Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zauważymy, że coś tu nie gra, czy powiemy sobie wreszcie „dość”. Czekam na moment, kiedy zmaleje poparcie dla PiS‑u. Na razie można z przerażeniem obserwować, jak kolejne afery stają się okazją do czarowania rzeczywistości i przekonywania obywatelek i obywateli, że białe nie jest białe.
W każdej dyktaturze są równi i równiejsi. To taka zabawa w totalną władzę: wmówić obywatelom, że wcale nie ma u nas zamordyzmu. Prawie wszyscy watażkowie budujący Nowy Wspaniały Świat lubili opowiadać o tym, jak to działają dla ludu, dla ludzi i dla obywateli. W naszej rodzimej Kaczorlandii bawimy się w to samo. A sądząc po poparciu dla PiS‑u, wierni wyznawcy kupują te narracje z podziwu godną bezkrytycznością.
Każda afera wyznacza nowe granice równości i demokracji. Dwie wieże – niczym w Tolkienowskiej sadze – pozwoliły opozycji przez chwilę łudzić, że oto moc powraca na ich stronę. Okazało się jednak, że prezes to człowiek bez skazy, a dwie wieże są oznaką jego cnotliwości. Przewartościowanie numer jeden: białe jest „białe”. Podobnie płonne były nadzieje, że wyborcy PiS‑u w polityce finansowej Morawieckiego zobaczą okradanie Polski. Wprost przeciwnie: nasz-minister-to-nasz-chłop może wszystko, tak jak nasz-ksiądz nie molestuje i nie gwałci. Ten sam syndrom sztokholmski: jedni bronią księdza, że niewinny, bo nasz i taki dobry, inni bronili Morawieckiego, że taki zaradny i ma prawo się dorobić. PO i ludzie z opozycji od razu staliby się wrogami ludu i złodziejami, ale naszemu-chłopu wszystko uchodzi płazem. Plemienna sprawiedliwość aktywowana, tak jak przy sławetnym „im się to NALEŻAŁO”. Wprawdzie mamcia narodu zaraz potem dziwnym trafem straciła posadę życia, ale i tak w Kaczorlandi zajmuje główne miejsce. Po dziś dzień robi za mateczkę narodu, co to jest i swoja-baba i twarda-kobita (pamiętajmy o jej sukcesach, przecież nie każdy umie wygrać, przegrywając).
Z sagą o Obajtku nikt już chyba nie wiąże oczekiwań, że wierni wyznawcy PiS‑u (Po-naszemu-prawda i Sprawiedliwość-też-nasza) przejrzą na oczy. Obajtek – objawienie roku, geniusz biznesu, uczony w piśmie (płynna łacina i to w mowie!), człowiek z aurą – nic przecież nie zrobił, tylko zarobił. Proste? Proste! Moralność plemienna wytłumaczy każdego z NASZEGO stada. Nasz to nasz, i basta! Naszemu nie zagląda się na konto ani do domu. Jest nasz, więc może wszystko. Grunt, żeby był nasz. Ta plemienna mentalność staje się jednak coraz bardziej niebezpieczna. I nie chodzi tu tylko o budżet państwa – zadłużony i wchłonięty przez naszych-swojskich-ludzi. Chodzi również o zdrowie. Skutki tego rozkradania i tej naszej plemiennej moralności odczuwamy wszyscy. Niedofinansowane szpitale, coraz większe braki kadrowe. Nie ma pieniędzy na walkę z pandemią, bo plemienna sprawiedliwość już podzieliła je między swoich. Ta sama logika plemiennej sprawiedliwości nie pozwala zajrzeć do kościoła. Gdy w jednej parafii pojawiło się zgłoszenie, że ksiądz za dużo ludzi wpuścił na mszę, ksiądz ogłosił, że donosicielstwo jest grzechem ciężkim. Na swojego się nie donosi, choćby łamał prawo i narażał zdrowie i życie swojej wspólnoty.
Każda dyktatura ma swoich równych i równiejszych. Opowieści o demokracji, o głosie narodu, o szacunku dla obywateli (niekoniecznie już dla obywatelek) są standardem. Złotouści prorocy dyktatury zawsze mówią wiele o wolności, wartościach, tradycji. Wszystko robi się w imię człowieka i w imię dobra najwyższego. Wszystko ma swoje uzasadnienie. Ożywienie plemiennej jedności, pokazywanie, że to my jesteśmy dobrzy, a wszystko, co robimy, robimy dla narodu, pozwalają manipulować równością. Najważniejsze, by stopniowo budować plemienną jedność. Przysłowiowe podgrzewanie żaby w naszym rodzimym przypadku oznacza, że krok po kroku PiS przyzwyczaja społeczeństwo do łamania prawa i do narracji odwróconych. Krok po kroku dzięki przejętym mediom i dobrej socjotechnice naucza, że jak prezes powie, że jest dobrze, to jest dobrze, że jak Morawiecki mówi, to mówi, i nic w tym złego, że potem mówi co innego. Grunt, by media nie-polskie-antyrządowe zakrzyczeć, grunt, by nie dopuścić innych narracji i opozycji do głosu. Mamy, co mamy, plemienna sprawiedliwość zaczyna godzić się na wszystko. I nikt nam już nie wmówi, że białe jest białe. A Obajtek to swój chłop, i basta!
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.