Teza, zgodnie z którą Trybunał Konstytucyjny zaniknął, nie jest nowa. Stawiano ją również na tych łamach. Podstawą jest tu pogląd, że ze względu na wadliwe obsadzenie instytucji, sprzeczne z prawem powołanie jej prezes, manipulację składami sędziowskimi, orzeczenia poza kompetencjami realizujące różne zamówienia polityczne, powiązania z politykami (typu „odkrycie towarzyskie”) itp., istniejący formalnie organ utracił cechy wymagane przez Konstytucję od Trybunału Konstytucyjnego i stał się atrapą wydającą niby-orzeczenia pozbawione skutków prawnych.
Stąd coraz bardziej nieprawdopodobne wygibasy skupionych wokół Julii Przyłębskiej osób, na przykład stwierdzenie sprzeczności między Konstytucją a traktatami unijnymi czy Europejską Konwencją Praw Człowieka, w normalnych warunkach szokujące dla środowisk prawniczych, a dzisiaj obserwowane już bez szczególnych emocji.
Fakt zanikania Trybunału Konstytucyjnego został stwierdzony przez Trybunał Praw Człowieka, zdaniem którego udział sędziego dublera pozbawia obywatela prawa do sądu. W najbardziej kompleksowy sposób ujął teraz tę kwestię Naczelny Sąd Administracyjny, wskazując, że TK nie jest praktycznie zdolny do wydania orzeczenia zgodnego z prawem i NSA w rozpatrywanej sprawie nie powinien na takie orzeczenie czekać.
Po spodziewanym przejęciu władzy przez opozycję klub Przyłębskiej może być zasadniczym zagrożeniem dla demokratycznego państwa prawa, torpedując próby przywrócenia praworządności. Prezydent lub parlamentarzyści będą kierować do niego wnioski, a choć Trybunał legalnie orzekać już w zasadzie nie może, nadal ma ogromny potencjał kreowania chaosu prawnego i blokowania ewentualnych dróg wyjścia z kryzysu, na przykład stworzenia organu dyscyplinarnego obsadzonego przez sędziów w stanie spoczynku. Co gorsze, sama koncepcja zaniku Trybunału jest problematyczna, bo brakuje organu, który ów zanik mógłby stwierdzić nie tylko w danej sprawie, ale powszechnie i definitywnie.
Istnienie klubu Przyłębskiej jest też najpotężniejszym argumentem za wspólną listą wyborczą partii opozycyjnych. Tylko ona daje szansę na zdobycie większości konstytucyjnej. Brak takiej większości zapewne uniemożliwi wyjście z prawnego bałaganu, wzajemnego nieuznawania się organów państwa, niewykonywania orzeczeń. W tej sytuacji nowy rząd będzie pozbawiony instrumentów efektywnego działania. Dlatego argumenty o dwóch blokach opozycyjnych, uzasadnione w normalnych czasach, bledną wobec konieczności poradzenia sobie z obstrukcją naprawy państwa przez klub Przyłębskiej. Politycy opozycji, weźcie to, proszę, pod uwagę!
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.