Moja ulubiona definicja rzecznika prasowego: „wynajęta osoba, która kłamie zamiast swojego szefa”. W tej definicji są dwa metazałożenia: pierwsze – władza chce lub uważa, że musi kłamać; drugie – wie, że nie powinna.
Roli rzecznika rządu to bym nie zazdrościł. Ministrowie słabo komunikują się ze sobą, a co dopiero ze społeczeństwem. Zamiast się dowiadywać o wspólnie podjętych ustaleniach, dowiadujemy się o sporach między resortami, a nawet wewnątrz nich.
Ta rządowa układanka jakoś się premierowi nie udała. Albo premier nie chciał powstrzymać niektórych co bardziej „ryzykownych” nominacji partyjnych, albo nie mógł. Tak źle, a tak jeszcze gorzej. Nie wiadomo, czy partie oddały rządowi swój najlepszy kapitał ludzki czy drobniaki ze skarpety. Jeśli jednak jest to najlepszy kapitał ze wszystkich…
W Ministerstwie Spraw Zagranicznych funkcjonuje Biuro Kapitału Ludzkiego, więc najlepszy kapitał jest zapewne właśnie tam. Ma Ministerstwo też rzecznika. Paweł Wroński, były dziennikarz „Gazety Wyborczej”, nie ma chyba za dużo do roboty. Jego szef Radosław Sikorski nie daje się oderwać od X, osobiście prowadzi politykę informacyjną i osobiście wdaje się w internetowe pyskówki, stosując się do nowych, amerykańskich standardów dyplomacji. Co pozostaje więc rzecznikowi takiego ministra? Udawanie, że jest czymś bardzo zajęty… Czymś innym, na przykład pisaniem thrillerów politycznych. Albo udawaniem, że go wcale nie ma.
Minister infrastruktury, wielbiciel narciarstwa alpejskiego chyba nawet większy od ustępującego prezydenta (większy wielbiciel, oczywiście), też ma swojego rzecznika, a w zasadzie rzeczniczkę. Pani Anna Szumańska ma prawie dwudziestoletnie doświadczenie w obszarze komunikacji. Wcześniej pracowała jako public relations account manager w agencji OneMulti. Była również public relations account managerką, a następnie senior PR advisorką w TOUCH.PR (bio na stronie resortu). Nawet tak doświadczona w PR-ze osoba nie była w stanie przekonać ministra, by nie reklamował szusowania na nartach we Włoszech. Minister marzy, by pojechać tam pociągiem. Podmiejska kolej do Włoch (warszawskich) mu nie wystarcza.
Problemem naszych ministrów zwykle nie jest to, że nie mają nic sensownego do powiedzenia i milczą, bo wtedy możemy się łudzić, że potrafią mówić z sensem. Problemem jest zwykle to, że chlapią coś bez zastanowienia, a to akurat mogliby pozostawić rzecznikom. W końcu za to im chyba płacą.
Nie ma rzecznika w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Pani minister sama jest swoim rzecznikiem, co trochę przypomina sytuację z amerykańskich seriali kryminalnych. Tam oskarżeni – czasem winni, czasem nie – też bywają swoimi adwokatami. Raz wychodzą na tym lepiej, raz gorzej, w zależności od scenariusza. Powiada się, że taki osobnik jako adwokat ma niezbyt lotnego klienta. Jeden ze scenariuszy krążących po Kancelarii Premiera przewiduje połączenie edukacji z nauką. Spokojnie – tylko resortów. Ścisłego połączenia nauki z edukacją nikt na razie nie planuje, a szkoda, byłby to ciekawy eksperyment.
Ministra od klimatu i środowiska również nie ma rzecznika prasowego. W sumie klimat mówi sam za siebie, choć nie do wszystkich to dociera. Tu pewnie nawet rzecznik by nie pomógł.
Podobnie jest w Ministerstwie Zdrowia, choć ono ma biuro komunikacji. Biuro to na pewno nie służy komunikacji z innymi ministerstwami, a już na pewno komunikacji z ministerstwem finansów. Mija właśnie 12 miesięcy od czasu, gdy oba ministerstwa miały uzgodnić plan finansowy dla Narodowego Funduszu Zdrowia na rok 2025. Do teraz planu nie ustalono. Do końca lipca 2025 powinien zostać uzgodniony plan finansowy na rok 2026. Nic nie wskazuje na to, by się to udało, a już na pewno nie w ustawowym terminie. Na to żaden rzecznik ministerialny nie poradzi. Ani nawet rzecznik rządu. Mimo że szefowie resortów zdrowia i finansów to najbardziej zaufani ludzie premiera.
À propos premiera. Trudno określić jego wystąpienie sejmowe. Nie było to exposé, raczej orędzie, choć kierowane bardziej do posłów koalicji niż do narodu. Raczej głos formalny niż merytoryczny. Napisany albo przez sztuczną inteligencję, albo przez stażystę na umowie śmieciowej.
Wystąpienie Donalda Tuska oceniła organizacja Demagog, grupa weryfikująca wypowiedzi publiczne, głównie polityków. Zarzuciła premierowi manipulacje i jedno kłamstwo. Premier jako zły przykład działań poprzedniego rządu podał przymusowe i brutalne wywłaszczenia w związku z projektem CPK. Demagog twierdzi, że transakcje odbywały się na zasadzie dobrowolnych sprzedaży, a nie wywłaszczeń. Demagog uznał ponadto, że mówiąc o programie 500/800 plus, Donald Tusk nieco przecenił zasługi własnego rządu i pomniejszył to, co zrobił rząd PiS. To przecież rząd Morawieckiego zwiększył wysokość świadczenia.
Czy więc premier potrzebuje rzecznika? Może bardziej profesjonalnego ghostwritera? A może jeszcze bardziej potrzebuje strategii rządzenia na najbliższe dwa lata? I nie powinni jej pisać członkowie sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego.
Również na aristoskr.wordpress.com
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.