My Voice, My Choice. Felieton Kuby Urbanowicza (10)

My Voice, My Choice. Felieton Kuby Urbanowicza (10)

Absolutyzacja prowadzi do rozpaczy, znieczulicy, fanatyzmu, absurdu. Są sytuacje, w których aborcja jest jedynym rozsądnym wyjściem (ciężkie uszkodzenie płodu), są takie, kiedy jest mniejszym złem, i są takie, kiedy jest większym złem.

Właśnie poparłem podpisem kampanię „My Voice, My Choice: Za bezpieczną i dostępną aborcją”. Nie lubię siedzieć ze swoimi myślami i poglądami w piwnicy. Kiedyś jako młody katolik wojujący z komuną o prawdziwie janopawłową Polskę należałem do krucjaty pro-life i też tego nie kryłem. Później, począwszy od Krzaklewskiego, zacząłem sobie zdawać sprawę, że całe to środowisko tylko żeruje na idealistycznie nastawionych osobach, by prowadzić rekrutację wyznawców do niepięknie pachnących układów feudalno-oligarchiczno-dziaderskich. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, liczba idiotów, którzy dostali się wówczas do parlamentu, krzycząc na wyścigi: „Przecz z aborcją!”, była śmiesznie mała w porównaniu z osiągnięciami późnego kaczo-ziobryzmu.

Czy zdradziłem swoje ideały? — pytam sam siebie wreszcie, bo nie golę się codziennie. I sam siebie rozgrzeszam. „Nie, Kuba, nie zdradziłeś swoich ideałów”, wyjaśnia sumienie. „Jesteś nieużytecznym, zatwardziałym osłem i wiele osób cierpi z twojego powodu. Ale tu jesteś kryty. Tylko Bóg jest absolutny. I to pod warunkiem, że akurat przebywa w niebie. Tu na ziemi musisz mieć sumienie, znaczy mnie, i myśleć”.

Myśleć, myśleć, OK. Są sytuacje, no tak, w których aborcja jest jedynym rozsądnym wyjściem (ciężkie uszkodzenie płodu, uhu), są takie, kiedy jest mniejszym złem, i są takie, kiedy jest większym złem. Myślę, myślę – absolutyzacja prowadzi do rozpaczy, znieczulicy, fanatyzmu, absurdu.

A teraz o tym samym, ale z innego okopu prawdy. Myśląc dalej o życiu, jego wyjątkowości, świętości, natrafiam na punkt nie do przejścia dla niektórych obrońców swojego prawa do kiełbasy i mięska. Wiadomo, o co chodzi. To również punkt, który czyni mnie w oczach tej grupy lewakiem. Na co przełykam ślinę z rezygnacją, czekając na jakieś ludzkie słowo.

Na koniec wypowiem się jeszcze dziwniej, biorąc pod uwagę, że zacząłem od aborcji. Otóż nasz kraj stoi na krawędzi klęski w hybrydowej wojnie intelektualnej z przeciwnikiem ze wschodu. Służby kontrwywiadowcze zostały praktycznie zlikwidowane, tradycyjne autorytety zdechły, jesteśmy zostawieni sami sobie. Kontrwywiad trzeba zacząć od samego siebie – od uwolnienia myślenia, walki z zatwardziałym absurdem w naszym otoczeniu, empatycznego zainteresowania drugim człowiekiem czy stworzeniem.
Ukraina upada na naszych oczach nie przez brak broni, ale przez brak sensu obrony przeżartych korupcją układów. Jest niewiele czasu na odbudowę mentalną.


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!