Minął kawał czasu. Pamiętam, jak zimą 2016 roku przyszedł do mnie Piotr Gawlik. Wcześniej napisałem w liście, że chciałbym się włączyć w działania KOD-u. I się zaczęło.
Szalone osiem lat z okładem – osiem lat manifestacji, spotkań. Zostałem wybrany na członka zarządu i wiceprzewodniczącego KOD-u Małopolskie. Miałem też wielu przewodniczących: Dankę, Bartka, Beatę, Ewelinę. Wspaniali ludzie. To był długi czas. Nie ma już z nami Tadka Kusia, Beaty Kwiatkowskiej, Zbyszka Wagnera, Stefana Patyka i wielu innych.
KOD Małopolskie był siłą jednoczącą lokalną opozycję, organizatorem demonstracji na Rynku, pod sądami. A ostatnio w strasznym czasie wojny w Ukrainie zaangażował się w pomoc, pokazując, że gdy chodzi o podstawowe interesy Polski i Europy, można współpracować nawet z tymi, od których politycznie jesteśmy daleko.
Mam w oczach twarze tylu ludzi obecnych na manifestacjach, ludzi, którzy nie rezygnowali z działania przeciwko rodzącemu się autorytaryzmowi. Ludzi oddanych Polsce, mających nadzieję – nie tę kruchą, marną. Ludzi, którzy dzięki swojej wytrwałej niezgodzie na bezprawie odnieśli zwycięstwo. Z dalekiej podróży Polska wraca na europejski szlak praw człowieka, wolności, demokracji i solidarności.
W sobotę zakończy się moja kadencja w zarządzie regionu. Nie byłem dobrym wiceprzewodniczącym: przez ostatnie dwa lata pochłaniało mnie organizowanie wsparcia dla Ukrainy. Było to jednak ważne zadanie i w tej działalności dumnie reprezentowałem KOD. Przychodzi czas na pożegnanie się z zarządem. Będę odtąd szeregowym członkiem KOD-u, wciąż – mam nadzieję – w różny sposób pomocnym, wciąż z możliwością komentowania naszej rzeczywistości. Dziękuję wszystkim za ten szczególny czas. Razem osiągnęliśmy coś bardzo istotnego.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.