazała się znacząco gorsza. Zaskakiwać może porównanie sondażowych wyników popularności partyjnej z wynikami pierwszej tury. Majowe sondaże wskazywały na pierwszym miejscu PiS (33,6%) przed PO (32%), na trzecim Konfederację (16,4%), dalej Trzecią Drogę (6,68%), Nową Lewicę (6,01%) i Razem (4,43%) (Polster dla SE). Wyniki pierwszej tury mogą sugerować, że część wyborców PiS wybrała Brauna, by potem wrócić do kandydata PiS. Za to wyborcy PO bez strat poparli Trzaskowskiego. Hołownia prawdopodobnie stracił część wyborców TD, którzy wybrali Nawrockiego. Lewica podzieliła głosy pomiędzy Biejat, Senyszyn i odrobinę Trzaskowskiego. Razem stanęło murem za Zandbergiem.

Porównanie wyników sondażu popularności partyjnej oraz głosowania w pierwszej turze sugerowałoby zwycięstwo Nawrockiego w drugiej turze z niewielką przewagą głosów. Czy Trzaskowskiemu udało się przekonać dodatkowych wyborców przed drugą turą? Nic na to nie wskazuje. Przepływy w exit poll z TD, Lewicy i Szenyszn do Nawrockiego sugerują, że było wręcz odwrotnie.

Badania OGB pokazują ciekawą prawidłowość. Pytano respondentów, czy głosowali za swoim kandydatem czy przeciwko drugiemu. Wyniki były następujące: Nawrocki – 60,6% za, 39,4% przeciw; Trzaskowski 71,3% za, 28,7% przeciw. Czyli 34% ogółu wyborców głosowało przeciwko kontrkandydatowi, a prawie 40% wyborców Nawrockiego głosowało przeciwko Trzaskowskiemu, jego uznając za większe zagrożenie.

Nie pomogły czerwone korale; nie przekonały nawet wszystkich wyborców Senyszyn. Zostały jako sympatyczna pamiątka, która nie osłodzi porażki. Trzeba jednak przyznać z goryczą, że sztab Trzaskowskiego nie wymyślił żadnego symbolu, za to z workiem ziemniaków przybyła posłanka Gajewska. Czy był to ziemniak do trumny, być może ostatni? Podziękowanie Rafała Trzaskowskiego dla sztabu wyborczego w noc po drugim głosowaniu nabrało sarkastycznego wydźwięku. Mamy więc teraz, po koralach z polnej jarzębiny, i łzy dziewczyny. I kobiet.

Prawdziwy mężczyzna jednak nie płacze. Prawdziwy mężczyzna domaga się wotum zaufania. Tak po prostu. Koalicjanci robią dobrą minę do klęski, ogłaszają nowe otwarcie i nowy etap. Jeśli ów etap będzie wyglądał jak stary, a nowy rząd będzie rządził jak stary, to po wyborach – kiedykolwiek by były – w najlepszym wypadku wróci Morawiecki, w najgorszym Czarnek albo Kurski. A minister Domański z propozycją płacy minimalnej na przyszły rok (wzrost o 3,70 złotego brutto) występuje w roli indyka, który domaga się przyspieszenia niedzieli. A farszem będzie rząd.

Również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

 

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!