Potrzebujemy Unii, która będzie aktywnie wspierać sąsiadujące z nią regiony i wymuszać stosowanie europejskich standardów nie tylko na współpracujących z nią rządach, ale przede wszystkim na firmach, których kapitały wyrosły w Unii i na Unii. Nie może tak być, że światowe koncerny podchodzą do tych standardów elastycznie i stosują się do nich w Europie (i Unii), a poza nią pozwalają sobie na ich poluzowanie czy niestosowanie w ogóle. I równolegle, jeśli ktoś chce uzyskać prawo do unijnego rynku, powinien przestrzegać wszystkich standardów, a nie tylko tych, które gwarantują bezpieczeństwo i jakość oferowanych towarów.
Wśród polityków PiS-u można zauważyć nagły zanik niechęci do Unii Europejskiej – zapewne nie tylko dlatego, że dziwnie by wyglądało wspieranie ukraińskiej prośby o akcesję wobec porównywania Unii do III Rzeszy. Sytuacja, jaka powstała po rosyjskiej agresji na Ukrainę, obnaża tekturowość naszego państwa. W dodatku nie jest to tektura pierwszej jakości, raczej materiał zdatny na makulaturę, którego jednak nikt nie chce przyjąć w punkcie skupu.
Zacznijmy od stanu naszej armii, która po sześciu latach intensywnej modernizacji przez ministra Błaszczaka posiada w zasadzie zerową zdolność bojową. Nie zmniejszy jej zatem sprzedaż/oddanie naszych migów Ukrainie (o ile wszystkie 28 sztuk jeszcze lata). Po wypadkach z jedną ofiarą śmiertelną migi uziemiono na pół roku. A wypadki były efektem nielicencjonowanych prób naprawy i konserwacji poradzieckich maszyn.
Podstawową bronią naszej piechoty są liczące już 50 lat bojowe wozy piechoty. Nowocześniejsze BWP-2 zostały naście lat temu sprzedane przez dowództwo armii bez wiedzy ówczesnego ministra obrony i zamienione na terenowe mercedesy. Zakupione transportery Rosomak nie są – jak sama nazwa wskazuje – wozami bojowymi, ale służą do transportu piechoty. Podobnie ze świeżo nabytymi cougarami, wyprzedawanymi przez Amerykanów na potęgę: są to w zasadzie opancerzone ciężarówki, w dodatku w barwach pustynnych.
Obiecane abramsy też mogą sprawiać więcej problemów niż pożytku i tak jak rosyjskie czołgi typu armata sprawdzać się najlepiej na defiladach. Abramsy ważą 72 tony, czyli 12 ton więcej niż starsza wersja Leoparda i 6 ton więcej niż wersja najnowsza. Spalają – co nie powinno specjalnie dziwić – dwa razy więcej paliwa (1500 litrów na 100 km) niż leopardy. Są to więc czołgi idealne dla Amerykanów i może jeszcze Arabii Saudyjskiej i Kuwejtu. Na naszych drogach i bezdrożach każdemu abramsowi będzie zapewne musiał stale towarzyszyć stutonowy dźwig i cysterna z paliwem.
Być może wojna na Ukrainie sprawia, że do polityków PiS-u zaczyna z wolna docierać nieskuteczność prowadzonej przez nich polityki, choć jej absurdalność raczej dotrzeć nie zdąży. Dotarło do nich natomiast, że cała nadzieja jest w Unii Europejskiej… Ale… (wszystko, co powiemy przed „ale”, gówno warte – jak mawiał Benjen Stark, jeden z bohaterów „Gry o tron”). W Unii pokładają teraz nadzieje ci, którzy uznali ją za największego z wrogów suwerenności, wolności, patriotyzmu i rodziny. Świętej rodziny. Odwracając się szybko o 180 stopni, trzeba pilnować, by z rozpędu nie wykręcić piruetu i nie stracić równowagi. Można wtedy nie tylko zderzyć się z rzeczywistością, ale przy okazji nawiązać też szybki kontakt z ziemią. Ojczystą.
Potrzebujemy Unii, ale bardziej takiej, jaką zapisano w traktach, łącznie z Kartą Praw Podstawowych. Potrzebujemy jednak także nowej Unii, bardziej zintegrowanej, a przede wszystkim bardziej sprawiedliwej ekonomicznie. Unii, która nie będzie się ślepo opierać na dogmatach wolnego rynku, ale będzie prowadzić polityki sektorowe. Unii, która nie tylko będzie się targować z producentami o ceny leków i innych dóbr niezbędnych, ale będzie takie dobra produkować w swoich zakładach. Unii, która nie tylko będzie finansować badania naukowe, ale też będzie ich efekty wdrażać do produkcji. Unii, która będzie realnie opierać swoje polityki na analizach wypracowanych z naukowych konsensusów. Unii, która nie będzie robić szemranych interesów z miliarderami od szemranych interesów.
Potrzebujemy Unii również jako podmiotu gwarantującego bezpieczeństwo regionu i umiejącego o to bezpieczeństwo zadbać. Potrzebujemy wspólnej europejskiej armii, przynajmniej w ramach zapewniających bezpieczeństwo granic morskich i powietrznych.
Potrzebujemy też Unii, która będzie aktywnie wspierać sąsiadujące z nią regiony i wymuszać stosowanie europejskich standardów nie tylko na współpracujących z nią rządach, ale przede wszystkim na firmach, których kapitały wyrosły w Unii i na Unii. Nie może tak być, że światowe koncerny podchodzą do tych standardów elastycznie i stosują się do nich w Europie (i Unii), a poza nią pozwalają sobie na ich poluzowanie czy niestosowanie w ogóle. I równolegle, jeśli ktoś chce uzyskać prawo do unijnego rynku, powinien przestrzegać wszystkich standardów, a nie tylko tych, które gwarantują bezpieczeństwo i jakość oferowanych towarów.
Potrzebujemy Unii bardziej sprawiedliwej i bardziej etycznej. I bardziej praworządnej. Dziś (3 marca 2022) Komisja Europejska ustaliła zasady stosowania mechanizmu „pieniądze za praworządność”. To kolejny krok w kierunku lepszej Unii, ale też istotne narzędzie Komisji Europejskiej, którego wykorzystanie powinien stale monitorować Parlament Europejski. Aby przyjąć w skład Unii nowe kraje, na przykład Ukrainę, Unia musi się zmienić, bardziej zintegrować i poprawić funkcjonowanie swoich struktur i realizację swoich polityk. Pamiętajmy, że proces akcesyjny toczy się w stosunku do Serbii, Macedonii Północnej, Czarnogóry. Trwa także – choć daleko mu do zakończenia, chyba dalej nawet niż w przypadku byłych republik Jugosławii – proces akcesyjny Turcji.
Kolejka chętnych do akcesji krajów się nie zmniejsza. Unia jest postrzegana jako pozytywny twór polityczny, stabilizujący region. Czas, by na ten wizerunek w pełni zasłużyć.
również na aristoskr.wordpress.com
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.