I kolejny raz chłopcy radarowcy się wykazali: kordon silnych facetów wepchnął do radiowozu kobietę. Jedną kobietę. To nic, że wszyscy dookoła krzyczeli, że pani ma immunitet i zasiada w ławach poselskich. W naszym kraju posłanka to nie poseł, posłanka opozycji to nie człowiek, ale istota drugiej kategorii. Systemowa nienawiść polega właśnie na tym, że deprecjonowaną osobę pozbawia się podstawowych praw. A w Polsce kobiety wielu praw już nie mają. Pytanie, co przyniesie nam przyszłość. Na horyzoncie już majaczy Fundacja Patriarchat.
Dziarska policja, paru na jedną, wciągnęła do radiowozu posłankę Kingę Gajecką. Mundurowi ponoć nie słyszeli, jak sama posłanka i jej kolega poseł mówili, a cały tłum skandował, że pani Gajecka jest posłanką. Cóż, może od czasu, kiedy ich naczelnik zabawiał się granatnikiem i sobie p*****ł, wszyscy w komendzie pogłuchli.
Dziarscy, dobrze ubrani panowie mieli konwencję założycielską Fundacji Patriarchat. Zgodnie z nazwą zaprezentowane podczas spotkania poglądy były patriarchalne. Ożyła mianowicie myśl lotna, że kobieta jest „częścią dobytku”, a prawa wyborcze dla pań są mocno nie na miejscu, zwłaszcza że panie korzystają z praw i czynnych, i biernych.
Co te dwa wydarzenia mają ze sobą wspólnego? Otóż wiele. Rządy PiS-u oparte są nie tylko na generowaniu wroga, na polaryzacji społeczeństwa, na wskazywaniu „złego”: wykształciuchów, uchodźców, różnego rodzaju rzekomych „ideologii”. Rządy PiS-u oparte są na systemowej nienawiści i deprecjacji kobiet. To za ich kadencji kobiety zostały pozbawione prawa do aborcji i do in vitro, porody w Polsce przypominają czasy XIX wieku, kiedy znieczulenie czy cesarskie cięcie nie istniało, edukacja seksualna jest tabu, a NGO-sy i fundacje wspierające kobiety utraciły dotacje rządowe. Zwłaszcza ośrodki, które – jak Centrum Praw Kobiet – pomagają kobietom dotkniętym przemocą domową, nie mają szans na jakiekolwiek dofinansowanie, choćby z ministerstwa sprawiedliwości. Nawet koła gospodyń wiejskich w stosunku do kół łowczych dostają dotacje wielokrotnie mniejsze – nie licząc oczywiście jednorazowej kiełbasy wyborczej w postaci maszyn do lodów i gofrownic.
W małym, zaściankowym świecie PiS-u kobieta jest rzeczą, robotem kuchennym, sex-laleczką, inkubatorem, domową niewolnicą. Protesty kobiet, które tak przeraziły Jarosława Kaczyńskiego, że ani razu nie pojawił się nawet w oknie swojego domu, ujawniły prawdę przerażającą dla partii mizoginów: kobiety mają głos, mają prawa i nie zamierzają ich tracić.
Trwająca jednak od lat systemowa nienawiść robi swoje. Policja jest całkowicie upartyjniona: jeśli nie wycina konfetti i nie sprząta po granatniku swojego szefa, to na*****la na kobiety. Kaczyński chciał protesty kobiet pacyfikować wojskiem. Nie zrobił tego, za to w szeregach policji stało się jasne, ze można liczyć na pełne wsparcie w każdym przemocowym działaniu przeciw kobietom. Złamana ręka aktywistki przeraża do dzisiaj. Wywożenie protestujących dziewczyn do komisariatów w innych miastach nadal zadziwia. Nastolatki wciągnięte do policyjnego samochodu, a potem wyrzucone tuż po wypadku w lesie pewnie do końca życia będą w traumie. Do tego już w szkole dziewczynki słyszą, że są za grube, co czyni je niedobrymi dziewczynkami, lub są za zgrabne i mają źle dobrane spódniczki, przez co rozpraszają kolegów. Na liście tak zwanego ministra edukacji znajduje się wiele lektur, ale żadna nie jest feministyczna ani antyprzemocowa. Dzieci w szkole nie uczy się szacunku do drugiego człowieka jako podmiotu, nie uczy się feministycznych wartości. O gender i LGBTQ+ w szkołach się milczy.
To oblicze systemowej nienawiści do kobiet ma jeszcze wiele aspektów, wiele odsłon. Jedną z nich jest Fundacja Patriarchat, założona w kampanii wyborczej, z panami politykami w tle. Konfederacja, rzecz jasna, na konwencji założycielskiej brylowała. Oczywiście był i nestor szowinizmu w Polsce, człowiek wielkiej pogardy i nienawiści, zasypiający w poselskich ławach i od lat rozsiewający poglądy zahukanego dzieciaka ze szkoły podstawowej, który na innych pokazuje łapką i krzyczy: „głupi”, „głupi”, „głupi”. I ten pan amator bicia dzieci i trzymania żony krótko miał tam co nieco do powiedzenia. Media obiegły szowinistyczne słowa – i jak zawsze nic. W naszym kraju, gdzie systemowa nienawiść wobec kobiet została wykreowana przez rządzących, panowie z Fundacji Patriarchat mogą wszystko. Jeśli zaczną postulować uznanie gwałtu za działanie legalne, pewnie też nikt nic nie zrobi. Prokuratura wszak jest w rękach PiS-u.
Posłanki się zatrzymuje, strzela w nie gazem, bo przecież nie wiadomo na pewno, czy to posłanki. Kobiety się pałuje, zamyka za protesty, zatrzymuje na policji gdy pójdą do ginekologa albo zadzwonią do swojego lekarza i poproszą o pomoc. Systemowa nienawiść do kobiet zbiera żniwo. A my co? Mamy wybory. Młode kobiety nie są zainteresowane wyborami, wiele osób ciągle powtarza, że to nic nie zmieni. Jasne, nic się nie zmieni, dopóki będziemy siedzieć w domu i kiwać ze smutkiem głową. Zmienić się może wiele, jeżeli z tego, co się dzieje, wyciągniemy wnioski.
To już czas! Idźmy na wybory! Głosujmy mądrze!
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.