Wspólnota wartości to nie poryw serca. To przekonanie i wytrwała praca, mimo wszelkich frustrujących momentów, gdy mamy znów ochotę zamknąć się w kokonach własnych racji i dać się kołysać świętemu oburzeniu.
Czy Unia Europejska powstała z miłości?
Czy Unia Europejska powstała z żywego poczucia wspólnoty pomiędzy obywatelami Niemiec, Włoch, Francji, Belgii, Holandii?
Czy Unia powstała na skutek przekonania, że w gruncie rzeczy Włosi są podobni do Niemców, Holendrzy do Francuzów?
Odpowiedź jest oczywista: nie.
Mówiąc jeszcze prościej: czy wszyscy partnerzy, którzy przystąpili do budowania tej ogromnej wspólnoty – traktowanej dziś przez nas jak część naszej tożsamości – zgadzali się ze sobą? Czy ufali sobie do końca? Czy nie było pomiędzy nimi żadnych resentymentów?
Można przypuszczać, że w rodzinach większości osób, które pracowały przy projekcie wspólnotowym w latach 50. i później, ktoś zginął z ręki obywatela innego europejskiego kraju. Powojenna Europa to nie były wyimaginowane urazy. Ruin w wielu miejscach jeszcze nie odbudowano.
Mimo tego w imię wspólnych zarówno wartości, jak i praktycznych korzyści rozpoczęto pracę – projekt, który wydawał się owocem naiwnego idealizmu.
Dzięki temu Unia Europejska jest dziś być możne najlepszym miejscem do życia na świecie. Nasze terytorium od 1945 roku nie zaznało konfliktu zbrojnego, a zasada solidarności w dzieleniu zasobów pozwala na stopniowe wyrównywanie szans obywateli wszystkich krajów wspólnoty.
To jest prawdziwa historia, nie bajka.
*
1 maja, rocznica naszego akcesu do Unii Europejskiej, to również Święto Pracy, od 1989 roku celebrowane skromnie ze względu na złe skojarzenia. A przecież bez pracy nie ma nic. Nie da się osiągnąć wspólnych celów. Nie da się dogadać, wypracować wspólnych stanowisk, zrobić bilansu tego, co łączy i dzieli.
Nie ma wspólnoty bez pracy. Wspólnota wartości, prawdziwa, nie wyimaginowana, to nie poryw serca, to nie wynik odkrycia braterstwa czy siostrzeństwa dusz ani nawet sympatii. To przekonanie i wytrwała praca mimo wszelkich frustrujących wydarzeń, mimo wszystkich tych momentów, kiedy mamy znów ochotę zamknąć się w kokonach własnych racji i dać się kołysać świętemu oburzeniu.
Nie dajmy sobą kołysać. Nie kołyszmy – drodzy politycy i polityczki, drogie współobywatelki i obywatele. Bierzmy się rzetelnie do pracy, by wspólnie osiągnąć wyznaczone cele. Po dużym kroku w tył pora na dwa naprzód.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.