Minister Czarnek zostaje na swoim stanowisku. Co tam sprzeciw społeczny, co tam fakty i rujnowanie szkół w naszym kraju! Jak PiS chce, tak ma być – i basta! Z wypowiedzi tak wielkich polityków jak choćby sam Morawiecki wyłania się natomiast kolejny wróg na scenie politycznej: lewactwo. O nim, o tym nowym/starym wrogu, w moim felietonie.
Ostatnia debata w Sejmie zdefiniowała kolejnego wroga naszego narodu. Od 2015 roku liczba takich wrogów gwałtownie nam rośnie, dlatego Umiłowany Wódz musi się niezwykle starać. Na szczęście ma mężów stanu – mężnych i prężnych, co to się niczego nie boją i złowrogim siłom z Zachodu się nie dają. Za nic mają jakieś tam szmaty unijne czy bezczelne rozporządzenia prawne. Tu jest Polska i Polska Polską zostanie, a jak się komuś nie podoba, to niech się idzie elgiebecić gdzie indziej. U nas niewiasty skromne, a mężowie dzielni. Nie damy więc sobie wmówić, że białe jest białe. Jak jest, każdy widzi. A jeśli nie widzi, to się go nauczy.
Tak więc dzielni obrońcy naszych cnót narodowych zdefiniowali wczoraj w Sejmie kolejnego wroga: lewactwo. Kto to jest lewactwo? Lewactwo głównie siedzi na uczelniach i sieje zamęt w biednych polskich głowach, twierdząc, że nauka ma być niezależna od wytycznych z kurii. Lewactwo jest niebezpieczne. Rozpełzło się po korytarzach i szepcze po kątach, żeby do sal wykładowych nie wpuszczać cnotliwych z Ordo Iuris. Co gorsze, lewactwo przeniknęło do polskich domów i uderza prosto w niewieście cnoty. Jeśli któraś niewiasta rodzić nie chce, niańczyć nie chce, mężowi odpyskuje i tylko by do pracy poszła albo z koleżankami gadać głupoty po kawiarniach, to znak jasny, że lewactwo ją opanowało.
Po czym poznać one lewactwo? Jak się przed nim bronić? Trzeba zachowywać stałą czujność, bo lewactwo ma różne oblicza. Pewne jednak symptomy, choć delikatne, prawe oko rozpozna, o ile będzie baczne. Otóż lewactwo najczęściej jeździ na rowerze, je kiełki, a nie je mięsa, czyta i pisze nie w szlachetnym polskim języku, za nic ma cnoty narodowe, pokorę, dzielność, przykuwa się nieraz do drzew i wrzeszczy o ratowaniu przyrody albo skacze po ulicach i aborcji się domaga. Często widuje się u lewactwa drżenie rąk i rozkojarzony wzrok, efekt bezeceństw w lewych związkach czy, jeszcze gorzej, bez związków. Lewactwo miewa też przekrwione oczy, szpetną minę i szarą cerę, co wynika z jego hedonistycznego, rozwiązłego życia.
Przed lewakami trzeba bronić polskich dzieci. Dziatwa bowiem podatna jest na tandetne hasła o ekologii, o (za przeproszeniem) feminizmie czy o innych dewiacjach rodem z Unii. Dla świętego spokoju niech więc dzieci chodzą wszystkie na religię, tam niech się wdrażają do życia właściwego dla naszego narodu: podporządkowanego partii, najwyższym kapłanom i jedynemu Umiłowanemu Wodzowi. W mundurkach, w równych szeregach niech maszerują, recytując na zmianę teksty patriotyczne i religijne. A jak jeszcze raz ktoś gębę otworzy i palnie coś o kryzysie klimatycznym, to do pieca na trzy zdrowaśki, z miejsca przejdzie hołocie. Wiadomo przecież nie od dzisiaj, że dziecko trzeba trzymać krótko, tak samo zresztą jak niewiastę, i doprowadzić do właściwego stanu jednej słusznej moralności.
Na szczęście wielcy mężowie, posłuszni Umiłowanemu Wodzowi, wiedzą, co dobre. Minister Czarnek, obroniony jak Jasna Góra przed potopem, już tak zreformuje szkolnictwo, że myśli nam same na baczność staną, a cóż dopiero dziatwa. I nie będzie żaden dżender ani ekologizm szalał w młodych umysłach. U nas jest dobrze, spokojnie i pięknie. Minister od oświecenia czuwa, a Wielki Brat patrzy. Jeszcze tylko zrobić porządek z tymi amerykańskimi mediami, co nam cnotę rujnują pornoglobalizacją, i będzie dobrze. Ojciec Narodu już się o to postara.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.