W moim dzisiejszym felietonie o wydarzeniu kuriozalnym, ale i symptomatycznym. Oto szczucie na środowiska LGBTQ+ zostało rozpoczęte na nowo działaniem ministra sprawiedliwości. Ułaskawienie agresorki i wyrozumiałość wobec ataku na drugiego człowieka zaprezentowane przez Ziobrę oznaczają jedno: nieważne, czy prawo zostało złamane, ważne, kto działał i wobec kogo. I tak fala nienawiści nam powraca.
To już pewne: mamy jedynego sprawiedliwego w Polsce. Jest nim oczywiście minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie. Po ostatnich wydarzeniach i wojnie, jaką wydał deprawacji jego wysokość generalny, wdzięczny lud powinien się domagać, by tytuł i funkcja przysługiwały wysokości dożywotnio. Bez takiego prokuratora, bez takiego szeryfa w pełni oddanego sprawie nie ma i być nie może sprawiedliwości.
Jego wysokość generalny od samego początku ma tendencję do bycia szeryfem, ostatnim sprawiedliwym, który w samo południe samotnie wyznacza, co jest, a co nie jest słuszne. Dzisiaj już wiadomo, że słuszne i sprawiedliwe jest to, że kobiety protestujące na ulicach w obronie swoich praw są traktowane jak przestępczynie. Dzisiaj już jest pewne i sprawiedliwe, że osoby ze środowisk LGBTQ+ zasługują na poniżenie i wyśmianie, że na gejów, lesbijki czy osoby transpłciowe można napadać bez obawy. Wielki szeryf wschodu – dzikiego i dziwnie nam bliskiego – nie tylko akceptuje, ale wręcz afirmuje wrogość wobec każdego, kto nie jest mu bliźnim, lecz ideologią. Jego wysokość generalny wprawdzie na Jasnej Górze wyśpiewywał psalmy, a u księdza Rydzyka w pas się kłania i pada na kolana, ale opanował tylko jeden wymiar miłosierdzia: dla swoich. Innym biada.
I tak w łaskawości swej i czujności prokuratorskiej jego wysokość generalny, szeryf, co złe moce utrzymuje z dala od polskości, postanowił z okowów spisku, z męczarni zadawanych przez zdradziecką ideologię lewacką uratować niewiastę. Niczym Jaś Dratewka, niczym archanioł Michał, niczym rycerz okrągłego stołu ruszył na pomoc uciśnionej białogłowie, szykanowanej przez złowrogie siły. Niejaka Marika, dziewczyna kryształowa, doznała szoku. Oto jędza z tęczową torebką nie dała sobie tej torebki wyrwać. Co więcej, zamiast dać sobie wyrwać torebkę, zamiast dać się pobić, opluć, zwyzywać, ręce sobie połamać, bezczelnie stawiła opór. Dzielna Marika musiała przeżyć nie tylko upokorzenie, bo poszarpana i posiniaczona jędza, butnie dzierżąc tęczowe paskudztwo, zadzwoniła jeszcze na policję. I tu cały dramat. Prokuratura za podszeptem lewackiej propagandy, ulegając czarowi zachodniej zgnilizny i zepsucia, wystąpiła z wnioskiem do sądu, a sąd postanowił zamknąć Marikę na trzy lata. Skandal to nad skandale! Przeanalizowano dowody, siniaki, zadrapania, relacje świadków i skazano Marikę za napaść, usiłowanie kradzieży i naruszenie dóbr osobistych. I tak niewinna Marika trafiła za kraty. Na szczęście wielki stróż prawa, szeryf totalny, wystąpił w jej obronie.
Historia ta byłaby tragifarsą, gdyby nie mały szczegół. Zaatakowana przez Marikę dziewczyna była posiniaczona i przerażona. Marika nie działała sama, wspomagały ją trzy inne osoby, a przyczyną ataku była tęczowa torebka, dla Mariki stanowiąca dowód złowrogiej propagandy. Minister Ziobro, gdy został poinformowany o sprawie, w furii zawiesił prawomocny wyrok. Dla ministra Ziobry ofiarą jest Marika, a system jest zły, skoro staje po stronie osoby zaatakowanej. Dla ministra Ziobry osoby ze środowisk LGBT to nie ludzie, tylko ideologia, a wszyscy, którzy im sprzyjają, to wrogi element. W nacjonalistycznej, prawicowej mentalności ludzi PiS każdy, kto jest poza wyznawaną przez nich normą, jest nie tylko niebezpieczny, ale również niemoralny. Atak na osoby ze środowisk LGBT nie jest dla ministra Ziobry atakiem. Pobicie, wykręcanie rąk, usiłowanie kradzieży są dopuszczalne, o ile dotykają kogoś, kogo minister sprawiedliwości uznaje za innego, za „ideologię”, złego.
Zwolnienie Mariki z więzienia przez prokuratora generalnego jest znakiem dla nas wszystkich: oto prawa nie ma. Nie ma kodeksu karnego, nie ma konstytucji, jest polityczna stygmatyzacja, podział na naszych, którzy mogą wszystko i których nie wolno atakować, oraz innych, z którymi można zrobić wszystko. Na konferencji prasowej minister Ziobro odsłonił swoją strategię. Szydząc z mediów, odpowiedział tylko na jedno pytanie dziennikarza TVP1, po czym wyszedł, uznając zadawanie pytań przez dziennikarzy TVN24 za obrazę.
Zwolnienie Mariki to kolejny dowód, że Polska nie jest krajem prawa. Nie liczy się już to, jaki rodzaj przestępstwa popełniono, nie liczą się działania sądu. Liczy się, czy to nasz człowiek, czy myśli tak samo jak my, czy jest nam oddany. Marika przez swoje prawicowe zaangażowanie udowodniła, że jest swoja, przez nienawiść do ludzi ze środowisk LGBT pokazała, że jest w pełni zintegrowana z szaleństwem nacjonalistycznego, reżimowego, prawicowego myślenia i dominacji. Atakując osobę na paradzie równości, próbując wyrwać torebkę w kolorach tęczy, dała popis agresji, na który w społeczeństwie nie powinno być przyzwolenia, chyba że chcemy samosądów, pis-inkwizycji i samowolki.
Historia Mariki brzmiałaby surrealistycznie, gdyby nie to, że wydarzyła się tu i teraz. Biorąc pod uwagę fakt, że PiS cały czas szuka kozła ofiarnego, kogoś, kogo można by wskazać jako winnego zła, sytuacji nabiera przerażającego charakteru. Czeka nas zapewne kolejna kampania pod znakiem mowy nienawiści i uprzedzeń. Obawiam się, że o „ideologii LGBT” jeszcze nie raz usłyszymy.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.