Prawica jednoczy się coraz intensywniej. Teraz Kaczyński spróbował odebrać Gowinowi pseudopartyjkę. Zamach na Polskę wymaga zdeterminowanych zamachowców, którzy nie przestają się cieszyć.
Operacja Kaczyńskiego, który przy pomocy Bielana starał się pozbawić Gowina partii, na pierwszy rzut oka wygląda na czystą akcją odwetową. Jest oczywiste, że Gowinowi nic nie zostało wybaczone, Kaczyński czekał tylko na dogodny moment. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że próba przejęcia partii jest prostą zemstą. Zbliża się nowy etap znoszenia demokratycznych instytucji w naszym państwie. Kaczyński musi mieć pewność, że ugrupowanie Gowina nie zadrży przed kolejnym draństwem wyrządzanym Polsce. Poza tym czeka nas operacja osadzenia na stanowisku premiera objawienia z Pcimia. Także tutaj Kaczyński chce zyskać gwarancję, że ze słusznej linii partyjnej nikt się nie wyłamie. Operacja Bielana miała też rys komiczny: pokazała całkowitą fikcyjność przybudówek PiS‑u. Ot, zapomnieli na kongresie wyborczym wybrać prezesa. Ale po co przeprowadzać wybory w partii, której samej nazwa rozstrzyga, do kogo partia należy? Przystępując do takich tworów politycznych, trzeba zrezygnować z własnej podmiotowości, za to można liczyć na prawo rozszarpywania Polski. Proces ten ma właśnie przyspieszyć – temu służą zmiany na samych szczytach. A Gowin, choć partyjkę swojego imienia utrzymał, zapewne znowu nie będzie się cieszył. Wie już wszystko o naturze tej władzy, ale woli być mniejszościowym współwłaścicielem struktury zawłaszczającej Polskę niż politykiem pracującym na rzecz instytucji państwa. Ot, taki wybór.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.