Każdemu ile się należy. Felieton Adama Jaśkowa (42)

Każdemu ile się należy. Felieton Adama Jaśkowa (42)

Pomysł uzależnienia wynagrodzeń polityków od płacy minimalnej nawet mi się podoba, nie tylko dlatego że byłem członkiem założycielem Razem (niech mi wybaczą ci, którzy uważają to za grzech). Taki przelicznik ujawnia faktyczną hierarchię władzy i majątku.

Fraza „nam się to należy” to takie motto aktualnej władzy, choć i poprzednie by go nie potępiły. Tylko może tak nieco wstydliwie. Ta władza nie ma wstydu, ale grzechy wytyka innym. Sama jest bezgrzeszna. Polityka „prorodzinna” Jeszczenieomalzjednoczonej Prawicy ujawniła jednak pewne braki. Nie dla wszystkich rodzin starczyło owoców.

Prezes musiał więc wydać zarządzenie o podwyżce uposażeń, pomimo że przecież nie tak dawno zarządził karną obniżkę. O ile obniżka nie wywołała dłuższej dyskusji (i może szkoda), podwyżka wzbudziła emocje. Dyskusję może też powinna.

Pensje są u nas tematem drażliwym. Szczególnie nasze własne. Wszyscy – no, może z wyjątkiem nauczycieli – pogodzili się już z niskimi płacami w oświacie. Szacuje się, że od września niedobory nauczycieli w szkołach będą rekordowe. Kto tylko może, ucieka ze szkoły na emeryturę, rentę, do (niemal) jakiejkolwiek innej pracy.

Pracownicy budżetówki szykują się do strajków, bo dla nich przewidziano zamrożenie płac – pewnie w trosce o klimat, żeby tak szybko się nie ocieplał. Opinia premiera Morawieckiego: „Dziś pomimo tego przyrostu inflacji, który nas niepokoi, jednak ludzie – na szczęście – mogą nabyć więcej artykułów i to jest podstawowa zależność, którą trzeba tutaj mieć na uwadze”, nie dotyczy raczej pracowników budżetówki, oświaty i sektora ochrony zdrowia. Choć z tym zdrowiem i pracownikami sprawa jest bardziej skomplikowana. Specjaliści i dyrektorzy zarabiają nawet więcej niż posłowie i ministrowie, czyli politycy. Reszta wiąże koniec z końcem, ale nie co tydzień.

Wracajmy jednak do naszych baranów. Obecnie, czyli w lipcu 2021, premier zarabia niecałe 15 tysięcy miesięcznie. Po podwyżce będzie to ponad 20 tysięcy – prawie 6 tysięcy więcej. Szeregowy poseł otrzymuje wynagrodzenie 8 tysięcy (tyle co podsekretarz stanu w randze wiceministra), a ma otrzymywać prawie 13 (12 827) oraz dietę w wysokości 2500 złotych. Zapewne skończą się narzekania posłów na trudną sytuację finansową, a ich (podstawowe) potrzeby zostaną wreszcie zaspokojone. Ucieszą się też szefowie (i reszta kierownictwa) ważnych instytucji takich jak KRRiT czy IPN: płace wzrosną im o 40%. Nawet szef NIK nie uniknie tej podwyżki. A trzeba pamiętać, że tzw. er-ce przysługują dodatki stażowe.

Pojawił się pomysł powrotu do systemu płac administracji publicznej z czasów II RP. No więc, owszem, wtedy było lepiej (finansowo) i prezydentowi, i premierowi, i marszałkom. Oficerom wojska i policji także. Pozostali pracownicy sektora państwowego już nie mieli tak różowo, choć i tak o wiele lepiej niż cała (prawie) reszta społeczeństwa. Warto też pamiętać, że ten demokratyczny eksperyment trwał niewiele ponad pięć lat, od końca wojny polsko-bolszewickiej w 1921 roku do maja 1926. Potem było prawie jak teraz.

Uprzejmie więc proszę darować sobie wszelkie polityczne powroty do okresu międzywojennego. Chyba że po to, by przypomnieć Asnyka. Ale wątpię, by politycy akurat Asnyka pamiętali.

U swojego zarania partia Razem zgłaszała postulat, żeby płace parlamentarzystów były określane w relacji do najniższego wynagrodzenia i równe jego trzykrotności. W 2022 roku najniższe wynagrodzenie ma wynosić 3000 zł, więc jego trzykrotnością byłoby 9000 zł – mniej niż po darowanych przez Kaczyńskiego za pośrednictwem Dudy podwyżkach, ale nieco więcej niż obecnie. Pomysł uzależnienia wynagrodzeń polityków od płacy minimalnej nawet mi się podoba, nie tylko dlatego że byłem członkiem założycielem Razem (niech mi wybaczą ci, którzy uważają to za grzech). Taki przelicznik ujawnia faktyczną hierarchię władzy i majątku.

Jeśli parlamentarzyst(k)a ma otrzymywać trzy minimalne wynagrodzenia, to ile powinien dostawać premier? Cztery czy pięć minimalnych wynagrodzeń? Cztery i pół? A prezydent? Skoro może nim zostać każdy – co poniekąd potwierdza aktualny lokator Pałacu Prezydenckiego – to czy nie wystarczy jedno? Żartuję (trochę). Prezydent powinien być opłacany tak jak premier. A szefowie urzędów centralnych? Nie powinni chyba zarabiać więcej niż ministrowie, którym podlegają, a jeśli im nie podlegają, to nie więcej niż szefowie powołujących ich organów.

Tak czy inaczej, związanie płac polityków pełniących jakieś funkcje w państwie z płacą minimalną uważam za sensowne i pożądane. Z korzyścią dla polityków i obywateli.

No, chyba że przydarzy się premier, który tę płacę minimalną zamrozi, co już nie raz i nie dwa się zdarzało. W tym jednak wypadku winni będą i politycy, i obywatele. Takiego wybrali sobie premiera.


również na 
aristoskr.wordpress.com


Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie

Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!