Pandemia wystawiła struktury naszych państw na próbę. Z tygodnia na tydzień, bez ostrzeżenia, znaleźliśmy się w sytuacji, w której setkom tysięcy osób zaczęła grozić śmierć lub ciężkie powikłania zdrowotne, a milionom ubóstwo w nadchodzącym kryzysie. Reakcje władz były różne i miewały różne skutki. Niekiedy trudno je oceniać z perspektywy czasu i wiedzy, którą mamy teraz, ale niekiedy zwyczajnie po ludzku brakowało im logiki. Minister Szumowski najpierw odradzał maseczki, później nakazał je nosić pod groźbą kar, premier Morawiecki ogłosił zwycięstwo w walce z wirusem przed wyborami, po wyborach walka trwa w najlepsze i wracają obostrzenia. W początkach ogólnonarodowej kwarantanny ciężkie kary można było płacić za samotny spacer do lasu czy mycie samochodu w myjni bez potrzeby, a jakiś czas później ogromne wiece wyborcze uznawano za coś normalnego. Atmosfera grozy i paniki wprowadzana przez media, gdy wirus docierał do Polski, okazała się niewspółmierna nawet do poważnego skądinąd zagrożenia.
Wszystkie te niekonsekwencje zrodziły pewien osobliwy skutek, który można zrozumieć tylko w kontekście ogólnych rozważań, na czym dziś polega obieg informacji, szczególnie w Internecie. Mowa o tym, co Stojan Tesich nazwał światem postprawdy, który przenika nasze życie i oddziałuje na nas, czy tego chcemy czy nie.
Świat postprawdy to świat, w którym fakty stopniowo przestają mieć znaczenie, a coraz bardziej istotne są związane z nimi nasze odczucia. Emocjonalne reakcje na niekonsekwencje ze strony organów rządowych, emocjonalna potrzeba wyparcia zagrożenia wygrywają z racjonalną i chłodną oceną rzeczywistości. Aparycja i charyzma mówiącego jest istotniejsza niż treść, zdanie słynnego piosenkarza na temat sensowności i ryzyka szczepień staje się ważniejsze niż zdanie czołowych epidemiologów. Internet katalizuje anomię, odejście od takich wartości jak szacunek dla autorytetu, doświadczenia i wiedzy. Fraza „myślcie samodzielnie” zmieniła się już na dobre w slogan oznaczający „nie ufajcie fachowym instytucjom”. Każdy może się wypowiedzieć, a o tym, kto ma rację, decyduje liczba serduszek, łapek i przychylnych komentarzy. Wiedza i dysponowanie profesjonalnymi narzędziami oceny stają się do jakiegoś stopnia balastem, wzmagają ryzyko, że przeciętny odbiorca nie zrozumie przekazu i wybierze ten łatwiejszy, prostszy, fałszywy.
W obliczu zagrożenia wszystkie te procesy przybrały na sile. Za każdym razem gdy dzieje się coś złego lub niebezpiecznego, zasadniczo potrzebny jest ktoś winny. Spersonifikowane zło to zło łatwiejsze do przetrawienia, dogodniejsze do budowania mitu. Już w pierwszych dniach pandemii mówiono głośno, że wirus na pewno pochodzi z laboratorium, został wypuszczony na świat celowo i z premedytacją – nieistotne, czy dla kontroli populacji czy dla wzmocnienia władzy, czy dla zysku ze sprzedaży leków. Nieistotne też, czy to prawda, nie trzeba rozważać dowodów i argumentów za i przeciw. Ważne jest przeświadczenie, że zrobił nam to ktoś zły, więc można się domagać jego ukarania, by nasycić się poczuciem pseudosprawiedliwości. Przyrody ukarać nie sposób. Na marginesie zaznaczę, że na głównego winnego wytypowano Billa Gatesa, ponieważ od lat przed pandemią ostrzegał.
Gdy zagrożenie przestało już być tak lansowane, a pokazywanie w kółko ujęć z włoskich szpitali nie przynosiło tyle dochodu mediom, zaczęła grać nowa melodia, paradoksalnie dużo bardziej niebezpieczna. Okazało się, że wirusa albo w ogóle nie ma albo jest niegroźny, porównywalny do grypy. Maseczek nosić nie trzeba, nagle wiele osób zaczęło się w nich dusić, rzekomo powodowały zatrucia tlenkiem węgla i grzybice dróg oddechowych.
Na początku września doszło nawet do tego, że do szkoły podstawowej w Koluszkach wtargnął mężczyzna i zaczął krzyczeć na dzieci, by zdejmowały maseczki (nazwane przez niego kagańcami), bo inaczej „nas zaczipują”. Całe zdarzenie nagrywał telefonem, w szczególności płacz własnej córki, jej błagania, by przestał, i rozpaczliwe próby ukrycia się w szkolnej toalecie. Ten przykład pokazuje chyba najbardziej dobitnie, jak daleko są w stanie posunąć się ludzie święcie przekonani o swojej spiskowej racji, szczególnie gdy materiały, które konsumują, tak sprawnie budują pozory wielkiej wagi prezentowanych treści.
Mimo ponawianych zaleceń i apeli środowisk medycznych oraz różnego typu instytucji państwowych łamanie norm bezpieczeństwa jest powszechne, a ich przyswajanie zerowe. Prominentne internetowe „niezależne telewizje” – choćby wRealu24, Media Narodowe czy szereg kanałów Konfederacji – dzień w dzień mówiły i wciąż mówią o „pandemii zniewolenia”, „PLANdemii”, „Pandemiopsychozie”, „covidianach”, międzynarodowym spisku wokół na wpół istniejącego wirusa. To właśnie Konfederacja zbiła największy kapitał polityczny na wspieraniu antynaukowych teorii spiskowych, czasem nawet z mównicy sejmowej.
Chciałbym teraz zaproponować sposób przeciwdziałania temu zjawisku zarówno z pozycji władzy, fachowców, jak i zwykłych ludzi. Najważniejszy punkt reformy to większa transparentność podejmowania decyzji. Rząd powinien postępować zgodnie z reżimem pracy ekspertów, powinien publikować modele, na podstawie których zamierza działać, tak by fachowcy z właściwych dziedzin mogli się do nich odnosić, komentować, proponować poprawki oraz by przeciętne osoby mogły się zapoznać z treścią modelu i choćby porównać ją ze stanem faktycznym. Za postulatem transparentności musi iść postulat konsekwencji w działaniu: model wyznacza cele, jakie zamierzamy osiągnąć na poszczególnych etapach walki z epidemią, i w każdym momencie należy dobierać środki stosowne do osiągnięcia tych celów, tak by osoba o przeciętnych zdolnościach intelektualnych była w stanie zrozumieć łączący je związek przyczynowy. Oczywiście, skonstruowanie takiego modelu było i jest ogromnym wyzwaniem zarówno ze względów czysto matematycznych, jak i z powodu nadal relatywnie słabej wiedzy o wirusie. Samo istnienie modelu wymusza, rzecz jasna, wysoki poziom jego ogólności. Mimo to jakikolwiek model czy sensowny plan działania jest lepszy i bardziej odporny na spiskowe zarzuty niż walka prowadzona bez jakiejkolwiek logiki i ładu, za pomocą pisanych na kolanie specustaw i sekcji „Q&A” na rządowych stronach, jak to miało miejsce jeszcze niedawno. W tym sensie władza centralna ponosi część odpowiedzialności za powstanie teorii spiskowych wokół wirusa.
Trzeba też, by eksperci częściej wychodzili ze swoim przekazem do ludzi i pomagali im zinternalizować stawiane zalecenia. Należałoby utworzyć kanały przekazu fachowej wiedzy, wykładanej przystępnie i wyjaśniającej rzeczywistość językiem zrozumiałym dla przeciętnego odbiorcy. Takie kanały istnieją już dziś (linki do wybranych portali zamieszczam pod tym felietonem), ale potrzebny jest ich szybki rozwój. Kluczem do sukcesu wszelkiego typu antynaukowych, ociekających fałszem portali informacyjnych jest ich zdolność do kapitalizowania strachu przed nieznanym i tworzenia silnie oddziałujących na psychikę mitów. Ten proces można przerwać, wyłącznie eliminując „nieznane” i przywracając szacunek dla autorytetu. To wielkie zadanie, które wymaga zarówno wiedzy, jak i charyzmy i zdolności do trafiania z przekazem do zwykłych ludzi.
I wreszcie szalenie ważne jest to, abyśmy wszyscy umieli reagować na pojawiające się wyzwania. Gdy spotykamy się w swoim środowisku z osobą, która wierzy w spiskowy fałsz, należy za każdym razem cierpliwie tłumaczyć jej złożoność problemu. Warto wskazywać na takie zjawiska jak efekt Dunninga-Krugera, powtarzać, że serwis budujący swoją pozycję na ataku na szanowane instytucje i proponujący uproszczoną wizję świata jest najprawdopodobniej szkodliwym źródłem dezinformacji, a jego twórcy po prostu zbijają na tym kapitał. W żadnym wypadku nie należy denerwować się na takie osoby, krzyczeć, gdy ktoś nie zakłada maseczki w miejscu publicznym lub nie stosuje się do zaleceń, bo takie zachowanie ułatwia manipulatorom ukazanie oponentów jako ludzi pozbawionych racjonalnej oceny rzeczywistości (sic!). W dyskusji z osobą owładniętą myśleniem spiskowym argumenty odnoszące się do meritum też mogą być po prostu nieskuteczne. Osoba taka nie ma wiedzy ani narzędzi, by właściwie ocenić sytuację, a do swojej wizji świata jest przywiązana emocjonalnie. Najlepszym sposobem jest, jak sądzę, tłumaczenie działania mechanizmu produkcji postprawdy, jego społecznych konsekwencji oraz interesów grup w niego zaangażowanych.
Wartościowe materiały:
https://m.youtube.com/channel/UC_7PqixGIdE-jjoHKMPYpGA
https://m.youtube.com/channel/UCUercAwR2To1Zx6GA6ZP2TQ
https://m.youtube.com/user/naukatolubie
https://m.facebook.com/polowanienazdrowie/
https://m.youtube.com/watch?v=T1vW8YDDCSc
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.