Od pewnego czasu o wiele łatwiej przychodzi mi pisanie felietonów dotyczących Ukrainy – nie tylko dlatego, że tamtejsze wydarzenia należą do najważniejszych we współczesnej historii, ale też dlatego, że prosto jest ocenić, kto w tym sporze stoi po stronie dobra, a kto po stronie zła. W polskiej polityce demokratycznej tego komfortu nie ma, bo wszystko się miesza. Demokracja wymaga gorsetu państwa prawa z niezależnymi sądami, a w naszym systemie również z Trybunałem Konstytucyjnym, związanymi metodą i warsztatem prawników, opartymi na zbiorowym prawniczym autorytecie wydziałów prawa. To się u nas posypało.
Pomysł PiS-u na państwo był taki, że wszystko stanie się polityką, a jedynym ośrodkiem rozstrzygającym – i to rozstrzygającym wyłącznie na podstawie własnego uznania – będzie nieformalne partyjne centrum dyspozycji politycznej. System już prawie osiągnął perfekcję, kiedy nadeszły październikowe wybory, a po nich utrata władzy. Utrata to była jednak niepełna: przetrwały różne centra, przez które ośrodek dyspozycji politycznej nadal oddziałuje na naszą rzeczywistość.
Jedną z największych zbrodni PiS-u przeciwko Rzeczypospolitej było zdewastowanie Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, instytucji centralnych dla państwa prawa. Utraciliśmy w ten sposób źródła definitywnego rozstrzygania sporów. Ich zniszczenie oznacza unicestwienie prawa jako sposobu sprawowania władzy w państwie. Spór o decyzje PKW jest tego najlepszym przykładem. Wiele razy pisaliśmy na tych stronach, że pozbawiona konstytucyjnej legitymacji Izba Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej rozstrzygająca o ważności wyborów to bomba podłożona pod Polskę. Detonacja nie nastąpiła od razu, więc zaczęliśmy się do tego wielosystemu prawnego, zwanego inaczej bezprawiem, przyzwyczajać. Ale właśnie szykuje się eksplozja.
Niektórzy bagatelizują niebezpieczeństwo sporu o ważność wyborów prezydenckich. Skoro mamy nieuznające się sądy, czemu by nie mieć kilku prezydentów? Byli przecież papieże i antypapieże, a Kościół się nie zawalił. Niestety, obok nas toczy się wojna – taka prawdziwa, o wszystko. Prof. Antoni Dudek u Kuby Wojewódzkiego trafnie podkreślił, że to jest nasza wojna. Tak też to widzą Moskale. Widzą to od bardzo dawna i nas rozgrywają. Prawdopodobnie rozegrali nas już w 2015 roku w aferze podsłuchowej, a zaraz znaleźli się polscy politycy, którzy zechcieli skorzystać z takiego prezentu. Teraz sytuacja jest o wiele poważniejsza. Wydarzenia w Rumunii i Mołdawii dowodzą ogromnej sprawności moskalskich agentów wpływu. Ludzie ci będą działać również u nas. Wykorzystają każdą naszą słabość.
Trzeba zdać sobie sprawę, co się wokół nas dzieje. Amerykański prezydent-elekt grozi wystąpieniem przeciwko Danii i Panamie, łącznie z użyciem przemocy. Publicznie gada o włączeniu Kanady do USA. Elon Musk, jego prawa ręka, stara się wzmocnić radykalne partie w Europie, aby rozsadzić Unię. To są symptomy zbliżającego się niebezpieczeństwa.
Nie możemy już dłużej pozwalać sobie na kryzys państwa. Musimy zadbać, by system wymiaru sprawiedliwości, który zbudujemy, nie był ciągle podważany. Wymaga to gorzkiego konsensu. Niektórzy twierdzą, że żaden kompromis z naruszeniem Konstytucji nie jest możliwy. Prawo jest o wiele bardziej złożone: stara się pogodzić różne interesy, nie jest matematyką. Nie każde naruszenie wywołuje takie same skutki. To zależy od tego, jakie dobra chronimy.
Neosędziowie stanowią ogromny problem. Trzeba jednak pamiętać, że już od dawna rozstrzygają spory, a ludzie mają prawo do sądu. Niezależność sędziego, także neosędziego, który rozstrzyga sprawy – a rozstrzyga ich już tysiące – nie jest osobistym przywilejem, ale gwarancją dla stron. Czas rządów PiS-u pokazał, że jest wielu starych sędziów niegodnych swojego urzędu. Nie wszyscy uciekli do Białorusi.
Musimy rozwiązać ten węzeł tak, żeby już nigdy nie dokonano podobnego zamachu. Dlatego powinno się zrobić tak: przyjąć kompromisowy projekt reformy KRS, ten, który także neosędziom daje prawo głosu, uzgodniony już kiedyś z prezydentem; rozwiązać Sąd Najwyższy, wysłać wszystkich jego sędziów – nowych i starych – w stan spoczynku i utworzyć nowy SN. Można tego dokonać nawet ustawą. W ten sposób definitywnie zakończymy niszczący spór, nie rezygnując z indywidualnej odpowiedzialności tych, którzy godność sędziowską zszargali. Należy też jak najszybciej utworzyć nowy Trybunał Konstytucyjny, zapewniając wpływ na jego obsadzenie w odpowiednich proporcjach wszystkim reprezentowanym w Sejmie siłom. I trzeba zacząć przygotowywać państwo na grożące mu niebezpieczeństwa. W takim czasie nie może powstać wątpliwość co do wyboru prezydenta, wodza naczelnego sił zbrojnych. Najlepszym zabezpieczeniem przed moskalską ingerencją są sprawne instytucje państwa, uzbrojona po zęby armia i zaufanie obywateli – zaufanie do instytucji i do siebie samych.
Nie ma już czasu na ten rodzaj sporu politycznego, który uprawiają nasi politycy. Jeśli się nie ogarniemy, sprowadzimy na siebie nieszczęście. No więc się ogarnijmy.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.