Jako grupa obywateli, m.in. z małopolskiego i podlaskiego KOD-u, przyjechaliśmy w piątek 26 sierpnia do Usnarza Górnego. Przywieźliśmy ciepłe ubrania dla grupy przetrzymywanych tam bezprawnie od kilkunastu dni ludzi.
Stanęliśmy naprzeciw kordonu policji zabezpieczającego wielką łąkę, na której Straż Graniczna (z jednej strony funkcjonariusze polscy, z drugiej białoruscy) otacza na maleńkim skrawku ziemi wygłodzonych, zziębniętych i bezbronnych ludzi.
Tłumaczka, korzystając z megafonu, starała się ustalić, czy grupa oddzielona od nas łąką ma coś do jedzenia. Przedwczoraj dostali „trochę chleba” od Białorusinów, a kilka dni wcześniej nieco jabłek, też od nich. Paczki z żywnością, lekami i ubraniami czekają po polskiej stronie. Polscy pogranicznicy, odgrywając upiorny spektakl według scenariusza rządzących, nie pozwalają ich przekazać potrzebującym.
Stanęliśmy naprzeciw kordonu i patrzyliśmy bezradni. Przez megafon apelowaliśmy do policjantów i strażników, przypominając, że ponoszą indywidualną odpowiedzialność za łamanie prawa, w tym za tortury. Rozkaz z tej odpowiedzialności nie zwalnia. Obecni w Usnarzu posłowie usiłowali przeprowadzić kontrolę poselską, do której zawsze mają prawo. Straż im ją uniemożliwiła.
Wyjazd był inicjatywą red. Wojciecha Czuchnowskiego. Jemu i całej redakcji „Gazety Wyborczej” dziękujemy za to, co robią, mimo dojmującego poczucia bezsilności wobec takiego okrucieństwa. Na miejscu byli też przedstawiciele innych organizacji: Fundacji Otwarty Dialog, Strajku Kobiet, Obywateli RP oraz, oczywiście, stale czuwającej Fundacji Ocalenie.
*Jeśli chcecie przekazać dary rzeczowe, spróbujcie najpierw sprawdzić, czy faktycznie są teraz potrzebne. W tej chwili w Usnarzu nie brakuje ubrań, leków ani środków higienicznych, czekają tylko na szansę ich dostarczenia. Jeśli natomiast macie taką możliwość, przekażcie ciepłe ubrania i inne rzeczy tam, gdzie na pewno się przydadzą: bezpośrednio do ośrodków dla cudzoziemców lub do organizacji zajmujących się pomocą, np. Chlebem i Solą, Refugees Welcome Polska, Rethinking Refugees – oczywiście po wcześniejszym kontakcie.
fot. Anna Fleituch i Jan Makar