Dwie granice. Felieton Joanny Hańderek (73)

Dwie granice. Felieton Joanny Hańderek (73)

Na granicy Polski i Białorusi wyrosła wielka zapora z kolczastego drutu. Przeciwko zmarzniętym, wygłodzonym, chorym i przerażonym uchodźcom z Bliskiego Wschodu. Politycy i polityczki uznali, że nie wolno wpuszczać w nasze granice ludzi uciekających przed wojną i terrorem w ich kraju. Na granicy Polski i Ukrainy kordony wolontariuszek i wolontariuszy, policja, straż graniczna, wszyscy pomagają zmarzniętym, przerażonym uchodźcom z Ukrainy. Co różni te dwie grupy uchodźcze? Dlaczego w jednych widzimy ludzi a w drugich już nie? Dlaczego mamy tak wybiórczą empatię?

Czy to bliskość otwiera nasze serca? Czy to fakt, że znamy ludzi z Ukrainy, od lat są wśród nas, spotykamy ich w naszym życiu, na ulicach, sami jeździmy na Ukrainę, więc są nam bliscy, europejscy, obecni? Czy może to przekonanie, że łączy nas wspólna sprawa, strach, że teraz oni, a potem my zostaniemy pokonani przez mocarstwowe wyobrażenia Putina? Mają biały kolor skóry? Ich język brzmi podobnie? Co sprawia, że dla tych właśnie ludzi znaleźliśmy tyle empatii, a dla ludzi uciekających z Afganistanu, czy z Syrii już nie mamy tyle serca? Dlaczego na jednej granicy mamy drut kolczasty a na drugiej taką mobilizację?

Można na różne sposoby dywagować, ważne wydaje się coś zupełnie innego: wybiórczość sumienia. Bomby kasetowe spadały w Syrii, ale Syryjczyków niemile witamy na naszej ziemi. Rzeź ludności cywilnej, okrucieństwo i gwałty to codzienność Afganistanu, a jednak ludzie o śniadym kolorze skóry, kobiety z chustami na głowie budzą w nas nieufność. Niezależnie od przyczyn nasze sumienie jest pęknięte, poranione. Nasze myślenie i działanie jest zaburzone gdy jednym dajemy ciepłą zupę, a innych spychamy do zimnego lasu.

Przyglądając się tym dwóm granicom, boję się o przyszłość. Jak długo jeszcze potrwa ten nasz zapał, ta nasza wielka empatia i chęć pomocy? Uchodźcy i uchodźczynie z Ukrainy pozostaną z nami na długo. Ta wojna nie skończy się za tydzień, za miesiąc. Ta wojna może sprawić, że ludzie, którzy do nas dotarli, będą tu latami. Czy damy im przez te lata wsparcie? Jak długo pozwolimy im mieszkać w naszych domach, spontanicznie otwartych? Jak długo będziemy organizowali zbiórki pieniędzy, lekarstw, ubrań dla tych, którzy zostali na Ukrainie? Czy damy pracę uchodźczyniom i uchodźcom? Czy przyjmiemy tych ludzi na uniwersytetach, w szkołach? Jak długo będziemy odstępować im miejsca w szpitalach, w żłobkach, jak długo będziemy czuć tę potrzebę pomocy? Patrząc na te dwie granice, bardzo się boję: czy nasza empatia nie zmieni się we wrogość, zamiast we współpracę?

Uchodźcy i uchodźczynie to znak XXI wieku. Tych ludzi będzie coraz więcej, bo wojen będzie coraz więcej. Kryzys klimatyczny prowadzi do zmiany warunków życia, ludzie z krajów południa już dzisiaj nie mają gdzie i jak żyć. Wojny o teren, o jedzenie staną się codziennością. Dlatego przed nami wielki test. Musimy zdać sobie sprawę, że przyjmowanie uchodźców, to nie tylko ugotowanie zupy na granicy, zbieranie środków higienicznych, czy udzielanie pierwszej pomocy. Tak naprawdę to praca na całe lata, to uczenie ludzi języka, umożliwianie im by znaleźli się w naszym społeczeństwie. To również dawanie szansy.

To, co mnie najbardziej przeraża, to fakt, że przywykliśmy traktować ludzi z Ukrainy jak tanią siłę roboczą. Panie do sprzątania, panowie do remontów i prac technicznych. A przecież już dzisiaj pośród uchodźców i uchodźczyń mamy prawniczki, lekarki, naukowczynie, nauczycielki, osoby wykształcone, z doświadczeniem zawodowym, z pozycją społeczną. Czy zredukujemy im życie, czy damy szansę? Czy będziemy zazdrośnie chronić naszą pozycję i nasze możliwości, czy nauczymy się współpracy? Czy będziemy widzieć w tych ludziach partnerów i partnerki, czy tylko „biedulki” ze wschodu, którym trzeba dać zarobić? To bardzo ważne, żebyśmy sobie uświadomili, kim są uchodźcy i uchodźczynie, żebyśmy nauczyli się z nimi pracować, nie tylko na ich rzecz, ale również z nimi. Fundamentem pomocy nie jest gest, a wieloletnia praca. Podstawą pomagania nie jest dawanie kąta do życia a wypracowanie mechanizmów, w których wszyscy razem będziemy mogli budować naszą rzeczywistość.

Na granicy Polski i Białorusi urosła wielka zapora z drutu kolczastego. Na granicy Polski i Ukrainy urosła wielka wspólnota. Ale co będzie dalej? Czy będziemy wobec siebie otwarci? Uchodźcy i uchodźczynie wnoszą bardzo wiele do naszego życia, przynoszą tutaj nie tylko traumę, przerażenie, ale i kompetencje, wiedzę, możliwości. Tylko czy my to rozumiemy? Niestety, złe doświadczenie podpowiada, że łatwo przychodzi nam budowanie drutów kolczastych.


Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!