Czasami czuję się jak w romansie niskich lotów: skandale, codziennie skandale. W okresie przedwyborczym, który już nam się zaczął, pewnie ich przybędzie. Ostatnia afera z Radosławem Sikorskim w roli głównej pokazuje, że mamy równych i równiejszych. Niejasna zależność finansowa Sikorskiego cieszy wszystkich tych, którzy się zastanawiali, jak wybronić Obajtka – i proszę, taka gratka, można społeczną złość przekierować na platformersów. Tylko czy to jeszcze jest demokracja?
Skandale, ach, skandale. Jak dobrze, że na horyzoncie pojawił się Radosław Sikorski i jego niejasne relacje z Sir Bani Yas Forum! Wyborcy PiS-u i anty-Platformy na pewno się ucieszą, gdy podliczą, ile Sikorski mógł zarobić na tych kontaktach. W mediach już się mówi o dwóch milionach złotych, a brzmi to tak cudownie bulwersująco. Właśnie aktywuje się medialnie „skandal”, „nadużycie”, „zachłanność i kłamstwa Platformy”. Źli, podli, bogaci i zarabiający – rzecz jasna, ci z Platformy. Wiadomo, jeśli progresywnie, to zła lewica, jeśli na bogato, to zła Platforma, a na koniec i tak wszystkiemu winien Tusk, niemiecki okupant, no i oczywiście zdegenerowana wyimaginowana wspólnota.
Kampania przedwyborcza hula na całego. Trzeba by jednak spojrzeć na sprawę nieco głębiej. Twardy elektorat PiS-u, zwolennicy tej partii i podobnych do niej partyjek objawiają mentalność bardzo niebezpieczną nie tylko dla naszego narodu, ale również dla samej demokracji. Jest to mentalność nie tyle podziału (gorszy sort i panowie) czy antagonizmów (źli eurofile i dobrzy patrioci), ile mentalność wybiórczej, selektywnej wręcz moralności. Gdy skandale z Morawieckim w roli głównej rozlewały się po Polsce, a majątek i dziwny tryb nabycia nieruchomości przez premiera zajmowały dziennikarzy i dziennikarki, sympatycy PiS-u nawet nie drgnęli. Skandalu nie było, w myśl zasady „nasz chłop, niech się dorobi” albo „nasz chłop, to mu się należy”. Kaczą wieżą w Warszawie też nikt oprócz paru prawników i dziennikarzy się nie przejął. Od 2015 roku praktycznie co chwilę wybucha jakiś skandal à la Obajtek, a dla wyborców i sympatyków PiS niewiele to znaczy. Wystarczy za to jeden artykuł w holenderskiej gazecie, by Sikorski został wytypowany na złoczyńcę roku.
Oczywiście trzeba wyjaśnić, co robił Radosław Sikorski w radzie programowej Sir Bani Yas Forum, jakie są jego powiązania z ministerstwem spraw zagranicznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich i czy nie wpływa to na jego działanie w Parlamencie Europejskim. Skoro jest się europosłem, trzeba odpowiednio sprawować funkcje, które nie obciążają pracy na rzecz wspólnoty europejskiej. Dziennikarką śledczą ani prokuratorką nie jestem, więc czekam na ustalenia. Rzecz jednak nie w tym, co robił Sikorski, jak się zachował i ile zarabiał. Chodzi o to, że Radosław Sikorski, polityk rozpoznawalny, ze znacznymi wpływami i dużym dorobkiem politycznym, jest człowiekiem Platformy Obywatelskiej. I tu wybiórcza moralność daje o sobie znać. Według propisowskiej narracji Obajtek nigdy nic złego nie uczynił, w niczym też nie uchybił Morawiecki ani inni prominentni naciągacze i krętacze PiS-u. Obowiązuje reguła: „Kto jest z nami, ten jest poza prawem, a kto jest przeciwko nam, niech się strzeże, bo może się okazać, że łamie prawo (nawet gdy go nie łamie)”.
Problem naszej zaburzonej demokracji, naszej pełzającej dyktatury, tkwi właśnie w takiej wybiórczości moralnej i prawnej. Dobrze funkcjonujące państwo nie ocenia przynależności do grup społecznych, politycznych, etnicznych czy religijnych. Prawo ma być przestrzegane przez wszystkich, podobnie jak zasady moralne. Gdy jednak państwo zaczyna się chwiać, gdy pełzająca dyktatura coraz bardziej pogrąża je w bezprawiu i chaosie, zanika samo poszanowanie prawa. Przepaska na oczach Temidy oznacza, że w sądzie nie ma równych i równiejszych. Jeżeli ta zasada zostaje złamana i jednych stawia się w stan oskarżenia, a drugich z góry usprawiedliwia niezależnie od ich winy czy jej braku, to kończy nam się demokracja.
Sikorski winny czy niewinny? Pytanie do prokuratury, tak samo jak pytanie o dziwne zarobki Obajtka i nietypową procedurę nabycia mienia przez Morawieckiego. Nieważne, kim są ci panowie, ważne, czy złamali prawo. Jak jednak mamy to rozsądzić, gdy nasza Temida od dawna siedzi w więzieniu za przestrzeganie prawa i sprzeciw wobec łamania konstytucji?
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.