Droga Pani z telewizji. I radia. Felieton Adama Jaśkowa (155)

Droga Pani z telewizji. I radia. Felieton Adama Jaśkowa (155)

Droga Pani z telewizji, infotainment to nie jest format dla telewizji publicznej. I choć chętnie zrobiłbym wyjątek dla polskiego odpowiednika „Wieczoru z Johnem Oliverem”, informacja w telewizji publicznej powinna korzystać z innych wzorców, brytyjskich czy niemieckich, ale publicznych. Nie każdy magazyn informacyjny – oprócz może Teleexpressu – musi się kończyć dowcipem. Od materiałów informacyjnych trzeba natomiast wymagać co najmniej rzetelności. A w dyskusjach nie należy zakładać, że prawda leży pośrodku, lecz rolą prowadzącego jest ustalić, gdzie ona w danym przypadku leży.

Droga Pani z telewizji, nie oczekuję więc porad, jak żyć, w co wierzyć, co jeść. Likwidacja jest dobrą okazją, by się zastanowić, jakiej telewizji publicznej potrzebują obywatele, jakie funkcje i zadania należy jej powierzyć pod koniec pierwszej ćwiartki XXI wieku.

Telewizja dawno temu przestała być głównym środkiem przekazu dostarczającym informacje o wszystkim. Nie powinna też naśladować stacji komercyjnych, które w najlepszym razie nie informują o niczym. Dlatego też nie musi i nie powinna być wielka, a wtedy może być i tańsza. Telewizji publicznej, tej linearnej, wystarczyłyby dwa kanały: podstawowy dla premier filmowych, teatralnych i odrobiny innej rozrywki, a drugi informacyjny.

Droga Pani z telewizji, wielki Pani obiektywizm zapewne sprawia, że tak celne są pytania. Lecz nie znam wciąż własnego pani zdania. Droga Pani z telewizji, infotainment to nie jest format dla telewizji publicznej. I choć chętnie zrobiłbym wyjątek dla polskiego odpowiednika „Wieczoru z Johnem Oliverem”, informacja w telewizji publicznej powinna korzystać z innych wzorców, brytyjskich czy niemieckich, ale publicznych. Nie każdy magazyn informacyjny – oprócz może Teleexpressu – musi się kończyć dowcipem. Od materiałów informacyjnych trzeba natomiast wymagać co najmniej rzetelności. A w dyskusjach nie należy zakładać, że prawda leży pośrodku, lecz rolą prowadzącego jest ustalić, gdzie ona w danym przypadku leży. Owszem, nie jest to łatwe. Ale łatwo i przyjemnie to jest w telewizjach komercyjnych.

Resztę oferty telewizyjnej powinny stanowić kanały tematyczne: dla dzieci, dla kinomanów, dla kulturalnych snobów, dla wielbicieli filmowych tasiemców. A najważniejszy jest kanał edukacyjny, którego nie ma, a którego programy byłyby skorelowane z programami nauczania (nie tylko z myślą o przyszłych pandemiach i lokautach). Kanał dla uczniów i ich rodziców – dla uczniów, by łatwiej sobie przyswoili materiał obowiązkowy, a dla rodziców, by wiedzieli, co dzieci muszą sobie przyswoić. Podstawowa różnica pomiędzy publiczną telewizją a wszystkim innym w Internecie powinna polegać na tym, że w publicznej telewizji nie ma głupot i głupoty.

Kolejna sprawa to media regionalne. Dziś w dobie mediów internetowych zastępujących radio i telewizję istnienie dwóch osobnych instytucji realizujących programy nie ma najmniejszego sensu. Nie ma również sensu ekonomicznego, a wszystkie instytucje publiczne powinny racjonalnie wydatkować środki. Jedna regionalna instytucja mogłaby prowadzić linearne radio i linearną telewizję regionalną, obsługiwać regionalne zlecenia ogólnopolskiej telewizji i radia oraz redagować internetowy serwis regionalny z materiałami wideo, podcastami i innymi treściami.

Droga Pani z telewizji, chciałbym bardzo też, by dzielnie Pani bój toczyła srogi z zabobonami. Szanując prawo wierzących Polaków do wiary – również w telewizję – nie sprzeciwiałbym się dalszemu nadawaniu transmisji mszy w niedzielę i święta, najlepiej z Watykanu, po włosku lub po łacinie. Msza byłaby wtedy bez polityki, a jeśli już z polityką, to z włoską. Żadnego „Ziarna” i innych podobnych programów. Telewizji publicznej nie wolno zastępować tego czy innego kościoła w katechizacji. O prawo do mszy w telewizji walczyła Solidarność w 1980 roku. O telewizyjnej ewangelizacji nie było ani słowa. Co najwyżej można puszczać Genesis, Madonnę oraz Jesus and Mary Chain, a dla zachowania ekumenizmu Nirvanę. Istnieją stacje religijne, gdzie można znaleźć podobno ewangelię i katechezę. Nie płacą za koncesję, bo zostały ustawowo zwolnione z opłat. Nie należy więc publicznych mediów mieszać do spraw kościoła.

Pozostaje jeszcze kwestia finansowania mediów publicznych. W zasadzie są dwa wyjścia: albo subpodatek powiększający PIT o pewną kwotę, albo zrezygnowanie w ogóle z dodatkowych danin od osób fizycznych i finansowanie wprost z budżetu, częściowo na bieżące funkcjonowanie i utrzymanie infrastruktury, a częściowo na zleconą działalność kulturalną i edukacyjną, a także środki na inwestycje przyznawane dodatkowo po zatwierdzeniu inwestycji przez właściwego ministra.

Abonament dla podmiotów prowadzących działalność gospodarczą powinien zostać bez zmian. To w zasadzie wszystko, co należałoby zostawić bez zmian. I może jeszcze jedno. Droga Pani z telewizji nie powinna być aż tak droga. Panowie również.

PS Autorem tekstu piosenki Lombardu jest nieodżałowany, przynajmniej przeze mnie, Jacek Skubikowski.

również na aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR.

 

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!