Rzecznik neo‑KRS przejrzał na oczy. Oznajmił, że należy się zachowywać tak, jak wskazuje uchwała Sądu Najwyższego. Nie jest to pogląd rewolucyjny u sędziego, ma jednak swoje znaczenie, zważywszy, że wygłasza go rzecznik jednego z głównych negatywnych bohaterów uchwały SN, i to w kontekście oświadczeń płynących z Ministerstwa Sprawiedliwości i bytu zwanego Izbą Dyscyplinarną. Wielu sędziów powołanych w procedurach prowadzonych przed neo‑KRS rzeczywiście powstrzymuje się teraz od orzekania. To moment, który rozstrzyga, kto dorósł moralnie do urzędu sędziowskiego. W sprawie wadliwie powołanych sędziów sądów powszechnych znajdzie się rozwiązanie. Jeśli zaś chodzi o wadliwie powołanych neo‑sędziów Sądu Najwyższego, nie warto się szczególnie przejmować. Ci ludzie byli w pełni wolni w swojej decyzji. Do niektórych z nich napisałem, gdy usłyszałem o ich kandydowaniu. Uważając ich za dobrych prawników, ostrzegałem, że przestaną być profesorami prawa, a nie zostaną sędziami. Z różnych jednak powodów dokonali tego wyboru – ze wszystkimi jego konsekwencjami.
Jeśli pominąć tę wąską grupę, postawę wobec neo‑sędziow wyznacza apel sędziowskiego stowarzyszenia Themis: powołani przez neo‑KRS także należą do sędziowskiej rodziny, która nie może dać się podzielić. W chwili próby trzeba zachować się godnie. Nie jest to zresztą trudne, bo mamy niezawodny punkt odniesienia – wystarczy postępować odwrotnie, niż zaleca Izba Dyscyplinarna i minister Ziobro. Sędzia Mitera też zdaje obecnie swój najważniejszy test. Jego wyblakły łańcuch sędziowski na moment zabłysnął.
Przejrzenie. Felieton Fryderyka Zolla (91)
Tekst wart skomentowania? Napisz do redakcji!