STOP – Nienawiści !

STOP - Nienawiści !

Grupka kilku młodych ludzi, w całodobowej knajpie na toruńskiej starówce, przez czterdzieści pięć minut znęcała się nad studentami z Turcji. Zmuszali ich do klękania, przepraszania za swoją narodowość, rzucali w nich jedzeniem. Poproszona o telefon na policję ekspedientka odparła, że nie chce i nie zadzwoni. Dopiero, kiedy bandyci zaczęli demolować jej bar uznała, że policja się przyda.

Nie wiem, co napisać. Gdzie ja się urodziłem? Kiedyś, w XVI, XVII wieku, Polska była najbardziej tolerancyjnym krajem Europy. Wszyscy europejscy wygnańcy znajdowali tu ciepły dom. Żydzi wygnani z Hiszpanii, arianie i wyznawcy innych religii czuli się wśród Polaków swojsko. Arianie zakładali drukarnie, Żydzi zajmowali się głównie handlem. Praktycznie wcale nie zajmowali się tym Polacy, poza większymi ośrodkami miejskimi. Szlachta była zbyt dumna by pracować, zaś chłopi zbyt zniewoleni i niewykształceni. W Królestwie Polskim nadanie chłopom ziemi na własność, przeprowadzono na podstawie „Ukazu o uwłaszczeniu włościan w Królestwie Polskim”, z dnia 2 marca 1864 r. wydanego przez cara Aleksandra II Romanowa. Uwłaszczenie przeprowadzono za odszkodowaniem pieniężnym przyznanym byłym właścicielom, głównie szlachcie i klerowi. W zaborze austriackim miało to miejsce w roku 1848, zaś w pruskim proces trwał od 1808 do 1872 roku.

I stało się tak, że w ciagu jednej chwili pojawiły się miliony wolnych ludzi, kompletnie do wolności nieprzygotowanych. Tępota, ksenofobia i nienawiść do innych, którzy czegoś w życiu dokonali i czegoś się dorobili, rozprzestrzeniła się po kraju jak dżuma. Tak narodził się antysemityzm. „Oni mają, a my – Polacy – nie”. I jeszcze Chrystusa ukrzyżowali… Tak narodziła się nienawiść do wszystkich „innych”. To twory ludzi najprymitywniejszych, którzy własne braki rekompensowali sobie nienawiścią i krzywdą innych.

Piszę tu wprawdzie o historii, ale to nie jest tylko historia. Ten sam mechanizm i te same ksenofobiczne frustracje i nienawiść panoszą się po naszym kraju i dzisiaj. Podobnie zresztą jest z ludźmi u których ziarno pada na podatny grunt. To tacy sami niedouczeni, prymitywni hipokryci, jak ci sprzed wieków. Poszerzyła się jedynie skala nienawiści. Oprócz „innych” nienawidzą też wszystkich, którzy rozumem i ciężką pracą zdobyli coś, stworzyli w swoim życiu. To dla nich mit „postkomuchów”, bo jakoś to sobie trzeba wytłumaczyć. Więc tłumaczą to sobie tak: To nie „my” jesteśmy prymitywni i niezdolni do kierowania swoim życiem – to „oni” są złodziejami, którzy nas okradają. Teraz podnoszą głowy stare demony nacjonalizmu, nienawiści i agresji. Dlaczego jednak teraz, a nie wcześniej w czasach powojennych?

To retoryka obecnych rządzących, kierowana do najprymitywniejszych, w najprymitywniejszy sposób, bazujący na nienawiści do innych, w tym rodaków, daje takie efekty. Ale to nie po raz pierwszy w historii. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj cytat z Winstona Churchila. Nie ten słynny „nigdy tak nieliczni….”, o którym niesłusznie w Polsce mówi się, że był adresowany do polskich lotników. Był adresowany do wszystkich lotników Bitwy o Anglię. Ten który mam na myśli był zdecydowanie adresowany do Polaków:

„Historia Europy ma swoją tragiczną tajemnicę, właśnie Polaków, którzy indywidualnie są zdolni do heroizmu i posiadają cnoty waleczności i wdzięku, a którzy wykazują w swoim życiu państwowym niedostatki nieuleczalne. Wspaniali w rewolcie i w czasie klęski, stają się nikczemni i nędzni w chwili zwycięstwa. Odważni z odważnych są częstokroć kierowani przez podłych pomiędzy najpodlejszymi. Ciężko mówić o arogancji i błędach ich polityki, o strasznych rzeziach i nieszczęściach, na które zostali skazani przez wariactwa swej polityki.”

Mógłbym przytoczyć tutaj również znany cytat z Norwida, który wygłosił opinię podobną jak ta Churchilla, iż jako jednostki i naród bywamy wybitni, a jako społeczeństwo nędzni, czy Mickiewicza: „nasz naród jak lawa, z wierzchu zimna i plugawa”, ale mnożenie cytatów na wiele się nie zda. Należałoby się zastanowić, co w tym jest, na co należałoby zwrócić uwagę, czy jest szansa cokolwiek poprawić. Niestety na razie takiej szansy nie widzę. Tego nie da się zmienić ukazem. Nawet boskim. Tu nieodzowny jest długi, pokoleniowy proces edukacji, na którą niestety ci najbardziej jej potrzebujący są odporni jak stal Kruppa. Trzeba pokoleń rozsądnych rządów, wielkiej delikatności i wielu zachęt, by coś się w mentalności współczesnych „pańszczyźnianych” zmieniło.

Niestety, pan Kaczyński dobrze zna i rozumie te zależności i takich ludzi. Otacza się nimi. Zachęca ich do nienawiści i ksenofobii. Toleruje nazizm i faszyzm na polską modłę. Tak bowiem najłatwiej pozyskać rząd dusz. Tak było zawsze w Polsce i tak jest teraz.

W tym zbożnym dziele nienawiści sekunduje mu inna ostoja wstecznictwa i ciemnogrodu. Współczesny polski kościól powszechny. Głównie w osobach obecnych hierarchów. Nie ma już kardynałów Wyszyńskich. Nie mogę wymienić choć jednego takiego światłego, mądrego i uczciwego hierarchy. Są za to grubi, pełni zachłanności i nienawiści Dziwisze, którzy nie zawahają się dla własnych partykularnych interesów zdradzić nawet kogoś takiego, jak rzekomo uwielbiany przez nich Jan Paweł II. Dziwisz wbrew Jego woli opublikował Jego listy i pisma, które zgodnie z ostatnią wolą miały być zniszczone. Z tych samych powodów, z których ks. Jankowski kupował złote dekle do swojego Bentleya. Ci ludzie, a raczej ich chore z nienawiści projekcje emitowane są co niedzielę, przez jeszcze większych głupców na ambonach w całym kraju. A przecież kościół miał nie tak dawno – za komuny – wysokie notowania, jako ostoja wolności. Mógł wybrać drogę rozumu i nauczania dobra, wybrał drogę nienawiści i nauczania takiej samej nienawistnej polityki.

Z tych właśnie powodów trudno mi o optymizm, co do przyszłości intelektualnej i moralnej Polski. Niezależnie, czy upadną kolejne rządy, czy następne będą lepsze, czy gorsze. Ten problem wrósł w serca niewykształconych, głupich, ale pełnych samozachwytu Polaków i nie wiem, czy nawet żelazem da się go wypalić. Wypowiedzieć konkordat? Zmienić rząd? To tylko kroczki długiej, wyboistej drogi, która nie wiadomo gdzie się kończy i jakim urwiskiem…

Witek Zadziorko